[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby tamtego wieczoru był w mieszkaniu, rzuciłaby mu się na szyję i została znim na zawsze.Ale po tygodniu jej postanowienie osłabło i znów stała się ostroż-na. Emily, Emily.Zaczekaj. Dogonił dziewczynę, zabiegając jej drogę. Nie chcę teraz z tobą rozmawiać.Wracaj do domu.Albo idz, gdziekolwiekszedłeś, i zostaw mnie w spokoju, dobrze? Nie mogę. Możesz.Nie mam ci nic do ofiarowania. Masz.Dla ciebie całkiem się zmieniłem. Nigdy cię o to nie prosiłam. Sam chciałem.Dla ciebie, dla siebie.Dla nas. Trip, nie jestem twoją terapeutką.Chwycił ją za ramiona. Nie.Jesteś moją przyszłością.Kobietą, której pragnę.Posłuchaj.Zmieni-łem się, bo kiedy cię poznałem, zobaczyłem życie, które mógłbym mieć, o którymmarzyłem.Sprawiłaś, że chciałem stać się kimś lepszym, niż byłem.innym.Kimś, kto zasługuje na ciebie.Kocham cię.KOCHAM CI.246RSPod koniec prawie krzyczał.Jakaś para idąca po drugiej stronie ulicy przysta-nęła i popatrzyła na nich.Spod markizy wychylał się Raoul.Emily spojrzała na Tripa.Na włosach i brwiach osiadał mu śnieg.Piękne oczypatrzyły na nią błagalnie i choć wszystko wokół zamarzało, opór Emily topniał. Ja też cię kocham powiedziała cicho, niemal do siebie. Słucham? roześmiał się. Chyba nie dosłyszałem.A Raoul nie dosłyszałz całą pewnością.Powtórz to, Em. KOCHAM CI.Zadowolony jesteś? Kocham cię, ty idioto.I przymarzłamjuż do chodnika.Porwał ją na ręce, okręcił wokół raz, a potem drugi.I zaniósł z powrotem dodomu, mijając Raoula, który do nich mrugnął. Ktoś tu będzie miał bardzo szczęśliwy Nowy Rok, co? Najszczęśliwszy, Raoul.Najszczęśliwszy.247RSStyczeńEveTo były dziwne święta Bożego Narodzenia.Całkowicie je zignorowali.Nie byłoprezentów, choinki, indyka, oglądania filmu To wspaniałe życie, kolęd chłopięcegochóru z King's College.Ed przygotował wołowinę w sosie curry.Violet przyniosłaowocowy crumble.Po lunchu cała trójka wybrała się na spacer do Central Parku.Przeszli od Boat Lake aż do północnego krańca Jacqueline Kennedy Onassis Re-servoir i jeszcze dalej, do Lasker Rink, znanego tylko nowojorczykom lodowiskależącego na wysokości 100 Ulicy.Był mróz, ale wcale im to nie przeszkadzało.W parku panował spokój.Nierozmawiali wiele.Eve trzymała przyjaciółkę pod rękę i starała się nie myśleć.Wy-stawiała twarz na podmuchy zimnego wiatru, aż piekły ją oczy.Potem Violet za-prowadziła ich do ławki Steadmana, którą ufundowała na jego pamiątkę.Siedzieli na niej, aż zrobiło się zbyt zimno.Pewnej nocy, po raz pierwszy od śmierci Hope, Eve pozwoliła Edowi, by jąprzytulił.W ciągu ostatnich kilku tygodni nauczył się trzymać swojej strony łóżka.Ale tym razem, zanim zasnął, przysunęła się blisko, wsuwając mu stopę międzynogi.Ed odwrócił się i przygarnął ją, a Eve go objęła i mocno przytuliła.Dotyk jejbrzucha, płaskiego, pustego i galaretowatego, zasmucił go tak, że z trudem po-wstrzymał łzy.Ale trzymał Eve w ramionach i cieszył się, że mu wolno.Dawnotego nie robił i bardzo za nią tęsknił.Następnego ranka, po przebudzeniu, wciąż byli ze sobą spleceni.Spali takmocno, że prawie się nie poruszali.Pocałował żonę w szyję, by sprawdzić, czy sięobudziła. Nie mogę tu zostać. Wiem. To oczywiste.W Nowym Jorku wszystko się dla niej rozsypało.