[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak znowu palić[musieliśmy], a ostatek aże w piątek dorobiliśmy tej roboty, właśnie jak ów wiersz w Psalmie. Amiasto pańskie tak umio-tę".Oj myć tam nie zostawili nic, a mogę śmiele rzec, i kołu.Die 4 aprila , w Poniedziałek Wielkanocny, dano znać, że Prosze-wicki [Proszowiecki] idzie w 15.000wojska.Pan Struś ze swoim się pułkiem wymknął, aby szedł przeciwko niemu, a nie miał, jeno 500koni w pułku.I tak przydawszy mu koni 200 pan Gąsiewski wyprawił go w imię Pańskie nań.Potkałpan Struś Proszewickiego w mil 4 od stolicy, który hulaj grodami szedł, to jest na saniach wielkichwrota na kołowrocie stały, mając dziur kilka w sobie dla strzelania z samopałów.Do tych sań każdychpo 10 strzelców przystawiono, ci i sanie przed sobą pchną, i strzelają stanąwszy jak z zamurza.Atakich sań tak wiele, jako tabor jego potrzebował, że wszędzie tak na zadzie, bokach, jako i naprzedzie taboru wkoło podle siebie były prowadzone.Nie1kwietnia190 Samuel Maskiewiczmając nigdzież dziury od taboru, nie Iza było naszemu kopijnikowi, jeno spieszyć się z koni arozerwać tabor; i tak uczynili.Wpadłszy za tym 700 człowieka, za pomocą Najwyższego pobili ipogromili nieprzyjaciela znacznie; więzniów nie kazał mieć, co się nawinęło ścinać, siec.SamProszewicki uciekł za czasu, a i dobrze poradził, bo i każdy niczym, jeno nogami ochronił zdrowieswoje.W tej potrzebie z naszych bardzo mało zginęło.Ze znaczniejszych jeno porucznik starostybracławskiego Kalinowskiego, gdzie brat pan Daniel służył, Wojciech Dobromirski zabity.Nazad sięwrócił z wiktorią, za łaską Najwyższego, z niewymowną radością naszą.Die 5 aprila, nazajutrz, to jest we wtorek, Lepunow z Rezanu [Riazania] przyszedł w 80.000 wojska.Die 6 aprila po nim Zarucki w 50.000 od Kaługi po zabitym ca-rzyku przyszedł i z nim się złączył.Proszewicki skupiwszy się z rozproszonymi ostatki wojska swego z nimi się też złączył i stanęli uSiemionowa monasteru1, nad Moskwą rzeką, niżej stolicy w mile jakoby od zamków, bo bliżej niemieli przy czym się przygarnąć, [gdyż] popalono wszystko.Die l aprila, we czwartek, wyszedł pułk Kazanowskiego Marcina, koni 1.300 w nim, pod tenSiemionowy monaster, chcąc się z nimi zetrzeć (bo się postanowili byli pułkami wychodzić do nich).Nakara-wszy się świeżą przegraną Proszewickiego, nie śmieli nam pola stawić, jeno z harcownikiemuganialiśmy się.Potem pod wieczór zeszliśmy z pola nic znacznego nie sprawiwszy.Insze pułki zaś na swych miejscach, według porządku chodzenia w wojsku, wychodziły ku nim, a nic41nie wskórawszy, jako i my, wracali się nazad z większą czasem szkodą swoich niż z pożytkiem; a teżniepotrzebne rzeczy to były i bardzo, cośmy potem sami tego doznali, ale nie w czasie.Die 16 aprila z kolei wojskowej znowu przypadło pułkowi naszemu, to jest Kazanowskiego Marcina.Wyszliśmy w sobotę już na insze miejsce niż pierwu, chcąc ich koniecznie zwabić do potkania.Więcże1Monaster Siemionowy położony był poza murami ówczesnej Moskwy na południowy wschód odniej.Diariusz.191choć i pułk był potężny, przydano nam jeszcze Niemców 1.000, nad którymi był kapitanemBorkowski1, długich goleni bardzo, ale tchórz.Wywiedli i oni swoje wojsko w pole, dufając swojejwielkości, bo ich i z tymi, co w stolicy byli, było pod dwakroć sto tysięcy i więcej do boju.Pola okiemledwo rzucić może, a jak lasem odział, tłumem tego pogaństwa.Nie bez fortelów