[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Miłościwy panie! krzyknął Kmicic ciężko zawinił nasz naród,grzeszny jest i słusznie chłoszcze go ręka boża, ale przecie na ranyChrystusa! nie znalazł się w tym narodzie i da Bóg, po wieki nie znaj-dzie się taki, który by rękę na świętą osobę pomazańca boskiego śmiałpodnieść! Ty w to nie wierzysz, boś poczciwy odrzekł król ale my ma-my listy i dowody.Już to gorzko odpłacili nam się Radziwiłłowie zadobrodziejstwa, którymiśmy ich obsypali, a jednak Bogusława, choćzdrajcę, sumienie ruszyło, i nie tylko nie chciał do zamachu na nas rękiprzyłożyć, ale pierwszy nam o nim doniósł. Do jakiego zamachu? zawołał zdumiony Kmicic. Doniósł nam rzekł król iż znalazł się taki, który mu się za stoczerwonych złotych ofiarował porwać nas i żywego lub umarłegoSzwedom dostawić.Dreszcz przeszedł całe zgromadzenie na te słowakrólewskie, a pan Kmicic zaledwie zdołał wyjąkać pytanie: Kto to był taki?.kto to był?. Niejaki Kmicic odrzekł król.Fala krwi uderzyła nagle panu Andrzejowi do głowy, w oczach mupociemniało, rękoma schwycił za czuprynę i strasznym, obłąkanymgłosem zakrzyknął: To łgarstwo! Książę Bogusław łże jak pies! Miłościwy królu, pa-nie mój! nie wierz temu zdrajcy, umyślnie on to uczynił, by wrogazhańbić, a ciebie przerazić, królu mój, panie!.to zdrajca!.Kmicic bynie ważył się na to.Tu nagle zakręcił się pan Andrzej na miejscu.Siły jego, sterane ob-lężeniem, podcięte wybuchem prochów w kolubrynie i męką zadanąprzez Kuklinowskiego, opuściły go zupełnie i runął bez przytomnoścido nóg królewskich.Podniesiono go i medyk królewski począł go cucić w przyległejizbie.Lecz w zgromadzeniu dygnitarzy nie umiano sobie wytłumaczyć,czemu słowa królewskie podobnie straszne uczyniły na młodymszlachcicu wrażenie.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG299 Albo tak poczciwy, że sama abominacja z nóg go zwaliła, albojaki tego Kmicica krewny rzekł pan kasztelan krakowski. Trzeba się będzie tego dopytać odpowiedział kanclerz Koryciń-ski. Oni tam wszyscy sobie na Litwie krewni, jako zresztą i u nas.Na to pan Tyzenhauz: Miłościwy panie! Niech mnie Bóg broni,żebym chciał co złego o tym szlachcicu mówić ale.nie trzeba jesz-cze zbytecznie ufać.%7łe służył w Częstochowie, to pewno; bok maspalony, czego by w żadnym razie mnisi nie uczynili, bo oni jako słu-dzy boży wszelką klemencję nawet dla jeńców i zdrajców mieć muszą,ale jedno mi wciąż po głowie chodzi i ufność do niego psuje.Owo jago kiedyś na Litwie spotkałem.wyrostkiem jeszcze, na sejmiku czyna kuligu.nie pomnę. I co z tego? rzekł król. I on.ciągle mi się widzi.że nie nazywał się Babinicz. Nie powiadaj byle czego! rzekł król młody jesteś i nieuważny,w głowie łacno ci się mogło pomieszać.Babinicz czy nie Babinicz,czemu ja jemu nie mam ufać? Szczerość i prawdę ma na gębie wypisa-ne, a serce widać złote.Sobie bym chyba nie ufał, gdybym takiemużołnierzowi nie miał ufać, któren krew za nas i ojczyznę przelewał. Więcej on na ufność zasługuje aniżeli list księcia Bogusława rzekła nagle królowa i polecam to uwadze waszych dostojności, że wtym liście może nie być i słowa prawdy.Siła mogło zależeć Radziwił-łom birżańskim, żebyśmy zgoła na duchu upadli, a łacno przypuścić, żeksiążę Bogusław chciał przy tym jakowego wroga swego pogrążyć isobie furtkę otwartą w razie odmiany fortuny zostawić. Gdybym nie przywykł do tego rzekł prymas że z ust miłości-wej królowej jejmości sama mądrość wychodzi, zdumiewałbym się nadbystrością tych słów, najbieglejszego statysty godnych. .curasque gerens, animosque viriles
[ Pobierz całość w formacie PDF ]