[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jemu możesz za-ufać.Ten psychol chce cię zabić.244- Niekoniecznie.- Tak napisała Luisa.- Poza tym jak ma mnie dopaść?Jego schemat to poznać kobietę, wejść w jej życie, zostać idealnym chłopa-kiem, który pomaga jej się pozbierać po poprzednim związku z jakimś pa-lantem.Ja już mam idealnego chłopaka.Komplement nie uspokoił Crowa.- Musisz porozmawiać z policją stanową.Zadzwoń do nich.- I powiem im.- Wszystko.Tess wiedziała, że to najlepsze, co mogłaby zrobić.Crow naprawdę mar-twił się o jej bezpieczeństwo.I to właśnie był problem.Nie była sama naświecie.Musiała chronić siebie, ale nie mogła zapomnieć o innych.O Whit-ney, Crowie, swoich rodzicach, córce Luisy.Człowiek, który zabił kobietę ottak, żeby o sobie przypomnieć, zabije każdego.Nie będzie bezpieczna, pókisię nie dowie, kim jest i dlaczego to wszystko robi.- Luisa sądzi, że jeśli ten człowiek się dowie, że ze mną rozmawiała,zamorduje jej córkę.- Nie wolno ci o tym myśleć.- Muszę o tym myśleć.- Rewolwer leżał wciąż na jej kolanach, owiniętyw ściereczkę w czarno-białą kratę.Widok ścierki z jej własnej kuchni spra-wił, że Tess zatęskniła za zwyczajnością, za tym wszystkim, co uważała zaswoje i pewne, za wszystkim, do czego budziła się co rano: za psami, łóż-kiem, panoramą okolicy, którą widziała z tarasu, nawet za szczoteczką dozębów.Za radością, z którą po dniu pracy siadała przy stole i nalewała sobiekieliszek wina.Za życiem bez strachu.Gdzie jest teraz ten człowiek? Kim jest? Czy się spotkali? Wymienili kilkazdawkowych słów?- Zabije każdego z byle powodu.Julie zabił dla mnie.Whitney kiwnęła głową, Crow był stropiony.- Nie chciałaś, żeby zginęła - powiedział.- To była tylko żałosna ćpun-ka, która chciała wysępić od ciebie kilka dolców.Dlaczego miałoby cię inte-resować, co się z nią stanie?- Nie; zabił Julie, bo wiedział, że śledztwo utknęło w martwym punkciei że już nie biorę w nim udziału.Zabił kobietę, żeby zwrócić moją uwagę.- Była na jego liście - zauważyła Whitney.- Może od początku chciał jązabić.Luisa mówiła, że nic nie jest przypadkowe.245- Racja.Ale powiedzmy, że pójdę na policję, a córka Luisy w Chicagozginie.Ona ma dziecko.Cokolwiek zrobili jej rodzice czy brat, jest niewinna.- Skąd on ma wiedzieć, że rozmawiałaś z policją? - zapytał Crow.- Nie wiem.Wygląda na to, że wie o mnie wszystko.Wiedział, jak domnie dotrzeć, jak użyć Luisy, żeby mnie zwabić i wciągnąć w pułapkę.- Ale przecież on nie żyje - odezwała się Whitney.- Znalezli kawałki ło-dzi.Sprawdzają, czy nie wypłynęło ciało.- Czasem NN to tylko NN - powiedziała Tess.- Ludzie toną i nikt ichnie rozpoznaje.Skąd wiemy, że nasz człowiek nie zrobił sobie po prostuprzerwy?- Zakładasz, że tylko zabójca mógł znać te pięć nazwisk.A jeśli jestdwóch zabójców? Jeden zamordował Tiffani i Lucy, drugi Julie Carter, Ha-zel Ligetti i Michaela Shawa, z zupełnie innego powodu.Do tamtych trzechmorderstw doszło już po samobójstwie , prawda? I wcale nie przypominajądwóch pierwszych.Tess pomasowała czoło.- Głowa mi pęka.- A mnie pęka dusza - jęknął Crow.- Chyba się pochoruję.Nigdy nieczułem się tak bezsilny.Siedzieli w ponurym milczeniu; obok nietkniętego muffina stygła kawa.We trójkę zawsze umieli wszystko rozgryzć.Byli jak trzech towarzyszy Do-rotki: niekompletne stworzenia, każde jakoś wybrakowane, które razemtworzyły całość.Crow był cały sercem, jak Blaszany Drwal.Whitney przy-pominała Stracha na Wróble - tego z książki, który ma w głowie pełno szpi-lek i gwozdzi, żeby błyszczeć intelektem.W takim razie Tess pozostawał Tchórzliwy Lew, który rusza do boju wpierwszym szeregu, choć trzęsie się i jęczy ze strachu.Bała się.Nie miała codo siebie złudzeń.Gdyby mogła wybierać, nie podjęłaby tej walki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]