[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiedziałem, że moja wiara w ciebie jest uzasad-niona - roześmiał się Riley.- Ale niewinne trzepota-nie.- pokręcił głową - wymaga pewnych ćwiczeń.- Cieszę się, że tak uważasz.Niewinne trzepotanierzęsami nie jest moją ulubioną rozrywką.- Skoro mowa o ćwiczeniu.- Opuścił rękę na jejplecy i bardzo delikatnie przyciągnął ją do siebie.Nie opierała się, ale nie mogła powstrzymać się odmruknięcia:- Myślałam, że masz do mnie zaufanie.- Bo mam.- To uwierz mi, że wiem, jak należy się zachowywać,kiedy ktoś mnie całuje, Riley.- Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.64 ZARCZYNY NA NIBYAle niektórych rzeczy wolałbym się dowiedziećosobiście: na przykład, czy lubisz być całowana w kark,czy też walisz w łeb każdego, kto próbuje.Jego wargi były ciepłe i delikatne.Przesunęły siępowoli przez policzek aż do skroni.- To nie jest kark - powiedziała, starając się, by jejgłos brzmiał stanowczo.- Jeszcze do niego dojdziemy - szepnął chrapliwie.- Chyba Ida spodziewa się, że będę to wiedział.- Ida pewnie uważa, że wiesz już o mnie niemalwszystko - powiedziała żartobliwie.- Te twoje wyjazdydo Chicago.Jego usta powędrowały ku zagłębieniu nad oboj-czykiem.Odchyliła głowę na oparcie kanapy.Podługiej chwili Riley podniósł wzrok.- Czy to znaczy, że Ida nie spodziewa się twojegopowrotu dziś wieczorem?- No, nie dała mi klucza.- Debora z trudemotworzyła oczy.- Ale nie sądz, że tu zostanę.- Oczywiście, że nie - powiedział cicho.- Nikt cięnie zapraszał.Nie miała nic przeciwko temu, żeby całowano ją wkark.Ani delikatnie przygryzano ucho.Zdecydowaniepodobał jej się dotyk jego długich rzęs, które czuła napoliczku, gdy przesuwał wargami wzdłuż jejpodbródka.- Masz rację - powiedział w końcu, wstając.- W czym? - spytała słabym głosem.- Wiesz, jak się zachowywać, kiedy ktoś cię całuje.R.Bristol Piąty powinien otworzyć szkołę.Chyba doniego zadzwonię i zaproponuję mu to.- Najwyższy czas, żebym pojechała do domu %-powiedziała zdecydowanie.- Zanim wpadniesz w kłopoty?- Nie.Zanim wszyscy w Lassiter House pójdą spać.Nie chciałabym wyciągać Henry'ego z łóżka.ZARCZYNY NA NIBY 65Wiesz, ile by było gadania na ten temat? Pomyślała, żeplecie bzdury, ale ciągnęła dalej: - Idzie i tak sięwydaje, że przyjechałam do Summerset tylko po to,żeby narobić kłopotów.A jeśli to Preston otworzydrzwi.- Zauważyłem, że nie mógł ci się oprzeć.- Gdybyś mi więcej o nim powiedział, nie wciąga-łabym cię w tę całą historię.Po prostu zajęłabym sięwłaśnie nim.- Ciekawe, czy wybrałby naciągnięcie Idy napieniądze, czy ożenek z tobą z tych samych powodów?Debora wstała i wygładziła spódniczkę.- Skąd wiesz, że chodziłoby mu tylko o pieniądze?- Debbie, kochanie, naprawdę uważasz, że mogłobygo interesować coś innego?Uśmiechnęła się słodko.- Może jemu też spodobałyby się moje pocałunki!Jaguar stał w cieniu z tyłu budynku, niemalniewidoczny.Wyciągnęła rękę po kluczyki, ale Rileyotworzył jej drzwi po stronie pasażera.Debora niecofnęła ręki.- Sama mogę pojechać do domu.- Ale to nie byłoby elegancko z mojej strony, niesądzisz?Zrezygnowała z dalszej dyskusji i wsiadła dosamochodu.- To nie moja sprawa, jeśli chcesz mieć kłopoty- powiedziała.- Ale samochód zostanie w LassiterHouse, więc będziesz musiał wrócić do domu napiechotę.Spojrzał na księżyc, rozjaśniający letnie niebo.- Piękna noc na spacer - zamruczał.- Księżyc,obłoki, lekki wietrzyk i wspomnienie dziewczyny,którą kocham.- Tylko jednej? Zdumiewasz mnie, Riley.66 ZARCZYNY NA NIBY- No, jednej na raz - poprawił się z uśmiechem.- Powinieneś właściwie opowiedzieć mi o kilkuostatnich.Na przykład o hostessie z restauracji.Ikelnerce.- Ruth? - W jego głosie brzmiało prawdziwezdumienie.- Chyba żartujesz!To ciekawe, jak ślepi potrafią być czasami mężczyzni,pomyślała Debora.- A zauważyłeś, że Preston Powell uznał ją zainteresującą?- Nie - odrzekł Riley powoli.- Uważaj, Riley, bo odbierze ci jej uczucia.- A cóż to za zmartwienie? - powiedział lekko.-Mam przecież ciebie!Postanowiła przestać mu dokuczać, bo i tak potrafiłzawsze obrócić żart przeciw niej.- A skoro mówimy o rzeczach, które powinniśmy osobie wiedzieć.- Tak, kochanie? - ponaglił ją, gdy przerwała.- Ten pierścionek - powiedziała.- Zapewne powin-nam wiedzieć, skąd pochodzi, ale nie mam pojęcia.- Właściwie nie ma powodu, żebyś miała gorozpoznać.Należał do mojej babci, ale prawie nigdygo nie nosiła.Na farmie zawsze było wiele pracy, aona bała się go zgubić.- A więc drobna, stara kobieta nosiła go tylko wniedzielę do kościoła.- Mniej więcej.W środku są wyryte jej inicjały iinicjały mojego dziadka, oraz jakaś odpowiedniosentymentalna sentencja.Czy pasuje?- Jest trochę ciasny, ale wytrzymam przez kilka dni.- Mogę dać go powiększyć.- Ach, nie.W ten sposób go nie zgubię.- Jak chcesz - Riley wzruszył ramionami.- Poza tym nie chciałabym go uszkodzić.- Wyciąg-nęła dłoń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]