- Chcę niedługo wyjechać.- Wiem.- Pojedziesz ze mną?- Chcesz tego?Eve przypominała sobie kwietniowy dzień, gdy stojąc w oknie hotelu Four Se-asons, patrzyła na parę unoszącą się spod pokryw studzienek kanalizacyjnych.Może już wtedy przeczuwała, że nic dobrego ich tu nie spotka?- Oczywiście, że chcę.Ale twoja praca.przecież uwielbiasz to miejsce.248RS- Tylko wtedy, gdy tobie jest dobrze i gdy jesteś ze mną.Nie mógłbym byćszczęśliwy bez ciebie. A twoja kariera? Mam wyrzuty sumienia.Uniósł głowę, opierając ją na dłoni, tak by widzieć twarz Eve. Całe życie zajmowałem się karierą.Pozwalałem, by kształtowała moje ży-cie.Tutaj też.Straciłem nie tylko Hope.Straciłem ciebie.Nie zwracałem na touwagi, wmawiałem sobie, że jest inaczej.Nie byłaś szczęśliwa.A ja, zamiast spró-bować to naprawić lub chociaż przyjąć do wiadomości, udawałem, że wszystkojest w porządku.Przepraszam.Chcę wreszcie coś zmienić.Chcę, żebyśmy wrócilido Anglii.Z wielu powodów, ale przede wszystkim dlatego, że pragnę dostać z po-wrotem moją Evie. Pogłaskał ją po policzku i poczuł, że jest mokry od łez. Nie wiem, czy to możliwe, gdziekolwiek zamieszkamy. Nie będziesz taka sama, oboje nigdy nie będziemy już tacy jak przedtem.Wiem na pewno.Była Hope i nie chcę o niej zapomnieć.Ale musisz uwierzyć, żejesteś dla mnie kimś najważniejszym na świecie.Ważniejszym niż praca czy ojczy-zna.Ty stałaś się moją ojczyzną.Nie jestem już tylko sobą, lecz połową nas dwoj-ga.I obu połowom musi być dobrze, inaczej żadnej nie będzie. A jeśli powrót do Anglii nie okaże się dobry dla twojej połowy? Sprawię, żeby był.Czułem się tam szczęśliwy, zanim pojawiła się możli-wość wyjazdu.Znajdę nową pracę. A więc wracamy? Tak.Już powiedziałem w biurze.I zawiadomiłem właścicieli mieszkania.Sekretarka zadzwoni do firmy przeprowadzkowej.Wyjeżdżamy.Eve wybuchnęła płaczem.Poczuła, jakby się rozwiała wielka ciemna chmurawisząca nad jej głową.Wracała do domu.I choć mieszkała tu tyle miesięcy, brakować jej będzie tylko jednej osoby.VioletOd śmierci Hope Violet podejrzewała, że tak się stanie.Decyzja o powrocie doAnglii była słuszna.Eve miała rację nic ich tu teraz nie trzymało.W kraju, wznajomym otoczeniu, wśród najbliższych, rany zagoją się szybciej i lepiej.Martwi-ła się o Eve i Eda.Po przeprowadzce do Stanów równowaga w ich małżeństwiepod wieloma względami została zachwiana, a śmierć Hope tylko pogorszyła całąsprawę.Powinni wrócić do Anglii.Violet dobrze to rozumiała.Ale było jej bardzo smutno.Bardziej niż kiedykolwiek od wielu lat.Nigdy wię-cej nie zobaczy Eve.Przez pewien czas przyjaciółka będzie dzwonić.Pisać listy.Potem przez kilka lat przysyłać kartki świąteczne.Podczas Bożego Narodzenia w249RSsercach będą razem.Obie straciły wtedy córki i już na zawsze każda z nich pod-świadomie będzie myśleć o tej drugiej.Wiedziała o tym.Ale Eve i Ed będą mieliwięcej dzieci, których Violet nigdy nie zobaczy i nie pozna.Ich imiona pojawią sięna świątecznych kartkach.Najserdeczniejsze życzenia od Eda, Eve, Chloe, Han-nah, Theo.Nie zastąpią Hope, lecz sprawią, że jej utrata będzie lżejsza do znie-sienia.Ból się zmniejszy, jeśli tylko mu na to pozwolą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]