[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I to także jest prawdą, moja mamo, że przeznaczałaś mię do zadań i losów zupełnieniepospolitych, wysokich.a tak wszystko skierowywałaś, abym nie mógł i nie chciał mieszaćsię z szarym tłumem? Czy to jest prawdą, moja mamo? Tak  odszepnęła.Z powstrzymywaną ciągle czułością, której głucha obawa zwalczyć nie mogła, słuchała jegomowy płynnej, pełnej wdzięku i czuła na swojej ręce pieszczotę jego ręki miękką, delikatną.Takim, jakim przedstawiał się w tej chwili, łagodny, rzewny, na skrzydłach poezji kołyszący się,Zygmunt czarował ją zawsze i nie tylko ją jedną, bo i tę także duszę kobiecą, z którą rozstał sięon przed godziną, a która długo jak ptak upojony kąpała się w tym czarze, i tę drugą, prawiedziecinną jeszcze duszyczkę, która teraz na dole tego domu tonęła w łzach i trwodze, i  wielezapewne innych na szerokim świecie. Nieprawdaż, mon ador�e maman*, że potem sama wysłałaś mię w świat szeroki, gdzie wielelat spędziłem wśród najwyższych wykwintów miast, wśród najwspanialszych widoków natury,na łonie sztuki.że przez te lata zupełnie odwykłem od tutejszej szarości i pospolitości, doktórych zresztą i nigdy przyzwyczajony nie byłem, żyjąc w twoim idealnym świecie, tak jakzaklęta księżniczka żyła w swym kryształowym pałacu? Nieprawdaż, moja najlepsza,najrozumniejsza mamo? Prawda.Ale do czego zmierzasz? Zmierzam naprzód do tego, aby ci, ma ch�re maman, powiedzieć, że za wszystko, cowyliczyłem, jestem ci gorąco, niewypowiedzianie wdzięcznym.Tu pochylony znowu ustami dotknął jej kolan. Następnie do tego, że przecież rzeczą jest niepodobną, zupełnie niepodobną, abym po takiej,jak moja, przeszłości, został na zawsze przykuty do tego kawałka ziemi, do tych stajen, stodół,obór.que sais-je*? do tego okropnego Jaśmonta, który co wieczór przychodzi mi klektać nadgłową o gospodarstwie.do tych.tych.que sais-je? zamaszystych i razem jak nieszczęścieznękanych sąsiadów.Czyż to podobna? Moja droga mamo, czyż ktokolwiek, po takiej, jakmoja, przeszłości, wobec takich, jak moja, ambicji i potrzeb może wymagać tego ode mnie?Ręce szeroko rozpostarł, oczy mu się trochę szerzej niż zwykle rozwarły, zmarszczkaprzerznęła czoło.Silnie do głębi był przekonany, że wymaganie, o którym mówił, byłobyabsolutnie niemożliwym i niesprawiedliwym.Pani Andrzejowa myślała chwilę.Do pewnegostopnia słuszności skargom syna nie odmawiała.Pamiętała wybornie o swoich własnychwstrętach i nieudolnościach.Po chwili z namysłem mówić zaczęła:*L a b e l l e a u b o i s d o r m a n t (franc.)  śpiąca królewna.*M o n a d o r � e m a m a n (franc.)  uwielbiana mamo.*Q u e sa i s-j e (franc.)  czy ja wiem.237  Ciernie twojego położenia rozumiem dobrze.Wszystko to, co wyliczyłeś, czyni je dla ciebietrudniejszym, niż bywa ono dla innych.Jednak, moje dziecko, niczyje życie na tej ziemi niemoże być wolnym od usiłowań, walk, cierpień i spełniania trudnych.Prędko z krzesła wstając mowę jej przeciął: Dziękuję! Mam już tych usiłowań, walk i cierpień aż nadto dosyć.Utopiłem w nich dwalata mego życia.J en ai assez*! Gdybyś był wyjątkiem.Ale.wszyscy jesteśmy nieszczęśliwi.Stając przed matką zapytał: Nie jest przecież życzeniem mamy, abym pomnażał poczet nieszczęśliwych?W głosie jej czuć było trochę drżenia, gdy odpowiedziała: Nie ma na świecie matki, która by dziecko swoje nieszczęśliwym widzieć chciała, ale ja dlaciebie pomiędzy niskim szczęściem a nieszczęściem wzniosłym wybrałabym drugie. Któż tu mówi o szczęściu niskim?  zarzucił  czyż przyjemności wyborowych towarzystw,piękności wspaniałej natury, rozkosze sztuki stanowią niskie szczęście? Najpewniej nie.Ponieważ jednak tu się urodziłeś, tu są twoje obowiązki, tu żyć musisz. Dlaczego muszę?  