[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wuwa! - zawołała kobieta wyglądająca jak barwnauczestniczka Parady Równości.- No, no.Ale ty się teraznosisz.Garsonka, obcasy.Nie wiedziałam, że z ciebie takakrawaciara!Ewa i jej koleżanka w koszulce z feministycznym hasłemna piersiach przywitały się przyjacielskim pocałunkiem, a jazauważyłam, że błyskotki na paznokciach to chyba jakiś nowytrend, który przeoczyłam, bo miała je nie tylko była lekarkababci, ale i kosmetyczka. - Przyszłam z koleżanką z pracy.- powiedziała Ewa.-Poznajcie się! Lula to jest Magda.Magda, to jest Ula.Ula,czyli Lula.Podałyśmy sobie ręce.- Lula i Wuwa? To wasze szkolne ksywy? - spytałam idostrzegłam w gestach Ewy i Uli, że niejedno razem przeżyły.- Aadnie się tu urządziłaś, ale ciężko trafić! Powinnaśkoniecznie przycisnąć Ewę, to znaczy Wuwę, żeby załatwiłaci w GrafNecie jakieś promocyjne ceny na logo, stronęinternetową i drogowskazy dla potencjalnych klientek, boinaczej będą do ciebie wpadały tylko koleżanki i koleżankikoleżanek!Ula zaśmiała się zdecydowanie za głośno, tak jakbympowiedziała coś bardzo, bardzo zabawnego.Poszłam powiesić na wieszak swój workowaty płaszcz.Gdy go zdjęłam, czułam na swoich plecach spojrzenie Uli.Oglądała moją otyłość.W bluzce nabytej podczas ostatnichzakupów, która zdaniem ekspedientki była dla mnie idealna,ciągle wyglądałam grubo, bo niby jak miałam wyglądać?Pewnie Ula modliła się, żebym nie zamówiła maski nacałe ciało, bo jej cennik nie uwzględniał zużycianadprogramowych ilości kosmetyków podczas zabiegu.Niebyło cen na metr kwadratowy.Wszystkie klientki płaciły zausługę według jednej stawki, bez względu na powierzchnięciała.- Koleżanka z pracy, powiadasz.- szepnęła Ula iwpatrywała się we mnie, podczas gdy ja wieszałam płaszcz,udając, że nie słyszę ich rozmowy.- Wolna? - spytała jeszczeciszej.- Nawet o tym nie myśl! - rzuciła półgłosem Ewa, a gdyznowu do nich podeszłam, zaczęła głośno zachwycać sięwnętrzem salonu kosmetycznego.- Pięknie, naprawdę, świetnie się tu urządziłaś! - Wiem, wiem.Do rzeczy! Mówcie, na co macie dziśochotę! Jak widzicie, nie mam jeszcze zbyt wielu klientek, aleniebawem będziecie musiały się umawiać na paznokcie zmiesięcznym wyprzedzeniem! Zobaczycie! A terazkorzystajcie, póki możecie!Leżałyśmy z Ewą na wygodnych kozetkach z maskami natwarzach - Ewa do skóry delikatnej, a ja do tłustej.Cera tłustaw okresie dojrzewania sprzyjała gromadnym wybuchomczerwonych wulkanów na mojej twarzy, co swego czasudodatkowo zaniżało moją i tak nie najlepszą samoocenę.Mama zawsze powtarzała, że pryszcze powstają odczekolady i pikantnych przypraw.Mówiła, że nie zabierzemnie do kosmetyczki ani do dermatologa, bo dopóki jemczekoladę i używam pieprzu, żadne specyfiki nie zdołajązrobić porządku z moją twarzą.Wyglądałam niespecjalnie,więc za kieszonkowe kupiłam sobie puder w kremie inakładałam go grubą warstwą na syfy.Codziennie przedlekcjami szłam do ubikacji i rozcierałam na mojej twarzy,usianej zaskórnikami i czerwonymi krostami, bardzo tani itandetny kosmetyk.Przed powrotem do domu dokładniewszystko