[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądał nazagubionego na tym długim, szpitalnym korytarzu.Moje drzwi były uchylone, przystanął,spojrzał na mnie i się uśmiechnął.%7ładen klaun na świecie nie potrafiłby tak smutno sięuśmiechnąć.Drżały mu usta.Nagle wyszeptał te trzy słowa, których nie śmiałam wypowiedzieć.Może mogłam zwierzyć się jemu, bo przecież był nieznajomym? Zwierzanie się komuś, kogo sięnie zna, to co innego niż rozmowa z bliskimi, to nie nadaje prawdzie charakteru faktunieodwracalnego.Takie zwierzenia to tylko zapomnienie, które można wymazać, zasłaniając sięsłabością. On nie żyje" powiedział Stanley, a ja odpowiedziałam: Tak, on nie żyje".Mówiło swoim przyjacielu, a ja o tobie.I stało się, jakbyśmy się znali już w dniu, kiedy obojestraciliśmy tych, których kochaliśmy.Edward zmarł na AIDS, ty padłeś ofiarą innej pandemii,która pustoszy świat.Usiadł przy moim łóżku, zapytał, czy mogłam płakać, a ponieważmówiłam prawdę, wyznał mi, że on też nie potrafi uronić łzy.Wyciągnął do mnie rękę, ja jąujęłam i z naszych oczu popłynęły łzy, które miały oddalić ode mnie ciebie, a od niegoEdwarda.f& f& f&Anthony Walsh podziękował za napój podany przez stewardesę.Zerknął na tył samolotu.Był prawie pusty.Julia siedziała z przodu, dziesięć rzędów przed nim, przy oknie, zapatrzona wniebo.f& f& f&Po wyjściu ze szpitala wyprowadziłam się z domu, a twoje listy przewiązałam czerwonąwstążką.Schowałam je do szuflady biurka w moim pokoju.Nie musiałam już ich czytać, żeby jepamiętać.Spakowałam walizkę i wyszłam, nie żegnając się z ojcem, bo nie mogłam mudarować, że nas rozdzielił.Oszczędności, które gromadziłam, żeby kiedyś do ciebie wrócić,RLwykorzystałam, by żyć z dala od ciebie.Kilka miesięcy potem zaczęłam karierę rysowniczki inowe życie bez ciebie.Stanley i ja spędziliśmy razem dużo czasu.Tak zrodziła się nasza przyjazń.Wtedypracował na targu w Brooklynie.Zwykle spotykaliśmy się na moście.Czasami staliśmy przezkilka godzin oparci o balustradę i patrzyliśmy na płynące po rzece statki.Spacerowaliśmy teżwzdłuż brzegów.On opowiadał mi o Edwardzie, ja mówiłam o tobie, a kiedy wieczoremrozstawaliśmy się, by wrócić do domów, każdemu z nas towarzyszyła ożywiona cząstkaukochanego.Szukałam cienia twojego ciała w cieniach drzew na chodniku, rysów twojej twarzy wnurtach rzeki Hudson.I na próżno szukałam twoich słów w szumie wiatru omiatającego miasto.Przez dwa lata przywoływałam każdą wspólną chwilę w Berlinie.Czasami śmiałam się z nas,ale nieustannie myślałam o tobie.Twój list nigdy do mnie nie dotarł, Tomasie.Ten, z którego dowiedziałabym się, że żyjesz.Nie wiem, co w nim napisałeś.To było prawie dwadzieścia lat temu, a ja mam dziwne wrażenie,że wysłałeś go wczoraj.Może po tylu miesiącach bez wiadomości ode mnie chciałeś mipowiedzieć, że nie zamierzasz już czekać na lotnisku.%7łe od rozstania upłynęło za dużo czasu.