przerwał  dlaczego muszę? Ale właśnie przybyliśmy w rozmowienaszej, droga mamo, do punktu, na którym umieszczę moją propozycję.non*! moją najgorętsząprośbę.Zawahał się przez chwilę, patem znowu przed matką siadając znowu pochylił się ku jejkolanom i rękę jej wziął w swoje dłonie.Znowu też pieszczotliwie, z wdziękiem, z odcieniemrzewności i poetyczności, mówić zaczął.Mówił o tym, aby sprzedała Osowce, które byłydziedziczną jej własnością, i aby z nim razem za granicę wyjechała.Mieszkać będą w Rzymie,Florencji albo w Monachium, każdego lata wyjeżdżać w góry lub nad morze.Kapitał osiągniętyze sprzedaży Osowiec w połączeniu z tym, co Klotylda posiada i jeszcze w przyszłości odrodziców otrzyma, wystarczy im na życie, nie zbytkowne wprawdzie, ale dostatnie i bardzoprzyjemne.Zresztą, on może jeszcze kiedyś i bardzo bogatym zostanie, gdy w otoczeniustosownym artystyczne natchnienia i zdolność twórczą odzyska.%7łyć i podróżować będą zawszerazem, przyjemności wysokich używać, wszystkie marzenia swoje spełniać, tylko trzeba, abywydostali się stąd koniecznie, aby koniecznie i co najprędzej wynurzyli się z tego morzapospolitości, nudy i powszechnych złych humorów.Z lekka żartować zaczął: Nieprawdaż, moja złota mamo, że tu panuje powszechny zły humor? Wszyscy po kimś albopo czymś płaczą, zbiedzeni, skłopotani, przelęknieni.Stąd płynie melancholia, qui me monte �la gorge* i dławi mię jak globus histericus tę biedną panią Benedyktową.Raz tylko wyjeżdżałaś za granicę, droga mamo, i to dawno.jeszcze z ojcem.Nie znasz więcróżnicy atmosfer.nie wyobrażasz sobie, ile znalazłabyś tam rzeczy pięknych, ciekawych,wzniosłych, prawdziwie godnych twego wykształcenia, smaku i rozumu!.Milczała.Z głową podniesioną i spuszczonymi powiekami siedziała nieruchomo, nieodbierając mu swojej ręki, która tylko stawała się coraz zimniejszą i sztywniejszą.Na konieccicho, ale stanowczo przemówiła: Nie uczynię tego nigdy.Porwał się z krzesła. Dlaczego? dlaczego?Podnosząc na niego wzrok głęboki i surowy odpowiedziała: Dlatego właśnie, co powiedziałeś.Dla tej właśnie melancholii. Ależ to jest wściek.pardon*! krańcowy idealizm! Krańcową idealistką jesteś, moja mamo!Skazywać się na wieczny smutek, kiedy uniknąć go można, przyrastać do zapadłego miejsca na*J e n ai a s s e z (franc.)  mam tego dość.*N o n (franc.)  nie.*Q u i m e m o n t e � l a g o r g e (franc.)  to podchodzi mi do gardła, dusi.238 kształt grzyba, dlatego tylko, że inne grzyby siedzieć w nim muszą  to idealizm bezwzględny,krańcowy idealizm!Patrząc mu prosto w oczy zapytała: A ty, Zygmuncie, czy nie jesteś idealistą?On! ależ naturalnie! Uważa się on za idealistę i nie przypuszcza nawet, aby go ktokolwiek omaterialistyczne zasady albo dążności mógł podejrzywać.Ale w tym właśnie tkwi niemożnośćpozostawania jego tutaj.Spragniony jest ideałów i wyższych wrażeń, a otacza go samapospolitość i monotonia.Idealistą zresztą będąc do ascetyzmu skłonności nie posiada.Fakirem*ani kamedułą* zostać nie może.Jest on człowiekiem cywilizowanym i posiada potrzebyzaszczepione w niego wraz z cywilizacją: potrzeby uciech i rozrywek pewnego rzędu, tu doznalezienia niepodobnych.Dla braku wrażeń pracować nie mogąc, nie ma także żadnychprzyjemności, a całe dnie przepędzać bez pracy i bez przyjemności jest to życie prawdziwiepiekielne, od którego oszaleć można, nie tylko już ze zmartwienia i tęsknoty, ale z samej nudy.Unosił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Orzeszkowa Eliza Nad Niemnem 9789185805198
    Quindlen Anna ZbudÂź się, szkoda dnia
    Cussler Clive, Du Brul Jack Dzungla
    tmp 6156 Philippa Gregory Dwie Królowe849332973
    04 boerse ab hauptversammlung
    Titchmarsh Alan Kocham tatę
    Vallese Ray i Valerie Udręka
    Wharton William Niedobre miejsce
    Eo Platono La respubliko
    Bloom's Period Studies Harold Bloom The Harlem Renaissance (2003)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exopolandff.htw.pl