zmywałam, bo matka miała wiele różnychprzekonań, a wśród nich takie, że piętnastolatki pod żadnympozorem nie powinny się malować.Pewnego razu zaraz po szkole poszłam do babci.Pozwoliłam sobie nie zmywać z twarzy make - upu.Okazałosię, że babcia miała wcale nie więcej tolerancji dla makijażuna twarzach nastolatek niż matka.Gdy zobaczyła moją buzię,natychmiast kazała mi ją umyć i jeszcze tego samego dniazabrała mnie do dermatologa po maści i tabletki na trądzik.Specjalista obalił słuszność przekonań matki co do pieprzu iczekolady, ale i tak zalecił mi unikać słodyczy.Bynajmniejnie z powodu tłustej cery.Leczenie miało potrwać kilkamiesięcy, a dla uzyskania efektów doraznych babcia zabrałamnie na czyszczenie twarzy do kosmetyczki.Po zabiegubyłam cała czerwona, więc przez kolejnych kilka dnipozwoliła mi nie iść do szkoły.Napisała miusprawiedliwienie, podpisując się imieniem matki.W czasiemoich lekcji siedziałyśmy w babcinej kuchni i nie żałowałamsobie ani słodkiego, ani pikantnego.Nigdy nie zrezygnowałam z czekolady, a pryszcze nadobre przestały być moim problemem.Co prawda pojawiałysię co jakiś czas to tu, to tam, ale szybko wkroczyłam w takiwiek, w którym makijaż stał się akceptowalny, nawet przezmatkę i babcię, i mogłam bezkarnie ukrywać nieliczneniedoskonałości cery pod starannym make - upem.Ula robiła nam manikiur, a Ewka co chwila pytała mnie,czy już może wpadł mi do głowy jakiś pomysł.- Nie.Jeszcze nie.Ale jak tylko coś wymyślę, będziesz otym wiedziała pierwsza! - oznajmiłam i w tej samej chwilidoznałam olśnienia.- Już wiem!- Mów! - krzyknęła podniecona Ewa, a Lula upomniałanas, żebyśmy się nie wierciły, bo nakłada właśnie emalię napaznokcie.- Co wymyśliłaś? No mów!- Nie to.- rozczarowałam Ewę.- Wiem, skąd znamtwoją twarz! - powiedziałam tajemniczo, trochę jakbymrozpoznała w Luli morderczynię z listów gończych.-Prowadzisz rubrykę porad kosmetycznych w takiej jednejgazecie! Tylko na tamtym zdjęciu miałaś chyba czerwonewłosy.Lula przytaknęła, a potem jak gdyby nigdy nic wróciła domalowania paznokci.- E tam.Taki szmatławiec z nakładem mniejszym niżkwartalniki o akwarystyce czy wędkarstwie.Czytujesz wogóle takie rzeczy?- Nie.- Lula nie zdawała się zawiedziona moimzaprzeczeniem.- Nie czytuję, ale moja matka regularniekupuje podobne gazety i kiedyś podrzuciła mi jakąś twojąporadę, w której odpowiadałaś na pytanie czytelniczki, jakdbać o skórę między.- Zawahałam się.- %7łeby się.Hmm.No wiesz!- %7łeby się nie robiły odparzenia między fałdami skóry? -doprecyzowała Lula.- No właśnie.Nie żebym miała odparzenia, ale mamfałdy, więc.No właśnie - mówiłam trochę zawstydzona, żemusiały mnie interesować takie tematy.Ewa w milczeniu zachwycała się intensywnym fioletemna swoich paznokciach, a Lula zaczęła się rozwodzić na tematproblemów czytelniczek i czytelników wspomnianegoszmatławca.- Jedna z pań pytała, jakiego podkładu najlepiej używaćna noc, żeby mąż nie musiał jej oglądać bez makijażu.- %7łartujesz?- Słuchaj tego: któregoś razu dostałam pytanie, czy wartosię depilować zimą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]