[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale w jaki sposób znalazła się w jego szklance?Lombard rzekł:— Zastanawiałem się nad tym.Marston wypił kilka dobrych kolejek tego wieczora.Pomiędzy ostatnią a przedostatnią była dłuższa przerwa.Jego szklaneczka stała na którymś stole.Wydaje mi się, choć nie jestem tego całkiem pewien, że po raz ostatni wziął ją ze stolika przy oknie.Okno było otwarte.Ktoś mógł wsypać porcję cyjanku do szklanki.Blore zapytał z niedowierzaniem:— I nikt z nas tego nie zauważył?— Byliśmy zajęci czym innym.— Tak, to prawda — przyznał Armstrong.— Zostaliśmy zaatakowani.Poruszaliśmy się nerwowo po pokoju, każdy przejęty, wzburzony, myślący o sobie samym.Myślę, że to było możliwe do zrobienia.Blore wzruszył ramionami,— Faktem jest.że jakoś musiało to być zrobione! Wobec tego, panowie, bierzemy się do dzieła.Czy przypadkiem ktoś z was nie ma przy sobie rewolweru? Chociaż właściwie to mało prawdopodobne.Lombard rzekł spokojnie:— Mam broń przy sobie.— Dotknął ręką kieszeni.Blore szeroko otworzył oczy.Zapytał przesadnie niedbałym tonem:— Zawsze nosi ją pan przy sobie?— Przeważnie.Nieraz już byłem w tarapatach, więc chyba pan rozumie?— O, zapewne.Ale wątpię — dodał Blore — by pan kiedykolwiek był w takiej sytuacji jak obecnie.Jeżeli na tej wyspie ukrywa się jakiś wariat, jest na pewno zaopatrzony w mały skład broni palnej, nie mówiąc o nożach czy sztyletach.Armstrong zakaszlał.— Nie bardzo się z panem zgadzam.Wariaci o instynktach morderczych bywają często spokojnymi, skromnymi ludźmi.Przemili faceci.— Nie wydaje mi się — odrzekł Blore — by to był właśnie ten typ człowieka, doktorze.IITrzej mężczyźni wyruszyli, aby przeszukać wyspę.Zadanie okazało się nad wyraz łatwe.Od północnego zachodu skały gładkim zboczem prawie pionowo spadały do morza.W innych częściach wyspy nie było ani drzew, ani miejsc, gdzie ktoś mógłby się ukryć.Cała trójka przemierzała wyspę, metodycznie przeszukując każdy zakątek, pilnie przypatrując się każdemu załomowi, czy nie kryje się za nim wejście do jaskini.Ale nie było tu jaskiń.Zeszli wreszcie nad wodę i spotkali generała Macarthura patrzącego z zadumą w morze.Panował tu prawdziwy spokój, przerywany jedynie łagodnym szumem fal załamujących się na skałach.Stary generał siedział wyprostowany i jakby śledził coś na horyzoncie.Nie zwrócił uwagi na zbliżających się poszukiwaczy.Jego obojętność zrobiła na nich niemiłe wrażenie.Blore pomyślał: To nie jest naturalne… wygląda jak w transie.Chrząknął i próbował nawiązać rozmowę:— Piękny, cichy zakątek znalazł pan sobie, generale.Generał zmarszczył brwi.Rzucił szybkie spojrzenie przez ramię.— Pozostało tak mało czasu… tak mało czasu.Muszę prosić panów, by mi nikt nie przeszkadzał.Blore odrzekł pojednawczo:— Nie mieliśmy zamiaru panu przeszkodzić.Wybraliśmy się na maleńką wycieczkę po wyspie.Byliśmy ciekawi, czy ktoś nie mógłby się tutaj ukryć.Generał skrzywił się.— Wy nic nie rozumiecie… nic nie wiecie.Proszę dać mi spokój.Blore dał za wygraną.Gdy wrócił do swoich towarzyszy, stwierdził:— On zwariował… nie można z nim w ogóle gadać.— Cóż takiego powiedział1? — zapytał z zaciekawieniem Lombard.Blore wzruszył ramionami.— Coś w tym rodzaju, że pozostało już niewiele czasu i że nie chce, by mu przeszkadzano.Doktor Armstrong zmarszczył czoło.— Hm… to ciekawe — mruknął.IIIDalsze poszukiwania były bezcelowe.Trzej mężczyźni stali \v najwyższym punkcie wyspy, patrząc na stały ląd.Na morzu ani jednej łodzi.Wiatr przybierał na sile.— Nie widać nawet łodzi rybackich odezwał się Lombard.—Nadchodzi burza.Przekleństwo, że nie widać stąd wioski.Moglibyśmy dawać sygnały…— Moglibyśmy wieczorem rozpalić ogień — dodał Blore.— Najgorsze jest to, że i ta możliwość została pewno udaremniona skrzywił się Lombard, — W jaki sposób?— Czyja wiem? Być może rozpowiedział we wsi, że chodzi o jakąś zabawę lub zakład.Na pewno zmyślił jakąś wściekle logiczną historyjkę.Jesteśmy porzuceni na tej wyspie i nikt nie ma zwracać uwagi na żadne sygnały.Blore zapytał z powątpiewaniem:— I myśli pan, że oni tam tak łatwo dali się nabrać?— Łatwiej uwierzyć w kłamstwo niż w prawdę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]