[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Gdzie rzekł miałem wyjątkową przyjemność spotkania pana. A jednocześnie miał pan okazję do sprawdzenia, co wiem na temat pani Ramp. Myśli pan, że zabrałbym pana do mojego gabinetu bez powodu? Muszę przyznać, żepowiedział pan wtedy coś, co mnie zaniepokoiło że planowała zmienić życie, otoczenie.Potemzrozumiałem, że miele pan jęzorem dla samego gadania, nie przywiązując większej wagi doswoich słów. A potem pana żona odkryła, że to pan jest sprawcą całej tej historii. A kiedy obudziła się, była już na krzesełku.Przypomniałem sobie, jak Ursula pędem wybiegała z kliniki.Czy kazał jej pan ta przyjechać? Zadzwoniłem do niej mówiąc, że zle się czuję i błagałem, żeby mi pomogła.A to dobrażona, więc przyjechała natychmiast. A jak zamierzał pan wytłumaczyć jej nieobecność pacjentom? Poważna grypa.Gdybym się nimi zajął, proszę mi wierzyć, że nie narzekaliby. Z grapy znikają dwie pacjentki, a teraz terapeutka, nie sądzę, że udałoby się to łatwowytłumaczyć. Dwie? Aha! Uśmiechnął się szyderczo. Panienka Kate, nasza wścibska reporterka.Wiepan niemało.Nie wiedząc, czy Kate Moriarty jeszcze żyje, czy jest już martwa, nic nie odrzekłem. Panienka Kate już nie będzie wsadzała nosa w moje osobiste sprawy.Nigdy więcej.Byłazupełną arogantką, sądziła, że tak złożone zjawisko, jakim jest agorafobia, da się upozorować.Anieładnie stroić się w cudze piórka, nieładnie.Wyobraża pan sobie, że próbowała mi grozić ioskarżać, kiedy ją złapałem? Siedziała na tym samym krzesełku wskazał na Ursulę i jej wkładw doświadczenia był nieoceniony.Pomogła udoskonalić moje techniki. Gdzie ona jest? zapytałem, znając odpowiedz. W zimnej, bardzo zimnej ziemi obok Kleofasa.Prawdopodobnie po raz pierwszy jest takblisko mężczyzny.Podniosłem wzrok na Ursulę.Jej oczy były szeroko otwarte i pełne przerażenia. Więc wszystko doprowadzone do końca rzekłem. Jaka zapobiegliwość. Nie próbuj mydlić mi oczu. Nie jest to moją intencją.Wręcz przeciwnie, mam dużo szacunku dla pana dorobkunaukowego.Przeczytałem wszystkie pana publikacje unikanie reakcji szokowych, teoriaucieczki od paradygmatów, frustracja kontrolowana, uczenie za pomocą dozowanego strachu.Zerknął przekrwionym okiem. Doprawdy? Chcesz mi wcisnąć kit? Nie odparłem. A jeśli nawet, to cóż mogę panu zrobić? Prawda rzekł, rozluzniając palce piętnaście sekund do całkowitego usmażenia.Niezniósłbyś tego, co? Mam również inne zabawki, których jeszcze nie widziałeś. Bez wątpienia.I pewnie przekonał pan siebie, że ich użycie jest podyktowanekoniecznością rozwoju nauki.Niszczyć, żeby kogoś uratować. Nikogo nie zniszczyłem. A Gina? Ona sama się zniszczyła.%7łyje zamknięta w swoim kretowisku, jest samolubna, nikomuniepotrzebna.Przez to, że użyłem jej ciała, nadałem sens jej życiu. Nie wiedziałem, że jej życie było pozbawione sensu. Jesteś skończonym idiotą.Zwiat się rozpada, wali się, nie ma już wartościowych jednostek,wokół miernota i błazenada.I tylko ci, którzy są przydatni, usprawiedliwiają swoją nędznąegzystencję. Od kogo zależy owa przydatność? Od tego, kto ma w ręku odpowiednie stymulatory. Musi pan jednak wziąć pod uwagę, że pomimo swoich górnolotnych sloganów nie zauważapan faktycznych motywów swojego działania.Skrzywił