[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli jeszcze będziemy tu o szóstej, zobaczymy, jak zacznie siętworzyć ciągnąca się czasem aż do schodów kolejka po przeróżnerodzaje chleba prosto z pieca.Będą w niej zarówno służące z Avondalei Mount Pleasant w wykrochmalonych, kraciastych uniformach, jak iżony dyplomatów, ogrodnicy w połatanych niebieskichkombinezonach, czarni biznesmeni w błyszczących garniturach zpoliestru i kobiety w wiskozowych kostiumach.To demokratycznyogonek, w którym każdy czeka cierpliwie na swoją kolej.- lanie, proszę, nie zaczynaj.Jego wzrok znów spoczywa na mnie.I przez chwilę otwarcie się nasiebie gapimy, pochłaniając się oczami.Jak wiele zapomniałam.Jegocałego.- Jezu, jak ty urosłaś.- Ty też.- Ile to lat?- Sześć, prawie siedem.- Jezu.- Zastanawiałam się, czy jeszcze kiedykolwiek to usłyszę.- Gdzie jest Francuzik?- Nie zaczynaj.Bądz miły. - Poważnie, gdzie on jest?- W pracy.- Wie, że się ze mną spotykasz?- Oczywiście.- Ciekawe.- Powiedz mi coś.- Co?- Cokolwiek, powiedz mi cokolwiek.- Cieszę się, że cię widzę, Lindiwe.Jesteś pewna, że mózg ci się nieprzegrzał, gdy byłaś u Tonga?- Jestem pewna.- Tylko sprawdzam, czy nie rozmawiam z jajecznicą.- Jesteś fotoreporterem.- Ja tylko robię zdjęcia.Ugh, co to jest?- Cappuccino.- Cappuccino?- Tak.O co chodzi?- Teraz pij asz włoską kawę.Jesteś pewna, że pochodzisz zBulawayo?- Tak.- Nie powinniśmy pić francuskiej kawy?- To nie jest francuska piekarnia.Ale myślę, że mogliśmy iść doAlliance.- O gustach się nie dyskutuje.- Co to ma niby znaczyć, lanie ?- Nic.Rany, dobrze słyszeć, jak wymawiasz moje imię.- Dobra, pokaż mi swoje zdjęcia.- Nie.- Dlaczego nie ?- Zrobię zdjęcia tobie.- Nie, dzięki.- Jezu, kobieto. - Jezu, mężczyzno, ty też.Wyglądasz na zmęczonego.- Taaak, to była długa podróż.Zatrzymałem się na kilka dni wBulawayo.Znięte jak zawsze.Serce zaczyna mi walić, kiedy słyszę, że tam był.Obserwuję jegotwarz, próbuję z niej wyczytać, czy wie.- Jak tam jest, na południu? - pytam go.- yle to wygląda.Siły bezpieczeństwa, Zulusi, prawe skrzydło, ANC,komuchy, wszyscy się nawzajem zarzynają jak.Chodzmy stąd, zagorąco tu.Wybierzmy się gdzieś na przejażdżkę, ty i ja.- Przejażdżkę?- Tak, gdzieś poza Harare.- Ja.- Tylko mi nie mów, że Francuzik trzyma cię na smyczy i nie da cipozwolenia.Myślałem, że jesteś feministką.- Nie mieszaj do tego Jeana.- Jean.- yle wymawiasz.Jean.Gdzie chcesz jechać?- Gdziekolwiek.Byleby poza Harare.Może do Ruin WielkiegoZimbabwe, hm?Słysząc to, oboje się uśmiechamy.Jedziemy do ogrodu botanicznego, gdzie siadamy na ławce w części zroślinnością sawanny.Patrzę na żołnierza, który energicznie idzie w dół ścieżki z plastikowąreklamówką zawieszoną na palcu i wzrokiem wbitym w wyłożonąkamieniami drogę.W  Independent" pojawiały się listyrozgniewanych białych Zimbabweńczyków, którzy podpisywali siętakimi pseudonimami jak  Miłośnik natury" czy  Zatroskanyobywatel" i protestowali przeciwko przywłaszczeniu sobie przez armięczęści ogrodu i wycięciu w niej rzadkich gatunków drzew.Krążąniezliczone historie o tym, co dzieje się za drutem kolczastym itabliczkamiTEREN WOJSKOWY - WSTP WZBRONIONY. - No, Lindiwe, zaskocz mnie jakimiś historiami.Co mogępowiedzieć?Mogłabym  zabić" go opowieściami z czasów moich pierwszychmiesięcy na uniwersytecie, o moim szaleńczym, ekscytującym pędziedo wolności z daleka od przygniatającej atmosfery, która panowała wdomu - od nagłej choroby taty, cnotliwej wyrozumiałości mamy dlawszystkiego, nawet moich grzechów, skaz na charakterze.O przyjaciołach, z którymi spędziłam ten okres.Przede wszystkim o Cynthii, którą poznałam, bo dzieliłam z niąprzedział w trakcie tej doniosłej podróży z Bulawayo do Harare.Siedziałam oparta o ścianę na górnym łóżku, a ona wychylała się nazewnątrz pociągu, śmiejąc się, wołając coś, klaszcząc w dłonie iodbierając przez wąskie okno jakiś pakunek, a w końcu machając napożegnanie do dużej grupy na peronie, od której oderwało się dwóchchłopców, żeby niczym w filmie biec za pociągiem, wykrzykując jejimię.Mnie nie miał kto odprowadzić na stację.Myślałam o tym, jakwzięłam taksówkę, w dłoni trzymając zdjęcie i gładząc palcem jegotwarz, aż w końcu schowałam je do portfela.Gdy tylko pociąg sięrozpędził, Cynthia rzuciła się na swoje łóżko i wyjęła z torebki butelkębrandy.O tym, jak pierwszy raz spróbowałam alkoholu (i spektakularnie sięupiłam).Okazja - moje urodziny: ja i Cynthia w kinie w weekendowepopołudnie na Ostatnim cesarzu.Jako że nie miałyśmy korkociągu,Cynthia użyła obcasa swoich szpilek do otworzenia butelki wina Vat 10i przesiedziałyśmy cały film skulone na końcu pustej sali, pijąc wino iprzerazliwie chichocząc.O moich próbach palenia z Cynthią na dachu budynku klubustudenckiego.W gronie moich przyjaciół byli również Vumisani, kuzyn Cythii, iEdmond, współlokator Vumisaniego i student pierwszego roku prawa,który gdy tylko nauczył się zawiłego języka prawniczego, zabawiał nas, przeplatając swoje wypowiedzi żar-gonowymi wyrażeniami.Piątkowe i sobotnie noce spędzaliśmy w klubie Circus Nightclub, wktórym przepuszczaliśmy wypłacane nam przez rząd stypendia ipożyczki i do którego chodziliśmy z kampusu, śpiewając zazwyczaj nacałe gardło i popijając taki alkohol, jaki akurat ktoś danego wieczoruprzyniósł (pewnej nocy były to pomarańcze, do których Cynthiawstrzyknęła wódkę, bo krążyły plotki, że policja patroluje okoliceuniwersytetu i wlepia mandaty za picie w miejscach publicznych),więc kiedy wreszcie docieraliśmy, byliśmy już zawsze w doskonałychnastrojach i gotowi na jeszcze więcej zabawy.Czasami pakowaliśmysię do zrujnowanej Emergency Taxi i jechaliśmy do miasta doPlayboya, żeby posłuchać na żywo IIanga, popularnego wówczaszespołu.Na koncercie, kiedy tylko słyszeliśmy pierwsze dzwięki TrueLove, pijani rzucaliśmy się w szaleńczym pędzie na zatłoczony parkiet.Czasem wybieraliśmy się do jeszcze bardziej tandetnego Jobsa.Podkoniec miesiąca roiło się tam od prostytutek i żołnierzy, którzy mieliforsę dzięki lupom zdobytym w Mozambiku i gdzie sporadycznie naparkiecie wybuchały bójki w rytm utworów Olivera Mtukudzi,Thomasa Mapfumo i piosenek Bhundu Boys.O wesołych próbach zaciągnięcia mnie do łóżka przez Edmonda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Woods Sherryl Trinity Harbor 01 Niegrzeczny chłopiec
    Kraszewski Józef Ignacy Ładny chłopiec Łowca posagów
    § Woods Sherryl Trinity Harbor 01 Niegrzeczny chłopiec
    Władysław Stanisław Reymont Chłopi tom 1 Jesień
    Władysław St. Reymont Chłopi, Tom I
    Chlopiec i jego czolg Leo Frankowski
    chlopi czesc druga zima 3
    Irene Radford Merlins Descendents 01 Guardian Of The Balance
    Gloger Zygmunt Z biegiem rzek polskich
    Robert M. Stern Globalization and International Trade Policies (2009)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl