[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Różne zdania,świadczące o jego samolubnej, skupionej na doczesności naturze, wówczas niezauważone,zabrzmiały teraz w jej uszach, nabierając nowego znaczenia.Mówiły o poślednim guście,o niecierpliwym dogadzaniu sobie, o nieposzanowaniu tego, co duchowe i niebiańskie.Mimo żeowo rozważanie narzucił jej nowy duch macierzyństwa, który w nią wstąpił i sprawił, że dobrodziecka stało się wartością nadrzędną, nienawidziła się i łajała za to, że koniecznym zdawało jej siętakie badanie i osąd nad nieobecnym ojcem dziecka.W ten sposób ów zniewalający byt, który jąbył opętał, sprowadził na nią swoisty gorączkowy sen, w którym śniła, że niewinne dzieciątkoleżące u jej boku, pogrążone w łagodnym, świeżym śnie, zaczęło rosnąć, aż osiągnęło wzrost męskii miast w czystą, szlachetną istotę, której pragnęła w modlitwach do Ojca naszego, który jestw niebie , przemienił się w kopię swego ojca; i tak jak on, zwiódł jakąś pannę (która w jej śnieosobliwie przypominała ją samą, tylko była bardziej jeszcze od niej niewysłowienie smutnai opuszczona) do grzechu i pozostawił losowi gorszemu jeszcze, niż śmierć samobójcza.Ruthwierzyła bowiem, że może być coś gorszego.Widziała we śnie, jak dziewczyna błąka sięzagubiona; widziała swego syna na wysokich stanowiskach i dobrze mu się wiodło lecz nie tylkodusza jego splamiona była krwią.Widziała, jak owa dziewczyna, trzymając się go kurczowo,zaciąga go do jakiejś otchłani potworności, do której Ruth nie śmiała zajrzeć, a z której dobiegałgłos jego ojca, krzyczący głośno, że za swoich dni i w pokoleniu swoim nie pamiętał o słowieBożym, a teraz cierpiał w tym płomieniu [38].A wtedy zerwała się, chora z przerażenia, i w nikłymświetle łojowego ogarka ujrzała Sally drzemiącą w fotelu przy kominku; i poczuła przytulone doswej piersi maleńkie, miękkie, ciepłe dzieciątko, które kołysała przy sercu, nadal bijącym jeszczemocno wskutek złego snu.Nie ośmieliła się ponownie zasnąć, więc się pomodliła.A z każdąmodlitwą przybywało jej skończonej mądrości i niesamolubnej wiary.Dziecko! Anioł twój był przyBogu i zbliżał się coraz bardziej do Tego, w którego oblicze wpatrują się zawsze aniołowie małychdzieci. ROZDZIAA XVISally opowiada o swych lubych i rozprawia o życiowych powinnościachSally i panna Benson czuwały na zmianę, czy raczej na zmianę drzemały przy kominku; bojeżeli Ruth nie spała, to leżała całkiem nieruchomo w swym oblanym spokojną poświatąksiężycową łóżku.Pora ta przypominała piękny wieczór sierpniowy z rodzaju takich, jakie znam.Blada, biała, wznosząca się mgła spowija swą ogromną płachtą wszystkie drzewa i łąki, i to, co naziemi; ale nie może wznieść się na tyle wysoko, aby odciąć niebo, które w taką noc zdaje sięskłaniać bardzo blisko i być jedynym, co rzeczywiste i obecne; a tak bliskim, tak rzeczywistym i takobecnym zdawało się Ruth niebo, i wieczność, i Bóg, gdy leżała, obejmując swe nieodgadnioneświęte dziecko.Pewnej nocy Sally zauważyła, że dziewczyna nie śpi. Mało kto umie zagadać człeka do snu tak jak ja oznajmiła. Spróbuję tego i z tobą, bomusisz sił nabierać przez sen i jedzenie.Zastanawiam się, o czym by ci tu opowiedzieć.Czyopowiedzieć ci historyjkę o miłości czy bajkę, z tych, co to je paniczowi Thurstanowi opowiadałamwiele, wiele razy, chociaż ojciec jego krzywił się na bajki i mówił, że to czcza gadanina; alboopowiem, jaki to kiedyś żem ugotowała obiad, kiedy pan Harding, co to był lubym panny Faith,przyszedł bez zapowiedzi, a myśmy nie mieli w domu nic prócz baraniego karku, z któregomzrobiła siedem potraw, a każda zwała się inaczej? Kim był pan Harding? zapytała Ruth. Och, to był wytworny dżentelmen z Lundyna, co zobaczył pannę Faith i poraziła go jejuroda, kiedy ona tam była z wizytą, i przyjechał tu, żeby ją o rękę prosić.Ona powiedziała, że Nie,nigdy opuści panicza Thurstana i nigdy nie wyjdzie za mąż ; ale wielce po nim tęskniła, kiedyodjechał.Przed paniczem Thurstanem jakoś się trzymała, ale ja tam widziałam, jak się trapi,chociaż żem jej nigdy na to nie pozwalała, o nie, bom uznała, że wtedy prędzej jej przejdzie, a powszystkim będzie wdzięczna, że miała w sobie tyle siły, żeby słusznie postąpić.Aczkolwiek to niemoja sprawa mówić o tym, co dotyczy panny Benson.Opowiem ci o moich własnych lubych,proszę bardzo, albo opowiem o obiedzie, który był najwytworniejszą rzeczą, jaką żemkiedykolwiek naszykowała, ale bo i uznałam, że nie może być tak, żeby lundyńczyk sobiepomyślał, że wieśniacy nic nie wiedzą; i słowo daję! zaambarasowałam go tym obiadem.Podejrzewam, że on po dziś dzień nie wie, czy jadł rybę, mięso czy drób.Opowiedzieć ci, jak sobieporadziłam?Lecz Ruth oznajmiła, że wolałaby raczej posłuchać o lubych Sally, ku dużemurozczarowaniu tej ostatniej, która uważała ów obiad za swe bezsprzecznie największe osiągnięcie. Ano po prawdzie to nie wiem, czy winnam mówić, że to byli moi lubi; bo poza JohnemRawsonem, którego na następny tydzień zamknęli w domu wariatów, to nigdy& no chyba tylko razspotkało mnie to, co by można nazwać prawdziwymi oświadczynami.Raz jeden; toteż mogę rzec,że miałam lubego.Ale zaczynałam się strachać, bo człek lubi, jak go proszą; z samej grzeczności;i pamiętam, że kiedy skończyłam czterdziesty rok, a zanim przemówił Jeremiah Dixon, jęłam sobiemyśleć, że może John Rawson to wcale nie był taki wariat i żem zle zrobiła, wzgardzając jegopropozycją, bo może to była jedyna, jaką miałam usłyszeć; nie mówię, że bym go była przyjęła, alepomyślałam, że jeśli się ten temat znów w rozmowie pojawi, to będę o nim przed ludzmi mówićz szacunkiem, i powiem, że on po prostu lubił chodzić na czworakach i tyle, ale że co do większościspraw, to on był człek rozsądny.A jednak wcześniej uśmiałam się nie mniej jak inni z megoszalonego kochanka, no i za pózno już było, żeby z niego robić przed ludzmi mędrca Salomona.A jednak pomyślałam sobie, że to nie byłoby zle, gdyby mnie znowu kto na taką próbę wystawił;ale żem się tej próby nie spodziewała wtedy, kiedy ona nadeszła.Trzeba ci wiedzieć, że w sobotniewieczory w kancelariach i innych podobnych miejscach się nie pracuje, tymczasem służba jestwtedy najwięcej zajęta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]