%7łe być może nadeszła chwila, gdy uczucie umiera.Miłość także ma swą jesień dla tego, ktozapomniał, jak było mu z tym drugim.Może przestałeś wierzyć, a może straciłam cię z innychpowodów.Prawie dwadzieścia lat wędrówki listu od nadawcy do adresata to przecież bardzodługo.Już nie jesteśmy tacy sami.Czy pojechałabym znowu z Paryża do Berlina? Co by sięstało, gdyby nasze spojrzenia ponownie się spotkały, gdybyśmy stali po dwóch stronach muru?Czy otworzyłbyś przede mną ramiona, jak wówczas, w ten listopadowy wieczór tysiącdziewięćset osiemdziesiątego dziewiątego roku przed Knappem? Czy ruszylibyśmy ulicamimiasta, które odmłodniało, podczas gdy nam przybyło lat? Czy dziś twoje usta byłyby równiesłodkie? Może ten list powinien zostać w szufladzie biurka, może tak byłoby lepiej.f& f& f&Stewardesa położyła ręką na jego ramieniu.Nadszedł czas, żeby zapiąć pasy, samolotpodchodził do lądowania w Nowym Jorku.f& f& f&RLAdam musiał spędzić część dnia w Montrealu.Pracownik Air Canada starał się być dlaniego jak najmilszy, ale, niestety, jedyne wolne miejsce znalazło się w samolocie, którystartował o szesnastej.Adam raz po raz dzwonił do Julii wciąż odzywała się poczta głosowa.RLf& f& f&Tym razem z okien samochodu mknącego autostradą widać było drapacze chmurnaManhattanie.Lincoln wjechał do tunelu imienia Lincolna. Mam dziwne wrażenie, że u córki nie jestem mile widziany.Właściwie byłoby mirównie dobrze we własnym domu, jak na tym twoim paskudnym stryszku.Wrócę w sobotę,żeby wejść do skrzynki, zanim po nią przyjadą.Lepiej będzie, jeżeli zadzwonisz do Wallace'a,żeby się upewnić, że go tam nie zastanę powiedział Anthony, podając Julii kartkę znumerem telefonu. Twój majordomus wciąż mieszka u ciebie? Nie wiem, co właściwie robi teraz mój sekretarz.Od śmierci nie miałem okazjizapytać go o plany i rozkład zajęć.Jeżeli jednak chcesz uchronić go przed zawałem, tosprawdz, czy nie ma go w domu, zanim się tam pojawimy.Powiedz mu, co tylko chcesz, bylewyniósł się stamtąd na tych kilka dni.Julia bez słowa wybrała numer Wallace'a.Usłyszała nagranie informujące, że po śmiercipracodawcy sekretarz wziął miesięczny urlop.W tym czasie nie było możliwościskontaktowania się z nim.W pilnych sprawach związanych z interesami pana Walsha należałozwracać się bezpośrednio do jego notariusza. Możesz być spokojny, droga wolna! powiedziała do ojca, chowając telefon dokieszeni.Pół godziny pózniej samochód zaparkował przed rezydencją Anthony'ego Walsha.Juliaspojrzała na fasadę.Jej oczy zatrzymały się na balkonie na drugim piętrze.Pewnegopopołudnia, wracając ze szkoły, zobaczyła matkę, która niebezpiecznie przechylała się przezbalustradę.Co by się stało, gdyby Julia jej nie zawołała? Na widok córki matka pomachała jejręką, jakby tym gestem mogła wymazać z pamięci to, co zamierzała zrobić.Anthony otworzył walizkę i podał jej komplet kluczy. Zaopatrzyli cię także w klucze? Po prostu wzięliśmy pod uwagę, że nie zechcesz ani zatrzymać mnie u siebie, aniwyłączyć przed terminem.Otworzysz? Wolałbym, żeby sąsiedzi mnie nie zobaczyli. Czyżbyś znał swoich sąsiadów? To dla mnie nowość! Julio! Już dobrze westchnęła, obracając gałkę masywnych, stalowych drzwi.RLRazem z nią do domu dostało się światło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]