[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy więc zadzwoniła komórka i zobaczył na ekranie numer Fran Hunter,powiedział:- Posłuchaj, mamo, mam pilny telefon.W związku ze sprawą Ross.Napewno sobie wyobrażasz, jak tu jest.Absolutne szaleństwo.Muszę odebrać.- Oczywiście - odparła pokornie, bo rzeczywiście mogła sobie wyobrazić.-Przepraszam.Wiem, że masz inne sprawy na głowie.- Oddzwonię do ciebie.Jeżeli mi się uda, jeszcze dziś wieczorem.- Już ża-łował, że był wobec niej tak szorstki.- Wtedy wrócimy do tematu.171- Jeszcze ktoś inny interesuje się Skerry - mówiła szybko, gdy tymczasemkomórka grała w tle swoją idiotyczną melodyjkę.- Wnuk Williego.Ten, któryposzedł do rolniczego college'u.Chce wrócić do domu.- Potem odłożyła słu-chawkę.W każde Boże Narodzenie brylowała w jasełkach.Wiedziała, jak dra-matycznie zakończyć rozmowę.- Halo?Odruchowo nacisnął guzik odbioru, ale myślał o czym innym i dopiero pokilku sekundach usłyszał, jak Fran woła: Halo, halo , niczym pasażer, którystracił zasięg w pociągu wjeżdżającym do tunelu.W końcu się odezwał.- Znalazłam tę drugą dziewczynę - zawołała rozpaczliwym tonem.Słowa wpadały kolejno do jego ucha, kamyki rzucane z klifu do wody. Zna-lazłam/tę/drugą/dziewczynę.Natychmiast zdał sobie sprawę z powagi sytu-acji.Nie musiał o nic więcej pytać.Czekała na niego na drodze przed domem.Zamknęła psa w środku i terazMaggie podskakiwała za szybą.Było już prawie ciemno.Jedynie tuż nad hory-zontem, na zachodzie został jasnoszary pasek.- Zaprowadzę pana - oznajmiła.- Potrwa wieki, zanim znajdzie pan tomiejsce.Pomyślał, że ona sama wygląda jak dziecko, skulona w kurtce z zamkiembłyskawicznym zaciągniętym pod szyję i kapturem naciągniętym na czoło tak,że widział tylko oczy.- Muszę poczekać na kolegę.- Zostawił Royowi Taylorowi wiadomość whotelu.Telefon inspektora był zajęty.Perez wiedział, że bardzo by się naraził,gdyby poszedł tam bez angielskiego detektywa.- Wkrótce przyjedzie.- Aha.- Była bardzo blada.- Czy możemy wejść do środka?- Dobrze się pani czuje?- A jak pan myśli? Właśnie znalazłam zwłoki.Drugie w ciągu tygodnia.Zaskoczony jej ostrym tonem nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć.- Przepraszam - odezwała się natychmiast.- To wszystko jest takie upior-ne.Dlaczego ja? Znowu.- Gdzie Cassie? - Uderzyła go zbieżność inicjałów i zdziwił się, że wcze-śniej nie zwrócił na to uwagi.Kolejna dziewczynka, której imię zaczyna się odC.172- Na przyjęciu.W przeciwnym razie byłaby ze mną.Zastanawiał się, czy powinien ostrzec panią Hunter, żeby nigdy nie spusz-czała córki z oczu, ale właśnie pojawił się Taylor.Prowadził samochód takostro, że usłyszeli go, zanim znalazł się w zasięgu ich wzroku.Perez poczuł sięzawiedziony.Chciałby wejść do domu Fran, czekać tam razem z nią, przyogniu i w cieple.Taylor wyskoczył z samochodu i od razu podbiegł do Fran - pełen współ-czucia, przejęty, niezgrabny, ale niewątpliwie szczery.Chwycił jej dłoń międzyswoje.- Co za koszmar.Straszny szok - powiedział bez śladu podejrzliwości.Nic nie wskazywało, że jego zdaniem znalezienie dwóch ciał w ciągu nieca-łego tygodnia jest czymś więcej niż tylko nieszczęśliwym zbiegiem okoliczno-ści.Perez zobaczył w swoim szefie prawie rywala.Chciał, żeby Fran lubiła gobardziej, uważała za wyjątkowo taktownego i miłego.Czy Taylor ma partner-kę? Nigdy nie wspominał o żonie albo stałej przyjaciółce.Ale może jednak jestz kimś związany? Tak długo rozmawiał przez telefon.Perez pomyślał, że w porównaniu z zachowaniem angielskiego inspektorajego reakcja musiała się wydać Fran paskudna, i teraz usiłował to naprawić.- Pani Hunter zaproponowała, że pokaże nam to miejsce na wzgórzu -oświadczył.- Ale to chyba nie jest konieczne, prawda? Zbierzemy paru ludzi isami przeszukamy teren.Było już zupełnie ciemno, ale chmury zniknęły i pojawił się księżyc.Zdawa-ło się, że Taylor bardzo poważnie zastanawia się nad słowami Pereza.W końcuodwrócił się do Fran.- Jeżeli nie ma pani nic przeciwko temu.- zaczął łagodnym tonem.-Ogromnie by nam pani pomogła.Nawet w ciemności Perez widział, że Fran się uśmiecha.Na wzgórzu leżałomartwe dziecko, ale Roy Taylor potrafił poprawić jej samopoczucie.- Oczywiście, zgoda.To o wiele lepsze niż siedzieć w pustym domu i cze-kać.Wyprawa na wzgórze była dziwnym doświadczeniem.Potem wspominał jąjako szereg scen.Fran prowadziła, a oni szli za nią gęsiego.Perez zamykał173szyk.Na tle nieba oświetlonego przez księżyc, z drogi musieli przypominaćpostaci z dziecięcej kreskówki.Trójka dziwaków w poszukiwaniu ukrytegozłota.W tych filmach zawsze najważniejszą częścią była wyprawa.Następny obraz, który zapisał się w pamięci Pereza, to Taylor stojący w Gil-lie Burn.Nieopatrznie wszedł w lodowaty potok.Zimna woda natychmiastwlała mu się do butów i nasączyła grube, wełniane skarpety.Nie zaklął, cho-ciaż oczywiście zrobiłby to, gdyby nie Fran
[ Pobierz całość w formacie PDF ]