jednak wojska swojestawili.Było błoto przed ich wojskiem lgnące, przeprawa ciasna, która nas od nich dzieliła w polu; zatę przeprawę harcownika ich wyszło do nas więcej niż wojska naszego.Stały wojska w sprawie,patrzały na się, a harcownik się ścierał.Szczęściło się naszym z łaski Bożej.Przeganialiśmy ich aż podlas na dobrą ćwierć mili też harcownikiem, a wojska nie śmiały się najmniej ruszyć na posiłek swoim,aby z tyłu nieprzyjaciel ich nie rozerwał, nie dowierzając jeden drugiemu.Trupa padło niemało zestrony ich.Więzniów też do zamku się odesłało znacznych z potrzebą.Nie przestając na tym, chciałpułkownik nasz Kazanowski kusić się o ten gmin wstępnym bojem.Borkowskiemu z piechotąniemiecką rozkazał był, z jednej strony obszedłszy błoto, z boku im uderzyć, a sam z drugiej strony zjazdą miał na nie napaść.Borkowski nie chciał słuchać; takiżem ja pułkownik, jako i ty"; ale to zającw nim sprawował.Widząc tedy Kazanowski, że on nie chciał, a sam się swymi jeno kusić nie śmiał,nie do końca i Niemców dufając, aby na nas z tyłu nie uderzyli, rozkazał się umykać chorągwiompomału ku zamkowi.Chorągiew księcia Poryckiego, że na czele samym stała, pod którą jam służył,kiedy się już kazano umykać po trosze ku domowi, Kowalski, co chorągiew nosił, acz był sercawielkiego, choć statury małej, ale żenie był experient2, co miał w miejscu, jako stał, konia obrócić głową, gdzie był zad; i tak każdy, itowarzysz, i pacholik, miał uczynić, że szeregi żadne iść nieprzyjacielowi miały, a przednie na zadziez chorągwią, dla snadniejszego obronienia się ku nieprzyjacielowi, jeśliby nacierał; to on z szeregiemnawrócił wszystkim nazad, w oczach patrzającego nieprzyjaciela, który wielkie serce stąd wziąwszy,rozumiejąc, że uchodzim, wszystkim tłumem pocisnął się za nami.Obróci1Jan Borkowski.2doświadczony42192 Samuel Maskiewiczsię chorąży nasz do nich, damy trochę wstrętu nieprzyjacielowi, ale cóż, kiedy ten tłum wszystek nanas jedzie, a chorągwie, co nam w posiłku miały być, dobrze w przód uchodzą, ani się nazad obejrzynikt.Widząc, że sami tak gęstego nieprzyjaciela nie możem zatrzymać na sobie, albo raczej daćodporu, uchodzim w sprawie obronną ręką.Kilkakroć obracał chorągwią Kowalski, ale próżno było.Moskwa tak resolute1 wpadała do szeregów naszych, żeśmy się tak wrącz z nimi z koni ściągali.Złuków też nam szkodzili, co rzadka u nich, ale takim jednak sposobem, że ugadzali tam, gdzie zbrojenie było, a do tego z blizu.Borkowski, choćby mógł ratować nas, nieprzyjaciela rozerwać nie chciał.W tej potrzebie pod chorągwią naszą towarzystwa 5 zabito, a Zaruckiego Zachariasza pojmano.Pacholików z 10 zginęło, a najwięcej na przeprawie, bośmy mieli bardzo złą przeprawę na błocie, odnich idąc ku zamkowi.W inszych rotach i jeden nie zginął, bo dobrze uciekali.Z Niemców też żaden[nawet z] rucznicy nie wystrzelił.Tym szczęściem nieprzyjaciel zbezpieczniawszy, podemknął się tej nocy pod Mury Białe, położył sięobozem pod samymi ścianami między Nieglinną a Moskwą rzekami, w dobrym miejscu, skąd nambardzo już straszny i silny był, dokąd mu się zewsząd kupiło od razu więcej.Musieliśmy straż pilno pomurach odprawować, wycieczki już piechotą więcej czyniąc niż konno, po których nam było nic, bosiła nam ubywało nimi, a im kat wadzi, na jednego zabitego miejsce 10 przybędzie im.Obaczyliśmy,ale już nie w czas, kiedy doprano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]