[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuje, że jej majtki w kroku są wilgotne, manadzieję, że tylko od potu.W chwili gdy wchodzi na podmokłe pole, rozlega się dzwonek.Madeleine dostrzega rzędy uczniów znikających w drzwiach.Zaczyna po drodzepodskakiwać, gdyż kiedy jest się zdyszanym od biegu, to niesamowite, jak łatwo siępodskakuje i w ogóle nie czuje zmęczenia, posuwa się naprzód niemal tak szybko, jakby siębiegło.Dopada końca szeregu czwartoklasistów w chwili, gdy jej koledzy i koleżankiwchodzą gęsiego do środka obok pana Marcha, który stwierdza: - Wyglądasz dziś szczególnierześko, panno McCarthy.Idąca z przodu Auriel odwraca się i zatyka nos, a Lisa naciąga sobie fałdy skóry podbrodą, więc trudno Madeleine zachować powagę.- Dziękuję panu - odpowiada i słyszy we własnym głosie lizusostwo obrzydliwegoEddiego Haskella.W sali, kiedy siada w ławce, z ulgą stwierdza, że majtki już wyschły.Przed nią nabiurku pana Marcha spoczywa ogromny placek z jedenastoma świeczkami, które wyglądająna nim jak drzewa rzadko rosnące na prerii.- Moja żona go upiekła.Pani March.Ciekawe, jak to wygląda, gdy on się na niej pokłada.Zciąga folię ioblizuje kciuk.- Niech wstanie dziewczynka, która ma dzisiaj urodziny.Wstaje Grace Novotny, zagryza kącik ust i wbija wzrok w podłogę.Klasa śpiewaHappy Birtbday z zapałem dziewięciolatków, którzy wiedzą, że zaraz zostaną poczęstowaniciastem.Philip Pinder z kilkoma chłopakami nucą:  Wyglądasz jak małpa i pachniesz jakona". Pan March zapala świeczki.- Niech dziewczynka, która ma dzisiaj urodziny, wystąpina środek.Grace urosła.Zwykle dopiero po letnich wakacjach zauważa się, że ktoś jest wyższy,ale Grace wystrzeliła tak nagle - przynajmniej teraz pasują na nią niektóre ubrania, które musinosić.Madeleine jest szczęśliwa, że jest sobą.Być Grace Novotny wydaje się udręką nie dozniesienia.Zaokrągliły jej się piersi.Rysują się na niej jak czapeczki.Cycki.Philip Pinder jużwypróbował na niej wykręcanie sutków.Grace się rozpłakała.Wykręcanie sutków strasznieboli, chłopcy robią to sobie bez przerwy, ściskają fałdy skóry wokół sutków i szarpią.Sterczące od niedawna piersi Grace to zupełnie co innego, na ich tle nawet Sara i Philipsprawiają wrażenie czystych.Natomiast w Grace dojrzewa coś obmierzłego.Na biurku pana Marcha płoną świeczki wetknięte w placek.- No nie stój tak,dziewczynko, dmuchaj.Grace dmucha i dmucha, aż pokrywa zarazkami całą powierzchnię ciasta.Pan March kroi je na trzydzieści kawałków, oświadczając: - Pani March nigdy dotądnie musiała piec takiego olbrzymiego placka.Madeleine zastanawia się, jak wygląda jego żona.Też jest gruba? Nie jada chudego?Wszyscy kolejno podchodzą po kawałek placka na bibułce.Jedzą w milczeniu.Niektórzy nie ruszają polewy, wiadomo dlaczego: zarazki Grace.Madeleine nie może sięzmusić, żeby chociaż spróbować.Dwa rzędy dalej Claire McCarroll zjada samą polewę.Madeleine zamyka oczy i stara się nie zauważać zapachu ciasta.- Co z tobą, dziewczynko, nie lubisz placka z polewą czekoladową?- Nie jestem głodna - odpowiada Madeleine.Poza tym wielki post jeszcze się nieskończył.Stoi obok niej.- Od kiedy to głód ma znaczenie, gdy w grę wchodzi placek z polewączekoladową? Klasa śmieje się uprzejmie.Pan March bierze jej kawałek, dzieli go na połowę i częstuje Sarę i Grace.Pół godziny pózniej wykonują w skupieniu ćwiczenie ortograficzne, gdy naraz Gracewstaje z krzesła, żeby naostrzyć ołówek, i Madeleine dostrzega plamę krwi z tyłu jejspódnicy,- Grace - mówi głośno Madeleine.Pan March podnosi wzrok.Grace odwraca się do Madeleine.- Co?I wtedy nauczyciel widzi to co wcześniej Madeleine, a wraz z nim uczniowie siedzący w przednich ławkach.Z gardeł wyrywa się mimowolny jęk.- Skaleczyłaś się - stwierdza Madeleine, w miarę możliwości grzecznie.