[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Azya pisał Aubieński ta część świata największym się zaszczycaawantażem nad inne, bo pierwszego Człowieka i Patriarchę Adama wydałaz siebie na rozmnożenie rodzaju ludzkiego, i inne Części Zwiata osadziłaludzmi.Monarchie najpierwsze u siebie założyła, zacząwszy po potopie odMonarchii Chaldejskiej albo Assyryjskiej, która trwała aż do Sardanapala.Azya najpierwsza jest Nauczycielką Praw, Nauk i Rzemiosł rozmaitych, jakoi rozmnożycielką Religii różnych po Zwiecie błąkających się.Wiara Zwiętanajpierw tam zaszczepiona, a potem Sekta Mahometańska przez Diabławymyślona w Arabii założona górę wzięła.Wiara Pogańska, %7łydowska tamtakże wzięły swój początek.I czytałem dalej u Aubieńskiego:.Witsen na swoim atłasie wydanym roku 1687 dzieli Tartarię na trzyCzęści Generalne: Południową, Zrednią i Północną.Oczywiście interesowała mnie przede wszystkim Tartaria Północna.graniczy ona na południe ze Zrednią, na Zachód z Moskwą Północną, agdzie indziej z Morzem, i ta część jest większa od dwóch pierwszych.Zamyka w sobie Syberię, Tyngolfę, Obdorę, na Północ Rzeki Oby i Pizydę.Między Rzeką Leną i Morzem jest także kraj obszerny, ale pusty iniepoznany dobrze, gdzie Witsen kładzie Daurię, Jugagir, Jakuty, Gilaki,Tuwkow i Ziembla-Gilet-Zkaja.Tam właśnie, w tym kraju obszernym, ale pustym i niepoznanym, leżał Ałbazin.Stary, poczciwy ksiądz Władysław Aubieński, scholastyk krakowski, kanonikgnieznieński, proboszcz infułat łaski, pokazał mi swój Ałbazin, wskazał to, czego nie mogłemznalezć u współczesnych geografów! Jakże mogłem nie dziękować mu za to dobrodziejstwo inie przymknąć oczu na wiele uroczych andronów i głupstw, które naplótł w swej księdze ozachwycającym tytule.3Przeczytałem u Aubieńskiego o Syberii, że ziemia to wielka.napełniona wszystkimi górami i puszczami wielkimi, gdzie Ludzie sąjak dzicy, i tylko samymi rybami suszonymi żyją i chlebem z ryb suszonychna mąkę zmełtych, i zwierzyną, pod Niebem zawsze mieszkają Tu największełowy odprawują na sobolów, których pod utratą życia bić się nie godzi tylkona Skarb Carski, kondemnowani tylko na śmierć i niewolnicy tam posyłanibywają do tych łowów pod dyrekcją Oficerów, tak zaś są doskonali, że dlaniezepsucia futra w nos sam utraflają sobola strzałami.Ciż zaś strzelcy taksię zapędzili za tą zwierzyną, że już doszli do rzeki Amur granic Chińskich,gdzie Car Moskiewski wystawić kazał Fortecę zwaną Nerczinkoi nagranicach Tartarii Chińskiej, i z tej przyczyny Moskwa miewa kłótnie częstez Chinami.Ałbazin znajdował się o wiele dalej na wschód niż Nerczyńsk i o wiele bardziej chyba byłsolą w oku Chińczyków.Wydawało mi się, że dowiedziałem się już, dlaczego Chińczycynapadli na Ałbazin.Niestety, o samym Ałbazinie nie napisał nic Aubieński.Ale czy możnamieć o to pretensje? Zapewne stary infułat nie słyszał nic o dowódcy Ałbazina, Polaku-pułkowniku.Pod koniec maja 1960 roku napisałem list do ministra kultury i sztuki z prośbą oumożliwienie mi wyjazdu do Rosji w celu odnalezienia tropów pułkownika-Polaka, który naddalekim Amurem zbudował ałbazińską warownię.W liście swym zaznaczyłem, że z uwagi nabardzo ryzykowny i dość dziwaczny charakter mego przedsięwzięcia jestem gotów ponieśćwszelkie koszty finansowe związane z podróżą, proszę tylko o umożliwienie mi uzyskaniapaszportu i wizy oraz