[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fasadę domu ozdabiało sześćmasywnych białych kolumn i balkon z ohydną złotą balustradą.W środku pełnobyło czarnych, cmentarnych marmurów, krzykliwych żyrandoli, bibelotów ifrędzli, luster i świecidełek, ale naprawdę porażała marmurowa fontanna w holu:podświetlana kolorowo grecka dziewica z biustem striptizerki.Rachelzastanawiała się, czy Cal Bonner i jego żona mieli na tyle dobrego smaku, byusunąć tę fontannę, ale też nie wyobrażała sobie, by ktoś, kto ma choć odrobinęgustu, w ogóle kupił ten okropny dom.Zejście z przełęczy było bardzo strome, ale Rachel pokonywała tę drogę wielerazy, kiedy wymykała się na poranne spacery, by choć na chwilę uciec zmałżeńskiego więzienia.Niecierpliwa natura pchała ją, by zejść w dolinę jeszczetej nocy, Rachel nie była jednak aż takąryzy-kantką.Nie miała na to dość siły,poza tym musiała się lepiej przygotować.Już niedługo.Niedługo zejdzie z Góry Złamanych Serc i odzyska to, conależy do jej syna.Rozdział 7o tym, co zaszło w barze, Rachel przerażała perspektywa kolejnegoPspotkania z Gabe'em.Jednak przez kilka następnych dni rzucał jej tylkoróżne polecenia i ignorował ją zupełnie, zajęty swoją robotą.Odzywał się rzadko inigdy nie patrzył jej w oczy.Zachowywał się jak człowiek, który odbywa ciężkąpokutę.W nocy Rachel zapadała w głęboki sen bez marzeń, wykończona pracą.Miałanadzieję, że regularny wysiłek fizyczny poprawi jej samopoczucie, ale mdłości iosłabienie nie ustępowały.W piątek po południu, kiedy malowała wnętrze kasy,zemdlała.Furgonetka Bonnera skręciła na podjazd w chwili, kiedy z trudem podnosiła sięna nogi.Serce waliło jej w piersi, kiedy samochód zwalniał.Próbowała odgadnąć,czy Gabe coś zauważył, ale wyraz jego twarzy nie zdradzał niczego.Chwytającpędzel, skrzywiła się, jakby przeszkodził jej w pracy, pojechał więc dalej.W sobotę Kristy sama zaproponowała, że zajmie się Edwardem, na co Rachelprzystała z wdzięcznością.Zdawała sobie jednak sprawę, żenie może wiecznie wykorzystywać swojej współmieszkanki.Wiedziała, że jeślibędzie miała pecha i zostanie w Salvation do następnej soboty, będzie musiałaprzyprowadzić ze sobą Edwarda, czy się to Bonnerowi podoba, czy nie.Zamierzała zejść z przełęczy i włamać się do swojego dawnego domu wniedzielę wieczorem, kiedy już położy syna do łóżka.Niestety, jej planypokrzyżowała gwałtowna ulewa.Gdyby mogła jechać samochodem, wszystkobyłoby o wiele łatwiejsze, ale nie mogła z powodu zamkniętej bramy.Wponiedziałek, dokładnie tydzień po tym, jak jej auto zepsuło się naprzeciwko DumyKaroliny, przyrzekła sobie, że pójdzie tej nocy.Dzień był pochmurny, ale suchy, póznym popołudniem zaczęło nawetprześwitywać słońce.Przez cały ranek Rachel malowała szarą emalią metalowe ściany kabin wtoalecie, rozmyślając, w jaki sposób dostać się do domu.Praca, niezbyt ciężka,byłaby wręcz przyjemna, gdyby nie zawroty głowy i ogólne przemęczenie mimodnia odpoczynku.Schylając się, by zanurzyć wałek w kubełku z farbą, Rachelwolną ręką przytrzymała z tyłu sukienkę.Niewygodnie się w niej malowało, alenie miała wyboru.W sobotę jej dżinsy podarły się do reszty na siedzeniu i niedało się niestety ich już załatać.- Przyniosłem ci lunch.Odwróciła się na pięcie i zobaczyła, że Bonner stoi w drzwiach łazienki ztorbą jedzenia.Przyjrzała mu się podejrzliwie.Stronił od niej od tamtego obrzydliwegozajścia w zeszłą środę.Czemu teraz do niej przyszedł?Spochmurniał.- Od dzisiaj masz sobie przynosić jedzenie.1 robić przerwy na lunch.Przełamała się i spojrzała prosto w jego martwe, stalowe oczy.Chciała mu pokazać, że tamto zdarzenie jej nie wystraszyło.- Po co mi jedzenie? Sam twój uśmiech wystarczy, by utrzymaćmnie przy życiu.Zignorował docinek i postawił torbę w umywalce.Czekała, żeby się wyniósł,ale on podszedł, by skontrolować jej pracę.- Trzeba malować dwa razy - powiedziała, tłumiąc niepokój.- Testare napisy trudno przykryć.Kiwnął głową w stronę drzwi, które właśnie skończyła malować.- Tylko nie zachlap farbą tych nowych zawiasów.Nie chcę, żebysię skleiły.Rachel odłożyła wałek do kuwety i wytarła ręce frotowym ręcznikiem,którego używała zamiast szmaty.- Ciągle nie rozumiem, dlaczego nie wybrałeś jakiejś ładnej, złamanej bielizamiast tego ponurego, szarego koloru.- Kolor jej nie obchodził.Zależało jejtylko, by utrzymać pracę i dlatego nie mogła pozwolić, by się domyślił, jakniewiele siły jej zostało nawet na tak proste roboty.- Mnie się podoba szary.- Pasuje do twojej osobowości.Nie, odwołuję to.Twoja osobowość jest ojakieś dziesięć odcieni ciemniejsza niż ten kolor.Nie zjeżył się jak zwykle.Oparł się plecami o niepomalowaną ściankę kabiny ispojrzał na Rachel.- Wiesz co? Może za jakieś sto lat dałbym ci podwyżkę, gdybyśtylko ograniczyła się do dwóch zdań, kiedy z tobą rozmawiam: tak,proszę pana" i nie, proszę pana".Trzymaj język za zębami, błagała się w duchu.Nie drażnij go, na litośćboską.- To by musiała być cholernie wysoka podwyżka, Bonner.Jesteśnajlepszą rozrywką, jaką miałam od czasów Dwayne'a.A teraz, jeślipozwolisz, wracam do roboty.Przeszkadzasz mi.Nie ruszył się z miejsca, przyglądając się jej bezczelnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]