[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alofs ostrożnie, z szacunkiem i chyba również pewnąbojaznią, składał w drewnianej skrzyni szczątki czarodziejki.Wreszcie w niszy nie pozostało już nicpoza wpuszczonymi w mur srebrnymi łańcuchami oraz wygiętymi łukowato prętami krat.%7łołnierzzamknął wieko i zabił je czterema długimi gwozdziami.Nie zadawał żadnych pytań i to spodobałosię baronetowi, który postanowił mieć oko na tego człowieka i awansować go przy stosownej okazji.Nie zdziwił się też, że Vardesaavre każe mu zanieść skrzynię ze szkieletem do swej sypialni.Zresztą, być może się zdziwił, ale z całą pewnością nie dał tego poznać po sobie.Reinherd miałtylko nadzieję, że niedługo nie zaczną krążyć plotki o tym, jak to młody Vardesaavre pakuje szkieletydo drewnianych skrzyń i umieszcza w swej komnacie.Na pewno nie podniosłoby to jego prestiżu.Alofs pożegnał się z baronetem i życzył mu dobrej nocy.A Reinherd został sam.Sam, nie liczącportretu kobiety, której doczesne szczątki spoczywały na środku wyściełającego podłogę kobierca.Baronet miał dość mętne pojęcie o tym, co wypada robić dalej.Zakładał, że kiedy zaśnie, to senprzyniesie odpowiedz na jego pytania i teraz takie właśnie założenie wydało mu się zarównośmieszne, jak i co najmniej dziwaczne.Wsunął więc skrzynię za ciężkie kotary, tak, że spod grubegoaksamitu wystawał tylko jeden jej bok.Westchnął i rozebrał się, przygotowując tylko flaszę winaoraz świeżo wydrukowaną książkę z jednym z modnych w stolicy dramatów.Lubił czytać przedsnem, zwłaszcza kiedy akcja sztuki dotyczyła heroicznych walk lub namiętnych miłości.A w stolicyna taką właśnie literaturę panowała ostatnio moda.Kiedy powieki zaczęły mu już ciążyć, zdmuchnął świece i odłożył książkę na bok.Owinął się w pierzynę, bo przez szpary w okiennicach gwizdał chłodny, wczesnojesienny wiatr, izmrużył oczy.Sam nie wiedział, kiedy zasnął.* * *Czy to była jawa, czy tylko sen tak wyrazisty,że wydający się rzeczywistością? Reinherd nie potrafiłodpowiedzieć na to pytanie, w tej chwili zresztą odpowiedz nie wydawała mu się ważna.Istotnebyło tylko, że słyszał delikatny szelest sukni i znowu czuł upajający zapach ciężkich, kadzidlanychperfum. Dziękuję, Reinherdzie zabrzmiał ciepły, matowy głos, a przy łożu zamajaczyła postać w zielonejsukni.Blada twarz czarodziejki jaśniała łagodnym uśmiechem.Jej oczy zdawały się już mniej zamyślone, abardziej wesołe.Przysiadła obok niego i znowu poczuł dziwny, wilgotny dotyk, kiedy widmowymipalcami przesunęła po jego ramieniu.Z trudem pohamował dreszcz. Pierwszy krok został uczyniony oznajmiła uroczystym tonem. Czas kontynuować nasze dzieło.Uśmiechnęła się słodko. Bo chcesz przecież zobaczyć mnie w cielesnej postaci, mój pięknybaronecie, prawda? Chciałbyś poczuć moją dłoń w swojej, hmmm? Oczywiście, pani rzekł, cały czas zdumiony, że rozmowa z sennym zwidem wydaje się takrzeczywista. Tak właśnie myślałam.Nie wiesz nawet, jak wielka będzie moja wdzięczność i jak bardzo ci sięspodobają sposoby jej okazania. Na jej ustach pojawił się figlarny uśmiech. Bardzo jestem spragniona, Reinherdzie kontynuowała, a w jej słowach był zarówno smutek, jak iogromna tęsknota. Ach, znowu pić wino z kryształowych kielichów, czuć silne męskie dłonie naciele. Jakby bezwiednie powiodła palcami po piersiach, a Vardesaavre nie mógł się powstrzymać,by nie przełknąć głośno śliny. Gnać w wietrze i burzy na rączym rumaku, smakować wybornepotrawy.Umilkła, w końcu spojrzała na baroneta i pokiwała głową. Nie zapomnę, że to właśnie ty przyczyniłeś się do mego odrodzenia, Vardesaavre powiedziała szeptem. Choć