[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.GdyMbius osiągnął granice czystych liczb, ja sam poszukiwałem najczystszego zła.Stoimy po przeciwnych stronach wielkiej zatoki, a jednak jesteśmy pewnego ro-dzaju braćmi.Tak, i byłoby fascynujące spotkać go. Nie! Harry automatycznie potrząsnął głową i wiedział, że Faethor towyczuł. Nie będę go szukał teraz.W końcu tak, ale nie teraz.Muszę przekonaćsię, że moja mowa zmarłych jest tak dobra, jak niegdyś, wtedy może. Jak chcesz.A teraz? Idziesz poszukać Janosza?Harry zwinął śpiwór i wepchnął go do torby. To też, w końcu odpowiedział. Ale najpierw muszę wrócić do przy-jaciół na Rodos i zobaczyć, jak im idzie.A jeszcze przedtem, musisz mi wyjaśnić185pewne rzeczy.Chcę wiedzieć wszystko o Janoszu, im lepiej zna się swoich nie-przyjaciół, tym łatwiej ich pokonać.Chcę też wiedzieć, jak się przed nim bronić. Oczywiście odpowiedział Faethor. Bezwzględnie! Zapomniałem, żemamy jeszcze przed sobą pracę.Ale, zobacz tylko, jaki entuzjazm wzbudziło wemnie to, że powracasz na swoje szlaki.Ach, ale idę za szybko! I z całą pewno-ścią masz rację: musisz mieć każdy możliwy oręż do dyspozycji, jeżeli chcesz gopokonać.Co zaś do tego, jak się przed nim obronić, to nie jest to łatwe.Te rze-czy są w wampirach wrodzone, ale trudne do nauczenia.Tutaj nawet najczystszyinstynkt nie wystarcza, gdyż to trzeba mieć we krwi.Gdybyśmy mieli dla siebiecały tydzień. Nie! Harry znowu pokręcił głową. To niemożliwe.Czy nie możesztego rozłożyć na najprostsze czynniki? Jeżeli nie jestem za głupi, może bym cośpojął. Mogę tylko spróbować brzmiała opowiedz.Harry zapalił papierosa, usiadł na wypchanej torbie. Dalej ponaglił.Faethor znowu wzruszył ramionami. Janosz jest bez wątpienia najznakomitszym telepatą zaczął a to zna-czy: zwodzicielem, magiem, hipnotyzerem, jakiego kiedykolwiek znałem.Dlate-go najpierw spróbuje inwazji na twój umysł.Jak wspomniałem i co się rozumiesamo przez się, twój umysł jest wspaniale wyposażony, Harry.Oczywiście.Prze-cież jesteś nekroskopem! Ale, gdy ty zaprawiałeś się tylko w dobrze, Janosz, jaki ja w swoim czasie, uczył się tylko złego.A ponieważ ty wiesz, że on jest zły,więc boisz się go i tego, co może ci zrobić.Rozumiesz? Oczywiście.Nic z tego nie jest dla mnie nowe. U każdego, kto jest mniej zaznajomiony z drogami wampirów, lęk, któryJanosz wywołuje, czysta zgroza, jest tak wielki, że paraliżuje ofiarę.Ale ty jesteśekspertem na swoich własnych prawach.Czy znasz powiedzenie, że najlepsząformą obrony jest atak? Tak, słyszałem je. Podejrzewam, że w tym przypadku powinno się sprawdzić. Powinienem go zaatakować? Swoim umysłem? Zamiast cofać się, kiedy czujesz, że jest w pobliżu, sam go poszukaj! Wkro-czy do twojego umysłu? Wkrocz do jego! Będzie oczekiwał, że się go przestra-szysz.Bądz zuchwały! Zmiej się z tych grózb i sam uderz! Ale nade wszystko, niepozwól, by jego zło osłabiło cię.Kiedy rozewrze nad tobą swoje wielkie szczęki,idz wprost w nie, gdyż on jest słabszy w środku. Czy to wszystko? Jeżeli mówiłbym więcej, obawiam się, że mogłoby ci się pomieszać.I ktowie? Może więcej dowiesz się o Janoszu z jego historii, niż z moich usiłowań.Co więcej, jestem zmęczony długą, nocną pracą.Pytaj mnie o to, co było, proszę186bardzo, ale nie o to, co ma dopiero nastąpić.To prawda, byłem uważnym obser-watorem dziejów, ale, jak moje obecne położenie dowodzi, stanowczo zbyt częstosię myliłem.Harry myślał nad tym, czego się dowiedział od Faethora.Nad jego radą , jaksię zachować w wypadku