[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Objął ją w pasie i przywarł policzkiem dojej włosów.Nie było sensu udawać, że chodzi o leczniczy masaż.Nie odsunęła się aninie zesztywniała, po prostu trwała bez ruchu, wtulona w jego ramiona.Nagle odezwałasię zaskakująco rzeczowym tonem:- Dlaczego pocałował pan Charlotte?John zaniemówił, lecz nie puścił Drusilli.Nie wiedział, że spostrzegła pocałunek,nie mówiąc o tym, że miał dla niej jakiekolwiek znaczenie.Ucieszył się, słysząc w jejgłosie nutę zazdrości, bo to mogło oznaczać, że jego dalsze działania spotkają się zprzychylnością.Przez chwilę udawał, że zastanawia się nad odpowiedzią.RLT- Wiedziałem, że będzie mniej skłonna wydać nas i narazić na pościg, jeśli zosta-wię ją w dobrym humorze.Wyglądało na to, że chce, bym ją pocałował.Kiedy kobietazadaje sobie tyle trudu, żeby omdleć w ramionach mężczyzny, byłoby okrutne nie na-grodzić jej pocałunkiem.- Zatem wiedział pan, że omdlenie było udawane?- Oczywiście.Dokąd zmierzają te dziwne pytania? - zastanowił się John.Jak na niewinną pannę,lady Drusilla była zaskakująco dociekliwa.Musiała mieć ku temu powód.Leniwie, jakbyzapraszająco poruszyła się w jego ramionach.Jeśli opis tego wydarzenia miał ją podnie-cić, to nie zamierzał jej szczędzić żadnych szczegółów.- Dla mnie ten pocałunek też był przyjemny - przyznał.- Pani przyjaciółka jestśliczną dziewczyną, czyż nie? - dodał przebiegle.- Tak sądzę.- Poczuł, jak lady Drusilla się wzdrygnęła.- Nie jest moją przyjaciółką- oznajmiła cierpko.Przechyliła lekko głowę, ocierając się włosami o jego policzek.-Założę się, że będzie rozpowiadać, jak to została zniewolona przez nieznajomego rabu-sia.- Cóż, spodziewam się, że dla dobrze wychowanej młodej damy pocałunek rozbój-nika jest niezwykłym i dość podniecającym przeżyciem.Usłyszał niewyrazne mruknięcie, które mogło wyrażać dezaprobatę lub nawetsprzeciw.- Po pierwsze, nie jest już tak młoda.Debiutowała dobre dwa lata temu.Nie uwa-żam jej za szczególnie dobrze wychowaną.Tak naprawdę jest okropną plotkarą.- Do tego nie całkiem niewinną - podpowiedział usłużnie, wzmacniając niecouścisk ramion.- Było dla mnie oczywiste, kiedy ją całowałem, że dokładnie wie, jak sięzachować.- Co pan ma na myśli?Zatem rzeczywiście lady Drusilla chciała poznać szczegóły.Uśmiechnął się podnosem, przysuwając wargi do jej ucha.- Kiedy ją chwyciłem, przylgnęła do mnie mocno, żebym poczuł napór jej piersi.Agdy ją całowałem, niemal od razu rozchyliła usta i zaczęła ssać mój język.RLTNie uszło jego uwagi, że oddech lady Drusilli przyspieszył i stał się urywany.- Ona jest blondynką - mówił dalej - a ja nie gustuję w jasnowłosych kobietach.-Przy tych słowach przesunął ręce w górę i objął dłońmi piersi lady Drusilli, która w tymmomencie wyraznie zesztywniała.- W tym miejscu nie jestem obolała od jazdy.Znieruchomiał, ale nie cofnął dłoni.- Nie można leczyć jednej części ciała bez zwracania uwagi na inne.U konia nieszczotkujemy wyłącznie nóg.- Porównanie nie zabrzmiało zbyt wdzięcznie, ale ladyDrusilla nie należała do szczególnie romantycznych osób.Poczuł, jak rozluznia ramiona.- Rzeczywiście, chyba ma part rację.- Obiecuję, że będzie pani zadowolona.- W takim razie proszę kontynuować opowieść.- Oczywiście.- John zwilżył usta i niby przypadkiem dotknął końcem języka jejucha.Natychmiast poczuł, jak w odpowiedzi przywiera do niego biodrami.- Zamierza-łem potraktować ją delikatnie.Ot, musnąć jej usta pocałunkiem i zniknąć, ale trudno sięoprzeć, kiedy kobieta nie kryje pożądania.Po kobiecie spoczywającej w jego ramionach także było je widać.Wyciągnęła ręcedo tyłu i położyła na jego udach, bynajmniej nie po to, by łatwiej zachować stojącą po-stawę.- Trzymałem ją więc mocno i wsuwałem język głęboko do jej ust, raz za razem, ażpoczułem, jak wiotczeje w moich objęciach.- Zaczął nieznacznie poruszać palcami, naj-pierw wolno, potem coraz szybciej, aż poczuł pod nimi nabrzmiałe brodawki.- Och.- Z ust lady Drusilli wyrwał się ni to jęk, ni westchnienie, które uzmysło-wiło mu, że powinien zaprzestać tego, co robi, bo inaczej sprawy wymkną się spod kon-troli.- Lepiej się pani czuje? - zapytał, starając się nadać głosowi ton szczerej troski.- Trochę.- Odchyliła głowę, opierając ją silniej na jego ramieniu.- Ale nie chcę,żeby pan przestawał.jeszcze.- Przymknęła oczy.- Charlotte postąpiła bardzo niewła-ściwie.- Przesunęła końcem języka po ustach, żeby je zwilżyć.RLT- Może pani mi pokaże, jak dziewczyna powinna się zachowywać w takiej sytuacji- zaszarżował.- Nie wiem.czy to rozsądne.- Nie kończąc zdania, odwróciła się twarzą do Joh-na, nadstawiając usta do pocałunku.- Ależ tak, choćby dla przypomnienia sobie właściwych wzorców - zapewnił.Przygarnął ją do siebie; jedną ręką wciąż obejmował ją w talii, drugą wsunął w jejwłosy.Były ciężkie i gęste, tak jak sobie wyobrażał, i mimo trzech dni spędzonych wdrodze wciąż pachniały.A usta były wręcz idealne, tak samo jędrne i pełne jak piersi.Najpierw leciutko je musnął, a następnie przywarł mocniej wargami i wdarł się do środkajęzykiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]