[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mondragona życzy sobie, by wszystko było jak należy.Kiedy madame wezmie kąpiel i odpocznie,zostanie jej zaproponowana kolacja.Ciekawe, kto właściwie zaproponuje jej tę kolację, pewnieMaha, pomyślała.- Dziękuję, panie Singh - odparła, bo nagle zdała sobie sprawę, że rzeczywiście zgłodniała.- Jeśli madame wyrazi zgodę, kucharz proponuje coś lekkiego.Zupę pomidorową, z której słyniemy.Zapiekanego kalafiora z kuminem i panirem, naszym indyjskim serem.Pierś kurczęcia w plastrach,doprawioną curry, z ryżem basmati aromatyzowanym lekko jaśminem.A pózniej może nasz słynnypudding ryżowy, kremowy i delikatny, z cytrynową nutą kardamonu.251Sunny nagle zrobiło się słabo.Podróż i stres związany z przewozem klejnotów bardzo ją zmęczyły.Namyśl o jedzeniu omal nie zemdlała.Usiadła na białej jedwabnej sofie, podziękowała RahmowiSinghowi i przyznała się, że - jeśli to możliwe - wolałaby małą kanapkę.- Z drobiem albo tuńczykiem - wyjaśniła.Czuła, że zachowuje się jak postać z dowcipów oAmerykanach, lecz po długim locie wolała być ostrożna.- Och, i kieliszek białego wina, proszę, panieSingh.Kilka minut pózniej siedziała w wielkiej ciemnozielonej wannie, wśród płatków róż, a aromatyczneolejki koiły jej znużone ciało.Zastanawiała się, dlaczego Maha tak dużo podróżuje, skoro mawszystko, co życie może zaoferować tutaj, w swoim własnym wspaniałym domu, pełnym służbygotowej spełnić każde jej życzenie.Po półgodzinnej kąpieli, odświeżona, pachnąca, zrelaksowana i owinięta w szlafrok znajdelikatniejszej bawełny Sunny czekała na Rahma Singha i kanapkę.Trzy Hinduski stały przydrzwiach ze spuszczonymi głowami.W oczekiwaniu na rozkazy, jak przypuszczała Sunny, choćniczego nie potrzebowała, a poza tym nie mówiła w ich języku.Wydawały jej się takie dziwne,milczące i pokorne, z tymi pochylonymi głowami.Zawsze bez cienia uśmiechu na twarzach.Rahm Singh przyszedł ze służącym, który niósł wielką srebrną tacę z talerzem nakrytym srebrnąkopułą.Obok talerza stały piękna kryształowa szklanka, butelka wody Evian i kieliszek.Rahm Singhtrzymał w rękach tylko kryształowy pojemnik z lodem i butelką wina.Służący, tym razem mężczyzna,także bosonogi i podobnie ubrany, powitał Sunny z szacunkiem i starannie nakrył do stołu.RahmSingh postawił na stole pojemnik i zręcznie odkorkował butelkę.Odsunął krzesło i Sunny usiadła, czując się jak angielska królowa, która zapewne ma takie rzeczy naco dzień.Rahm Singh pokazał jej etykietkę: białe francuskie wino z Doliny Lo-246ary.Sunny przypomniała sobie, że Maha co wieczór piła szampana, i uśmiechnęła się do siebie.Takobieta z pewnością wie, na czym polega życie na wysokim poziomie.Upiła łyk wina: było lekkie, delikatne, chłodne i absolutnie doskonałe dla wyczerpanej Sunny.Podniosła kopułę i obejrzała kanapkę.Okrągła bułka z lekkiego, puszystego ciasta poddawała sięnaciskowi palców i lekko pachniała jakąś przyprawą.W środku był cienko pokrojony kurczak,pomidory, plasterki bekonu i liście sałaty doprawione majonezem - który, kiedy Sunny gospróbowała, okazał się hinduskim sosem z jogurtu i zielonych ogórków.Jeśli tak wyglądają w Indiachkanapki, to niebo z pewnością wygląda jak Indie.Rahm Singh odprawił trzy bezimienne kobiety i Sunny, nareszcie pozostawiona sama sobie, upiła łykwina, spróbowała kanapki, a potem, coraz bardziej znużona, podeszła do okna i wyszła na oświetlonylampami taras.Wciągnęła w płuca wonne powietrze i przez chwilę podziwiała kręty strumień płynącyprzez ogród.Torba z klejnotami leżała bezpiecznie na podłodze obok łóżka.Sunny zastanawiała się,kiedy Maha zadzwoni, by udzielić jej dalszych instrukcji: komu oddać biżuterię i kiedy.Pomyślała o Macu, tak samotnym w Pradze, jak ona w Indiach.Jacy mu oboje jesteśmy głupi,pomyślała, wracając do pokoju.Wystukała numer jego komórki, ale nie odebrał.Boże, tak bardzo zanim tęskniła, tak bardzo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]