[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Laura wyskoczyła złóżka, włożyła spodnie, na obszerny T - shirt, który nosiłazamiast koszuli nocnej, narzuciła pulower, rozczesującpalcami włosy.W jednej chwili znalazła się w korytarzu.Ktoś krzątał się w łazience, której drzwi pozostałyotwarte.Sophie, w peniuarze ze sztucznej tkaniny, okręconapaskiem w talii, wpychała brudną pościel do pralki.- Jakiś problem? Mogę w czymś pomóc? - To Mathilde.Wciąż ma bóle brzucha.Znowuwymiotowała.Nie możemy sprawić, aby wzięła swojelekarstwa.Wszystko zaraz zwraca.Na twarzy Sophie malowało się zmęczenie i niepokój.Spojrzała na Laurę z trwogą.- Benoit wezwał lokalnego lekarza, ale ten już wyszedł dojakiegoś nagłego wypadku.Te nieżyty żołądkowo - jelitowe,które nigdy się nie kończą, są okropne.Laura weszła do maleńkiego, przegrzanegopomieszczenia, kładąc rękę na pralce.- Zostaw to, ja to zrobię.Sophie odmówiła krótkim ruchem ręki.- A nie chciałabyśraczej pójść ją zbadać?Błagała głosem i spojrzeniem.W oczach Sophie widaćbyło strach, cała jej postawa zdradzała rezygnację i poczuciebezsiły.Między obu kobietami unosiły się niczym widmasłowa, które Laura wypowiedziała wczoraj: Już nie chcę byćlekarką". To niemożliwe" - odparowała wtedy Sophie.- Już nie wiem, co zrobić, żeby ją uspokoić - dodała teraz.Usta jej drżały.Sophie już więcej nie będzie prosić opomoc, Laura była tego pewna.I mogła, jeśli zechce, nieodpowiedzieć na jej prośbę.Wyszła powoli z łazienki, kierując się w stronę pokoju, zktórego dobiegało zduszone łkanie.Niepewnie pchnęła rękądrzwi z napisanym kolorowymi literami imieniemdziewczynki: Mathilde.Było to trudne imię do napisania, gdydziecko dopiero zaczyna się uczyć czytać i pisać.Mała leżała w swoim łóżeczku, skulona, zaczerwieniona idrżąca na całym ciele, z twarzyczką zalaną łzami.Laurawiedziała, jeszcze zanim dotknęła ręką czoła dziewczynki, żema ona wysoką gorączkę.Błyszczące oczy, szkarłatna barwaskóry, szybki, płytki oddech wystarczyły jej do postawieniadiagnozy.Usiadła ostrożnie.Dziewczynka jęknęła przeciągle,kiedy jej ciałko ześlizgnęło się trochę niżej po materacu, któryugiął się pod ciężarem młodej lekarki.Podkurczone nogi iręce córki Sophie tworzyły jakby zaporę przed jej brzuszkiem.Mathi ciężko dyszała z bólu.Laura powiedziała łagodnie: - Nie bój się, wszystko będziedobrze.Cicho, jestem tutaj, więc już nie płacz.Wkrótcezaczną cię leczyć i już nie będzie cię bolało.- Liczyła przedewszystkim na dzwięk swojego głosu, żeby dodać otuchyMathilde.Kiedy wydawało się, że dziewczynka nieco się odprężyła,Laura wsunęła rękę pod jej rączki, głaszcząc najpierw cienką idelikatną skórę brzucha, a potem macając czubkami palcównapięty brzuch.Ostrożnie zbadała każdy centymetrkwadratowy, zaczynając od góry, giętkiej i mniej bolesnej,aby dotrzeć pod pępek, gdzie mięśnie tworzyły zaporę jak zdrewna, twardą i nie do przebycia.Mathilde wstrzymywała oddech pomimo rad Laury, kulącsię w oczekiwaniu na ból, bardzo silny, przeszywający, któryrodził się pod dotykiem palców lekko naciskających delikatnąskórę.- Och! Och! Och! Boli.Boję się.Umrę jak moja mama.Laura pogłaskała zlepione potem włosy na czole dziewczynki,a potem znowu nasunęła kołdrę na jej małe, drżące ciało.- Nie, Mathilde, ty nie umrzesz.Będziesz wyleczona, niebój się.Już wkrótce nic nie będzie cię bolało.Dziewczynka uczepiła się lekarki drżącymi rączkami, nieodrywając od niej przerażonych oczu, jak ścigane zwierzątko,które już zbyt wiele wycierpiało.Nie mówiła nic, ale jej oczybłagały Zostań, pomóż mi!" A Laura wyraznie dostrzegałaten niemy krzyk rozpaczy.Sophie stała w drzwiach pokoju.- I co?Laura odciągnęła ją od pokoju Mathilde.- To prawdopodobnie zapalenie wyrostka robaczkowego.Trzeba ją zawiezć do szpitala. - Do szpitala!Sophie krzyknęła cicho ze strachu.Benoit, który wchodziłpo schodach ciężkim krokiem, zatrzymał się przy nich.- Niepotrzebnie się boisz, Lauro.To tylko niestrawność.Doktor Will zbadał ją dziś po południu.Powinien wrócićniedługo.Zostawiłem wiadomość u jego żony.Laura poczuła, że pot spływa jej po plecach.Niedługo topojęcie względne, to zbyt ryzykowne.Trzeba by też doliczyćczas na zawiezienie małej do szpitala.A ile jeszcze goupłynie, zanim dziewczynka będzie gotowa do operacji? Napewno doszło już do perforacji chorego wyrostka.Wyobraziłasobie ropę spływającą do jamy brzusznej, zakażającą sąsiednietrzewia.Stan zapalny na pewno zaczął się rozprzestrzeniać.Mimo to Laura nie chciała przestraszyć rodziców Mathildetą alarmistyczną diagnozą, która przecież na razie była tylkoprzypuszczeniem.Pewność będzie miał tylko chirurg, kiedyrozetnie brzuszek dziewczynki.Ale nie było ani chwili do stracenia!- Nie można czekać! Trzeba natychmiast zawiezć ją doszpitala.Laura podniosła głos w nieopanowany sposób.To nie taknależało się do tego zabrać.%7łeby ich przekonać, powinna byćspokojna, zamyślona, również władcza, ale na pewno nierozhisteryzowana i zszokowana.A przecież właśnie toprzeżywała, uległa uczuciu bliskiemu paniki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]