mentalnego ataku Janosza.Ktoś mógłby uznać działa-nie zgodne z takimi instrukcjami za akt samobójczy.Nekroskop nie był tego takipewien.Zresztą, nie chciał specjalnie nad tym deliberować.Było oczywiste, żeniczego więcej się nie dowie.Zwiatło dnia wyraznie rozmiękczyło entuzjazm wampira.Harry wstał, prze-ciągnął się i rozejrzał dookoła.Mgła zrzedła zupełnie.Posępne domostwa stały w oddali za żywopłotem.Z innej strony sylwetki koparek i buldożerów zastygły jak dinozaury na szarymhoryzoncie.Jeszcze godzina i zaryczą destrukcyjnym życiem, jakby słońce miałonatchnąć ich przeguby do pełnego zgrzytów ruchu.Harry popatrzył na ziemię dookoła, na to miejsce, gdzie Faethor umarł tejnocy, gdy Ladislau Giresci uciął mu głowę pośród ruin wstrząsanego wybuchamibomb, płonącego domu.Widział rozkładające się już purchawki, ich zarodnikina glebie i pośród trawy, niczym czerwone plamy.Oczyma duszy zobaczył teżFaethora, szkielet w stroju pochównym, w jakim pojawił się we śnie. Czy jesteś gotowy opowiedzieć mi historię Janosza? zapytał Harry, wy-dawało się, nikogo. To nie będzie wysiłek, ale przyjemność odpowiedział tamten od razu.Przyjemnością było spłodzić go i wielce wyszukaną rozkosz dało mi zepchnięciego znowu w niebyt!Ale najpierw.Czy pamiętasz historię Tibora w jego wczesnych dniach? Jakpozbawił mnie zamku? I jak ja, zraniony najboleśniej, uciekłem w kierunku za-chodnim? Pozwól więc, że ci przypomnę.A było to tak.ROZDZIAA DZIESITYSynTibor z Wołoszy, ten przeklęty niewdzięcznik, któremu dałem swe jajo, imięi sztandar i któremu zapisałem w spadku zamek, ziemię, a także władzę nad wam-pirami, zranił mnie poważnie.Płonący, zrzucony z murów mojego własnego zamku, doświadczyłem najwyż-szej męki.Miriady nietoperzy łopotały skrzydłami, gdy leciałem w dół.Zostałypopalone i zginęły.Ja natomiast przeleciałem przez drzewa, krzaki i ogarniętypłomieniami jak pochodnia stoczyłem się zboczem gardzieli, aż na samo dno.Alemój upadek został osłabiony przez listowie i ostatecznie spocząłem w płytkiejkałuży, która uratowała moje bliskie stopienia się wampirze ciało.Znalazłem się tak blisko prawdziwej śmierci, jak tylko wampir dojść możei pozostać niemartwy, wydałem z siebie rozpaczliwy krzyk do wiernych Cyga-nów, którzy rozłożyli się obozem w dolinie.Przybyli, wyciągnęli moje ciało zezbawiennej wody i opatrzyli.Ponieśli mnie przez góry na zachód, na Węgry.Chro-niony od wstrząsów, osłaniany przed parzącymi promieniami słońca, dotarłemw końcu do miejsca wypoczynku.Tak, i to był długi wypoczynek: czas przymu-sowej emerytury, podreperowania zdrowia, uformowania na nowo zmaltretowa-nego ciała; zaprawdę, długi, długi wypoczynek! Tibor poharatał mnie strasznie!Miałem połamane wszystkie kości, plecy, kark, czaszkę i kończyny, pierś wgnie-cioną, serce i płuca na wierzchu, skórę zdartą przez głazy i ostre gałęzie.Popalonąogniem.nawet wampir we mnie był poparzony, obity i posiniaczony.Cały ten długi okres rekonwalescencji spędziłem w niedostępnym górskimustroniu, cały czas pod opieką moich Cyganów, ich synów i ich słodkich, pier-siastych córek także.Powoli mój wampir wykurował się.Aż nadszedł właściwyczas, by opuścić me gniazdo i poczynić plany co do dalszego życia.Zwiat, w którym się znalazłem okazał się straszny, wszędzie wojny, wielkiecierpienia, głód i zarazy, ale czułem się tam wyśmienicie, gdyż byłem wampi-rem.Na granicy z Wołoszczyzną odkryłem ruiny domostwa i ze zwalonych gła-zów zbudowałem sobie mały zamek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]