się. Usiłuje pan być analitykiem, mojej osoby?Pokręciłem głową. W żadnym razie.Mam za słabe nerwy.Milczał. Zawiódł się pan na kobietach rzekłem. Przegrany proces sądowy z pierwszą żoną.Byłaalkoholiczką i spowodowała pożar, w którym zginął pana syn.Kiedy spotkaliśmy się po razpierwszy, wspomniał pan też o drugiej żonie jeszcze przed Ursulą.Czy również nie była nicwarta? Brak osobowości odparł. Nic w środku. Czy ona żyje?Uśmiechnął się. Nieszczęśliwy wypadek.Przeceniła swoje umiejętności pływackie. Woda rzekłem. Użył jej pan dwa razy.Według teorii Freuda w grę wchodzi macica. Freud jest do dupy. Tym razem jest to jednak dobre wytłumaczenie.Może nie ma to nic wspólnego z nauką imiłością? Może rzecz polega na tym, że nienawidzi pan kobiet pogardza pan nimi i chce pannimi rządzić? To sugeruje jakieś bardzo nieprzyjemne doświadczenia z dzieciństwa odrzuceniealbo molestowanie seksualne.Ciekaw jestem, jaka była pana matka.Opadła mu szczęka, ale szybko się zreflektował i nacisnął przycisk.Coś zaturkotało wmaszynerii.Uderzenie iskry elektrycznej było silniejsze niż przedtem. Piętnaście sekund! wrzasnął z szatańskim uśmiechem.Rzuciłem się na niego.Cofał się, kopiąc i waląc pięściami na oślep, rzucił we mnie czarnympilotem.Trafił prosto w nos.Zacisnął palce na szarym pilocie.Ostry swąd palącego się ciała iwłosów wypełnił pokój.Dopadłem go i kopnąłem w brzuch, aż zgiął się wpół.Musiałem mu wyłamać nadgarstek, żeby puścił pilota.Włożyłem go kieszeni.Gabney leżał na podłodze, trzymał się za rękę i płakał.Kobiety ciągle jeszcze drgały.Wyłączyłem agregat, wyrwałem kable i związałem nimi ręce i nogi Gabneya.Kiedyupewniłem się, że jest unieruchomiony, zająłem się kobietami.Rozdział trzydziesty szóstyZamknąłem Gabneya w szopie, następnie zaniosłem Ginę i Ursulę do domu, okryłemkocami.Ursula napiła się soku jabłkowego, który znalazłem w lodówce.Dobre zaopatrzenie,pedantyczny porządek.Na półce w kuchni książka Jak przetrwać w trudnych warunkach.Strzelba i pistolet, wiszące nad stołem.Wojskowy bagnet, będący na wyposażeniu armiiszwajcarskiej, pudełko pełne igieł do zastrzyków i ampułek z insuliną.Profesor wybierał się nadługą wycieczkę.Zadzwoniłem na policję i do Susan LaFamiglia.Zapoznałem ją ze wszystkimi faktami, a onazapewniła, że zajmie się całą resztą.Upłynęło pół godziny, zanim przyjechał ambulans i cztery policyjne radiowozy z SantaBarbara.Przez ten czas bez trudu odnalazłem zapiski Gabneya na stole w jadalni leżało sześćskoroszytów.Przeczytałem jedynie parę stronic i miałem dość.Następnych kilka godzin spędziłem na rozmowach z policjantami, którzy wypytywali mnie zgrobowymi minami.Susan LaFamiglia przyjechała z młodym mężczyzną w oliwkowozielonymgarniturze od Hugo Bossa, z krawatem w stylu retro.Zamienił parę słów z policją i puścili mniewolno.Okazał się jednym ze współpracowników pani adwokat, ale nigdy nie poznałem jegonazwiska.Pojechał moją seville, a Susan zabrała mnie swoim jaguarem.Nie zadawała żadnychpytań, a ja byłem szczęśliwy, że mogłem się zdrzemnąć.Umówione spotkanie z Melissą o dziesiątej nie doszło do skutku, ale nie z mojego powodu.Byłem na nogach o szóstej rano.Nakarmiłem rybki.A o dziewiątej trzydzieści stawiłem się przySussex Knoll
[ Pobierz całość w formacie PDF ]