pozwolenie na zakup odpowiedniej ilości dewiz.Wyłuszczyłem takżewszystkie wiadomości, jakie do tej pory udało mi się zgromadzić w związku ze sprawąAłbazina i jego budowniczego.Pismo włożyłem do najpiękniejszej koperty, jaka była w mym posiadaniu, starannie jązalepiłem i wysłałem listem poleconym. Teraz już na pewno będę mógł sprowadzić sobie żywego lwa myślałem wracając zpoczty do domu.Ale w głębi duszy nie wierzyłem, że minister zechce mi pomóc.Tropienie śladów tajemniczego pułkownika wymagało zresztą bardzo wielu zabiegów.Nawet podróż palcem po mapie okazuje się kosztowna, wymaga bowiem kupna wielu3 Zwiat we wszystkich swoich częściach większych i mniejszych, to jest w EUROPIE, AZJI, AFRYCE,AMERYCE, w Monarchiach, Królestwach, Xięstwach, Prowincjach, Wyspach y Miastach, geograficznie,chronologicznie y historycznie określony spisaniem Religii, Rządów, Rewolucji, Praw, Zwyczajów, Skarbów,Ciekawości y Granic każdego Kraiu, z Autorów Francuskich, Włoskich, Niemieckich, Polskich zebranymprzyozdobiony.Dla ciekawego a nie próżnującego oka Polskiego podany.szczegółowych map.Trzeba mi było pieniędzy na wyjazd do miast, w których istniejąbiblioteki zasobne w stare książki.Wyjazdy te pociągały za sobą korzystanie z bezpłatnegourlopu.Byłem zaś w poważnych kłopotach finansowych moja pensja redaktorska niezaliczała się do pokaznych, dla swej gazety pisałem raczej mało, a książka, nad którąpracowałem, została odrzucona przez wydawnictwo.Zwróciłem się o stypendium do Związku Literatów Polskich i otrzymałem odpowiedzodmowną.Nawet bez podania powodów.Rad nierad musiałem więc pewnego dnia, a ściśle 15 czerwca, zapukać do WydziałuKultury Rady Narodowej w mym wielkim, siedemsettysięcznym mieście.W Wydziale Kultury pracowało aż trzech dobrze mi znanych poetów, jednym z nich byłserdeczny przyjaciel Robert.Minister z pewnością okaże się wielkim biurokratą mniemałem i w ogóle nie zechceodpowiedzieć na mój list.Ale tutaj mam do czynienia z poetami.Któż, jak nie poeta, pojmiemoją tęsknotę za Ałbazinem?Poeta Robert starszy instruktor kulturalno-oświatowy przyjął mnie bardzo serdecznie.Bywając codziennie w moim domu, chyba aż do znudzenia znał historię moich poszukiwań.Atoli w Wydziale Kultury on stanowił osobę urzędową, a ja zszedłem do roli zwykłegopetenta.Wysłuchawszy więc po raz setny opowieści o Ałbazinie, wydał z siebie pomrukzadowolenia, poklepał mnie po ramieniu, a potem zawiódł przed oblicze nadradcy wydziału poety S.Poeta S., przemiły sześćdziesięcioletni staruszek, pochodził ze Stanisławowa. U nas, w Stanisławowie powiedział, gdy przedłożyłem mu swoją sprawę żył swegoczasu niejaki Jojne Kotylin, szewc, człowiek porządny, acz biedny i obarczony liczną rodziną.Wuj Jojne Kotyliona, bardzo bogaty %7łyd, umierając darował swemu siostrzeńcowi stary, alepięknie oprawiony modlitewnik.Pan, drogi redaktorze, odnalazł na podłodze interesującąkarteczkę, zaś Jojne Kotylion czytając pewnego dnia modlitewnik natrafił w nim na list, wktórym widniały słowa: Czekam w piątek na moście.Wziąwszy pod uwagę fakt, żekarteczka z tymi słowami znajdowała się w modlitewniku, Jojne Kotylion wywnioskował, żew ten dziwny, acz nieoczekiwany sposób dał mu znak sam Pan Bóg.Jojne Kotylion nie dziwiłsię, że sam Pan Bóg chce się z nim spotkać w piątek na moście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]