droga do celu jeszcze daleka.Ale chciałabym, abyś zakosztowałpierwszych owoców mej wdzięczności.Szukasz kogoś, prawda, Reinherdzie? Znajdziesz go wsekretnej komnacie za sypialnią margrabiny.Odsuń sekreterę i otwórz drzwiczki.Tam siedzi małychłopczyk, czujny jak zwierzątko.I jak zwierzątko wychodzi nocą, by podbierać jedzenie, choć żyjenienawiścią i pragnieniem zemsty.Widział z okien, jak zabijałeś jego rodzinę. Reinherd wzdrygnąłsię. I ma cały czas przed oczyma ciebie, spokojnie czyszczącego rękawice.I widzi też swego ojca,leżącego w kałuży krwi, oraz bezgłowe ciała braci.W uszach ma krzyk matki.To silne dziecko,Vardesaavre.Miałbyś kłopoty, gdyby przeżyło. Roześmiała się, jakby coś ją ubawiło, a Reinherdwolał nie pytać, co. To mój pierwszy dar mówiła dalej. Oznaka dobrej woli.Powiedz mi tylko, co zrobisz z tymdzieckiem? Wybacz, pani, ale muszę go zabić rzekł cicho Reinherd. To ostatnie szczenię z roduAchenbachów.Kiedy on umrze, umrą Achenbachowie. Nie musisz prosić o wybaczenie. Roześmiała się znów perliście. Cóż złego może być wzadawaniu śmierci w imię wielkich idei? zapytała. T-tak zająknął się Reinherd. Oczywiście, lecz niewielu na świecie uważa tak jak ty. To się zmieni powiedziała łagodnie, ale z niezwykłą pewnością w głosie. To się niedługozmieni, Reinherdzie Vardesaavre.Czuję wiatr zmian, który nadciąga ze wszystkich stron.Z wioskizapadłej wśród lasów, z gór zamieszkanych przez barbarzyńców i z podziemi pod Kloudobergen.Czuję też coś, co rodzi się w antycznych labiryntach pod alehandryjskimi świątyniami. Rozłożyłaszeroko ręce. Oni nadchodzą, Reinherdzie! wykrzyknęła. A wraz z nimi nadchodzi nowy świt!Baronet nie rozumiał, o czym ona mówi, a poza tym bardziej niż na słowa zwracał uwagę na rzezbęjej piersi, które wydawały się jeszcze piękniejsze (a dekolt jeszcze głębszy!) niż poprzedniej nocy. Gdybyś mógł widzieć to, co ja szepnęła, pochylając się nad nim. Gdybyś mógłwidzieć przyszłość, młody Reinherdzie.Reinherd widział przyszłość.A raczej jeden z jej aspektów.Opowiadający o tym, jak on sam Reinherd Vardesaavre tuli i pieści to ponętne ciało i jak słyszy jęk rozkoszy dobiegający zotwartych do krzyku ust.Uśmiechnęła się, jakby znała jego myśli. Wiem, że każesz zamurować podziemia powiedziała już spokojnym tonem. Zrób to, leczniezwykle uważnie.Nie waż się niczego niszczyć ani niczego zasypywać. Tak odparł. Nie zamierzałem niczego niszczyć.Należy mieć szacunek dla zmarłych. Zmarłych powtórzyła, a Reinherdowi wydało się, że w jej głosie zabrzmiała nutka rozbawienia.Kiedy przyjdę następnej nocy, powiem ci, w jaki sposób wypełnić rytuał.dodała. Rytuał? Czy myślisz, że tak łatwo się zmartwychwstaje? zapytała z niespodziewaną goryczą.że tak łatwo przejść z otchłani nie-świata do uniwersum żywych istot?, że dusze i umysły błąkającesię w lodowatej pustce tak łatwo mogą oblec się w cielesną postać? Będziesz taka jak na obrazie, prawda? O, dużo piękniejsza! Wstała z łoża i zakręciła się na pięcie, a jej suknia uniosła się, odsłaniajączgrabne łydki.Baronet słyszał tylko szelest jedwabiu. I cała twoja! Mogę ci dać nie tylko moje ciało, młody Reinherdzie. Znów przysiadła na krawędzi łoża. Nietylko miłosny kunszt, o którego doskonałości nie masz nawet pojęcia.Mogę ci dać władzę i wiedzę.Oraz sławę, o której tak bardzo marzysz.Baronet zauważył, że kobieta staje się coraz bardziej przezroczysta.Jej ciało migotało niczympowietrze w pełnym słońcu.Wstała i odeszła w stronę obrazu. Jutro opowiem ci o rytuale. Dobiegł go jej szept. Pamiętaj tylko, by znalezć ukrytego chłopca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]