[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie tacy jak Peterus nie kończązatłuczeni na śmierć.No dobrze, to się zdarza, alewówczas niemal zawsze motywem są pieniądze.Grupawyrostków szukających alkoholu, gotówki, ewentualniesamochodu może pobić starego człowieka, czasem bardzobrutalnie.Rzadko jednak planują napad z wyprzedzeniem.Często w charakterze broni używają tego, co akuratwpadnie im w rękę: patelni, młotka, kawałka drewna naopał.Tym razem nic podobnego się nie zdarzyło.Nieudało się znalezć narzędzia zbrodni, ani nawet odciskubuta czy śladu opon.Przeciwko koncepcji o rabunku przemawiał równieżfakt, że dom wyglądał na kompletnie nietknięty.Dyskutując dziś rano nad sprawą, jednomyślnie uznali, żenapastnik został spłoszony i uciekł, zanim zdążył sięwłamać.Haver krążył wokół wózka do przewożenia ciała.Wtowarzystwie zmarłego odczuwał spokój.Zbliżyli się dosiebie.Dobrze, że lekarz ze Skanii wyszedł.To, czegoszukał Haver, nie leżało w gestii patologa.I nie dawałosię ująć w raporcie.Blomgren miał dużą, nieco posępną twarz.Niewykluczone, iż na to wrażenie rzutował tonpożegnalnego listu, ale Haver mógłby przysiąc, żepracowite życie Petrusa nie było łatwe ani beztroskie.Ikto wie, czy nie trochę smutne, bo nawet piękna okolicadomu nie potrafiła zrównoważyć melancholijnejatmosfery, która cechowała Vilsne.Teraz kończył się pazdziernik, w maju wyglądało tuinaczej.Może wtedy optymizm tego miejsca ogłuszał jakśpiew ptaków na wiosnę.Blomgren mógł siedzieć wogrodzie z filiżanką kawy, albo nawet z małym drinkiem,i cieszyć się myślą o tym, że szopa aż pęka od drewna naopał, że Dorotea wpadnie na pogawędkę, że.Ola Haver stworzył dla starszego pana milsząegzystencję, ofiarował mu inny, bardziej pokrzepiającylos, przekształcił ociężałość i głębokie bruzdy jego twarzyw oznaki mądrości, doświadczenia, bezpieczeństwa.Podspojrzeniem inspektora zmarły Urósł do roli człowieka,który niczego się nie bał.Wszystko wskazywało na to, że w życiu Petrusa niebyło żadnej kobiety, w każdym razie od wielu lat.AleHavera dręczyły wątpliwości.Musiał ktoś być, w dodatkunieopodal.Inaczej Blomgren nie napisałby takiegopożegnania.Zemsta? Czy dlatego go zamordowano? Teoria natemat zemsty wydawała się zbyt pokrętna, nawetzałożywszy, że niełatwo jest zrozumieć logikę zbrodni.Jako najbardziej wiarygodna wydawała się koncepcjasfuszerowanego rabunku, podczas którego zabójcę cośspłoszyło.Inspektor nie mógł jednak się pozbyć uczucia,że śmierć Blomgrena została zaplanowana.Zadzwonił telefon.Sammy Nilsson.Haverzrelacjonował mu wyniki autopsji.Nilsson chrząknął.Sprawiał wrażenieniezadowolonego, jakby miał nadzieję na sensacyjneodkrycia, po których należy już tylko aresztowaćsprawcę. Uważam, że musimy bardziej wniknąć w życieBlomgrena ciągnął Haver. Motyw może się kryćgłęboko w przeszłości. Moim zdaniem to niezbyt prawdopodobne.Haver uśmiechnął się.Cały Sammy, niemal zawszeodrzucał jego sugestie.Zwykle żarli się jak pies z kotem,co bywało po prostu męczące, ale często ich sprzeczkiposuwały naprzód śledztwo. A co ty myślisz? Rabunek z zabójstwem odparł lakonicznieNilsson. No wiesz, może w tym domu było coś, cośmyprzegapili.Albo raczej czego braku nie zauważyliśmy, bonie wiedzieliśmy, ze powinno tam być. Na przykład? Kupa forsy, złoty zegarek, zbiór znaczków, obrazkupiony w latach czterdziestych, który teraz jest wartfortunę. A to jest prawdopodobne? Farmer, kolekcjonersztuki? Facet mógł nie mieć pojęcia, że trzyma w domu cośtak cennego obstawał przy swoim Nilsson.Haver nic nie odpowiedział. Chyba trzeba pogadać z sąsiadką i przyjacielem zdzieciństwa.Kto się tym zajmie? Ann. Dobra powiedział Nilsson. Już wracasz? Nie, teraz jadę do Jumkil. Aha, to wez ze sobą Allana.Przyda mu się trochęświeżego powietrza.Rozłączyli się.Haver wiedział, że Sammy zadzwoniteraz do Ann i zaprezentuje jej swoją teorię o kradzieżydzieła sztuki.Mężczyzna przed nią śmiał się.Ubrany był w krótkązieloną kurtkę i spodnie z wystrzępionymi nogawkami,szedł szybkim, miarowym krokiem i właśnie skręcił przybudynku Wlamagasinet, kiedy znalazła się tuż obok.W oknie wystawowym stała biała kanapa.Mężczyzna podszedł do szyby i przechylił głowę.Anndostrzegła, że próbował odczytać cenę z małej etykietki,przyczepionej na samym skraju mebla.Wtedy go poznała.Rosander, którego kiedyś przez moment podejrzewali omorderstwo, ale został oczyszczony. Za droga powiedziała.Rosander odwrócił się gwałtownie. Ho, ho, popatrzcie, kogo tu mamy zawołał.Gliny.Lindell nie znosiła, kiedy tak ją nazywano, aleskinęła mu na powitanie i uśmiechnęła się. Co nowego? zapytał.Uśmiech Ann znikł.Popatrzyła na Rosandera.Byłtaki sam jak zawsze.Rozmamłany, ale z drwiącymwyrazem nieco obrzmiałej twarzy.Pokręciła głową,próbując wymyślić stosowną odpowiedz, ale tylkopołożyła mu dłoń na ramieniu, a potem odeszła.Rosanderzostał, gapiąc się bezmyślnie.Prawie biegła.To niespodziewane spotkanieoznaczało konfrontację ze wspomnieniami raniącymi jaknóż.Po raz pierwszy zobaczyła Rosandera w tym samymczasie, kiedy poznała Edvarda.Obaj pochodzili z tejsamej miejscowości.Edvard, mężczyzna, którego kochałai któremu pozwoliła odejść.Może nadal byli ze sobą w kontakcie? O czymmiałby z nią rozmawiać Rosander, jeśli nie o wspólnychznajomych? Ann nie chciała niczego wiedzieć, nie chciałasłuchać żadnych nowin.Zerknęła przez ramię.Nadal tam stał.Zwolniłakroku.Zaczęło mżyć.Po chwili zdała sobie sprawę zprzenikliwej wilgoci pazdziernikowej mgły, którapogrążyła ulicę Sala w szarym piekle ciemności, które niechciały ustąpić.W drzwiach komisariatu wpadła na Olę Havera. Rozmawiałaś z sąsiadką? Nie było kiedy ucięła krótko.Haver wytrzeszczył oczy.Miała ochotę powiedziećmu, żeby spadał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]