- Dziewczynko - mówi pan March i Grace domyśla się, że to do niej, więc odwraca siędo niego twarzą i teraz rozlega się jęk uczniów siedzących z tyłu.Grace odwraca siębłyskawicznie, jakby ukąsiła ją pszczoła, luzne fałdy fruwają w powietrzu.Wykręcając szyję,widzi tył swojej spódnicy i krzyczy.Zawodzi.Dołączają do niej niektóre dziewczynki wklasie, a kilku chłopców rechocze.Pozostali po prostu się gapią.Krew.Z tyłka.Lisa Ridellwsunęła głowę między kolana - jej ojciec jest lekarzem, powiedział jej, co ma robić, kiedyzrobi jej się słabo.Grace szlocha z szeroko otwartymi ustami, przezroczysta ślina spływa jej zkącików ust, jej spojrzenie wędruje od krwawej plamy do Madeleine, jakby Madeleine miałaz tym coś wspólnego.- Cisza - nakazuje pan March, a potem wstrząsające łup!, pręta uderzającego o blatbiurka.Grace milknie.- Miejsce tej dziewczynki jest w domu - mówi.- Chętni?Pyta, czy ktoś odprowadzi do domu Grace z zakrwawionym tyłkiem, dlaczego niewezwie karetki? Grace wpatruje się w Madeleine, jakby Madeleine była drobiną na liniihoryzontu, okrętem.Och, nie.Madeleine już to przeczuwa.Zgłosi się na ochotnika.Widzisz?Trzeba było wyrzec się Bugsa na czas wielkiego postu, a teraz musisz się poświęcić i pójść zGrace Novotny do domu.Jej ręka już się podnosi z ławki.- Sara Nolan - mówi pan March.- Ty odprowadzisz tę dziewczynkę do domu.Spojrzenia wszystkich przenoszą się na Sarę.Ta ani drgnie.Wszyscy jakby zastygli.Grace, kwiląc, idzie wolno w stronę wiszących kurtek.Zciska sukienkę z tyłu, żeby nie widaćbyło plamy.- Jak mucha w smole - stwierdza pan March i klasa śmieje się z wdzięcznością.-Panno Nolan?Sara zrywa się i raznym krokiem podchodzi do wieszaków, nakłada kurtkę, zapina iczeka z założonymi rękami, a Grace zdejmuje z haczyka zapinany sweter i zawiązuje go sobiena biodrach, żeby zasłaniał plamę.- W porządku.Koniec przedstawienia, czwartoklasiści.Otwórzcie podręcznikiortografii na stronie czterdziestej pierwszej.Madeleine zerka do tyłu.Grace zamarznie bez swetra.Madeleine wstaje bezpozwolenia, bierze swoją kurtkę i daje ją Grace.Ta wkłada ją bez słowa, jak lunatyczka, iwychodzi z sali.Madeleine wraca do ławki.Teraz wszystkie spojrzenia skierowane są na nią.- Oto prawdziwa samarytanka - stwierdza pan March. Zmiech.Napięcie zostało rozładowane.Madeleine kłania się w pas.- Dziękuję, panno McCarthy.Możesz już usiąść.W jego głosie nie słychać złości.Brzmi tak jak zawsze.Jakby zmuszony był drwić zczegoś, co w gruncie rzeczy okropnie go męczy.Po lunchu Grace pojawia się w szkole w nowej sukience.Na przerwie zostaje w klasiei karmi sałatą myszoskoczka - Philip Pinder o mało go nie wykończył, przeganiając go popodłodze, jakby był zabawką na kółkach.Od tamtej pory myszoskoczkiem opiekuje sięGrace.Dwie minuty przed trzecią pan March otwiera dziennik. Następujące dziewczynki.".Uczniowie wyciągają z szuflad swoich ławek podręczniki - wszyscy z wyjątkiem Joyce Nutt,Diane Vogel, Sary i Grace.Utarło już się nawet wobec nich określenie  dyżurne".Pozostałych przestało obchodzić, co one robią, stało się to nieodłącznym elementem życiaklasy pana Marcha [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Moning Karen Marie Szaleństwo 01 MacKayla Lane 01. Mroczne szaleństwo
    Karen Marie Moning Highlander Series #03 The Highlander's Touch
    § Eriksson Kjell Komisarz Ann Lindell 06 Okrutne gwiazdy nocy
    Moning Karen Marie Highlander 02 Poskromić Szkockiego Wojownika
    Dana Marie Bell Maggie's Grove 01 Blood of the Maple
    marie rochelle tycoon's club series 02 boss man
    Karen Marie Moning Highlander 01 Ponad mgłš Szkocji
    Moning Karen Marie Highlander 01 Ponad mgłš Szkocji
    Cleeves Ann Kwartet szetlandzki 01 Czerń kruka
    Elizabeth Lapthorne Rutledge Scent Of Passion
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ksmwzg.htw.pl