[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jaką?A jednak mieli.- Które z nas jej to powie?Klara zamarła z kieliszkiem różowego wina w dłoni.- Ty.Ty jesteś lekarzem.- A ty najlepszą przyjaciółką.- Jacek, proszę.Jacek westchnął.- Masz rację, Bogusiu.Ja jej to powiem, zwłaszcza że ja ją w to wszystko wciągnąłem.W sensie, namówiłem Jerzego.Klara była już trochę zniecierpliwiona, poza tym wydało jej się, że Jacek trochębredzi.- Jacek, przestań.W co mnie wciągnąłeś, w ojca? Mów, o co chodzi.- Powiem ci.Bogusiu, ja już tylko herbaty poproszę, będę jechał.No więc słuchaj,Klaro.Twój ojciec nie umarł z powodu choroby.To znaczy, oczywiście, z powodu choroby,ale to nie ona bezpośrednio go zabiła.- Jacek, co ty mówisz?.- Mówię, że twój ojciec, doświadczony lekarz, nie chciał czekać na śmierć, tylko.zgłosił się do niej sam.Klara była przerażona.- Jak to?! Jacek, Bogusiu! Jak to się stało?!- Klaro, przepraszam cię, nie wiedziałem, jak ci to najłagodniej powiedzieć.Alesłuchaj, co jest najważniejsze.Nie cierpiał.Pamiętaj, że był doskonałym lekarzem, umiałleczyć.no i okazało się, że umiał też.wręcz przeciwnie.- Głos mu zadrżał.- Klaro.ja gorozumiem.Nie wiem, czy w jego sytuacji podjąłbym taką samą decyzję, ale rozumiem,dlaczego on ją podjął.- Ja się domyślam, oczywiście.trochę rozmawialiśmy z ojcem o chorobie.ogólnie.Mówił różne rzeczy, ale ja nie sądziłam, że on sam.Właściwie co zrobił?- Kroplówkę z morfiny.Usiadł przedwczoraj mniej więcej o tej porze, z widokiem nagóry i zachód słońca, owinął się kocem, podłączył sobie kroplówkę i zasnął.- Boże.kto go znalazł? I kiedy?- Bogusia rano.Jechała do pracy.Wyszła z domu, a on tak siedział.Kroplówka zeszłado zera już dość dawno.Bogusia podała Klarze kubek gorącej herbaty.- Proszę, wypij.Jak się czujesz? Jacek, może jakiś łagodny środek.Klara pokręciła głową.- Nie trzeba, dziękuję.O Boże, biedny tato.- Biedny - przytaknęła Bogusia.- Ale dzięki tobie przez jakiś czas był szczęśliwy.Niekręć głową, mówił mi to.On się pożegnał z życiem, jeszcze zanim przyjechałaś.- Dlaczego nie poczekał?- Na ciebie? Tego nigdy nie będziemy wiedzieć.Może nie chciał już cierpieć, możebał się.- Czego?- Klaro, nie rozpamiętujmy jego motywów.Zrobił, jak zrobił.To była jego decyzja.Janie wiem, czy była dowodem odwagi, czy tchórzostwa, nie chcę wiedzieć.Ja jestem zwykłąpielęgniarką, moim zadaniem jest pomagać.Ale nie osądzam.- Słuchajcie.kto jeszcze o tym wie?Jacek uśmiechnął się krzywym uśmiechem.- Nikt.Być może Liza Kózka, ale ona jak zwykle udaje, że jej nie ma.Jerzy zostawiłkilka listów.Dla ciebie przede wszystkim, ale musieliśmy ci naświetlić sytuację, zanim ci gooddamy.Do Bogusi, do mnie.Do policji, na wypadek gdyby się wydało.Ale się chyba niewyda.Klaro, ty, oczywiście.- Oczywiście.- Ze świadectwem zgonu nie było problemu, wszyscy wiedzieli o jego chorobie i otym, że w każdej chwili mogło się wydarzyć.to, co się wydarzyło.- Możecie mi dać jego list?- Tak, jasne.Ale Klaro, mam do ciebie prośbę.Zanocuj dzisiaj u Bogusi.Będę ociebie spokojny.Jutro, jeśli zechcesz, możesz pójść do siebie.Proszę cię, dzisiaj nie bądźtwardzielką.- Wy się naprawdę o mnie martwicie?- I to podwójnie - odpowiedziała Bogusia.- Po pierwsze, ze względu na Jerzego.jużteraz na pamięć Jerzego.A po drugie, z powodu ciebie samej.Już ci Jacek kiedyś powiedział:pasujesz do nas.Polubiliśmy cię wtedy, kiedy tu byłaś.- Z wzajemnością.- No więc umowa stoi? Zostajesz u mnie?- Zostaję.Do jutra.A jutro zobaczę.- Jutro już będziesz wypoczęta i należycie przytomna.Jacek, daj Klarze list, niechsobie tu posiedzi i poczyta, a my chodźmy jeszcze na moment do domu.Chwilę później Klara została na ganku w towarzystwie jedynie dzbanka herbaty ikoperty zaadresowanej zdecydowanym pismem: „Dla Klary, mojej Córki”.Serce biło jej mocno.Rozdarła kopertę i wyjęła pojedynczą kartkę.Klaro, kochana dziewczynko.Żaden ze mnie pisarz, więc nie mogę Ci napisać, jakbardzo jestem szczęśliwy, że przyjechałaś, a zwłaszcza że okazałaś się właśnie taka.Śliczna,dobra i mądra.Całe lata sobie Ciebie wyobrażałem - i okazało się, że dobrze myślałem.Jestem idiotą, bo za późno Cię poprosiłem o spotkanie.Najważniejsze jednak, że sięspotkaliśmy.Kochana Córeczko, bardzo Cię przepraszam, że znów naraziłem Cię na stres.Nie będęjednak czekał ze spokojem na to, co moja choroba zechce ze mną zrobić.Są już pewne znakina niebie i ziemi, których nie będę Ci opisywał, bo po co.Uwierz mi, przemyślałem to, cochcę zrobić.Wybacz mi, bo powoduje mną egoizm.Ale i Ty nie chciałabyś mieć ojca-rośliny.Nawet jeśli teraz myślisz inaczej.Zresztą i rośliną nie pobyłbym długo.Oczywiście, odchodzę z żalem, ale i ze świadomością, że tak jest lepiej.Chcę, żebyśmnie zapamiętała, żebyś lubiła tę odrobinę pamięci o mnie.Kochanie, zostawiam Ci testamentowo dom.Co z nim zrobisz, Twoja wola.Miłobyłoby, gdybyś w nim pomieszkała choć trochę, ale jeśli wolisz, po prostu go sprzedaj.Zostawiam Ci też trochę pieniędzy, będziesz miała na podatki i inne potrzeby.Mam do Ciebietylko jedną prośbę - nie skrzywdź Lizy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]