[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wyciągnął kieliszek, wy-tarł go połą kapoty, nalał w niego araku i rzekł poważnie: - Słuchaj-cie, Dominikowa, pilnie, co wama powiem; urzędnik jestem i mojesłowo to nie ten ptaszek, co se pisknie, fiuknie i tylaś go już widział!Szymon, też wiadomo, kto jest - nie obieżyświat żaden, ino gospo-darz, ociec dzieciom i sołtys!.Miarkujcie se ino, jakie figury do wasprzyszły i z czym, miarkujcie!- Dyć wiem, Pietrze, i uważam.- Mądraście kobieta, to i to wiecie, że prędzej czy pózniej, a Jaguśz domu iść musi na swoje, tak już Pan Jezus postanowił, że ojcedzieci chowają la świata, nie la siebie.- Oj, prawda, prawda, ty matkoCackaj, czesz, strzeżI jeszcze dopłać komu-%7łeby wziął z domu.- Tak już na świecie jest, to i nie zmieni.Chyba kapkę przepijemy, matko?- A bo ja wiem?.Niewolić jej nie będę, cóż, Jaguś, odpijesz?.- I.ja ta wiem.- pisknęła odwracając do okna zaczerwienionątwarz.- Posłuszna! Pokorne cielę dwie matki ssie.- dorzucił Szy-mon poważnie.- W wasze ręce, matko!- Pijcie z Bogiem, aleście jeszcze nie rzekli, kto taki?- powiedziała,że to nieobyczajnie wiedzieć naprzód, nie od dziewosłębów.- Kto? A sam ci Boryna! - wykrzyknął przechylając kieliszek.- Stary! Wdowiec! - wykrzyknęła niby z zawodem.- Stary! Nie obrażajcie Pana Boga! Stary, a sąd miał jeszcze niedaw-no o dziecko!- Prawda, ino że to nie jego było.146Chłopi - część 1 - Jesień- Jakże, gospodarz taki i zadawałby się z pierwszą lepszą! Pijcie,matko.- Wypić bym wypiła, ino że to wdowiec, a staremu prędzej z brzegado Abramka na piwo, to potem co?.Dzieci macochę wyżeną i.- Mówili Maciej, coby bez zapisu nie było.- mruknął Szymon.- Przed ślubem chyba!Dziewosłęby zmilkli, dopiero po chwili wójt nalał nowy kieliszeki zwrócił się z nim do Jagny.- Napij się, Jaguś, napij! Chłopa ci raimy kiej dąb, panią se będzieszi gospodynią na wieś całą, no, w twoje ręce, Jaguś, nie wstydaj się.Wahała się, czerwieniła, odwracała do ściany, ale w końcu, przysło-niwszy twarz zapaską, upiła zdziebko i wylała resztę na podłogę.Wtedy kieliszek obszedł wszystkich po kolei.Stara podała chleb, sól,a w końcu i wędzonej, suchej kiełbasy na przegryzkę.Przepili paręrazy z rzędu, aż oczy pojaśniały wszystkim i języki się rozwiązały.Jagna ino uciekła do komory, bo nie wiada czemu chycił ją płacz, żeaż przez ścianę słychać było chlipanie.Stara chciała do niej bieżyć, ale ją wójt zatrzymał.- I ciele beczy, kiej je od maci odsadzają.zwykła to rzecz.Nie weświat idzie, nie na drugą wieś, to się z nią jeszcze cieszyć będziecie.Nie będzie jej nijaka krzywda, to ja, wójt, wama mówię - wierzcie- Juści.inom se myślała zawdy, wnuczków się doczekam na pociechę.- Nie turbujcie się, jeszcze się żniwa nie zaczną, a już pierwszybędzie.- Pan Jezus to tylko wie przódzi, nie my, grzeszni! Zapiliśmy, praw-da.a mnie tak jakoś żałośliwie na sercu , kiej na pochowku.- I nie dziwota, jedynaczka z domu, to waju się już za nią cni.Jesz-cze zdziebko, na frasunek! Wiecie, pójdziem wszystkie do karczmy,bo mi już ano wódki zbrakło, a i tam pan młody kiej na wąglikachwyczekuje.- W karczmie to zrękowiny będziemy odprawiać?- Po staremu, jak ojce nasi robili, ja, wójt, wama to rzekłem - wierzcie.147Władysław Stanisław ReymontKobiety się zdziebko przyodziały świąteczniej i wnet wychodzili.- A chłopaki to ostaną? Siostrzyne zmówiny, to i la nich uciecha -zauważył wójt, że to parobki żałosne miny mieli i poglądali na maćniespokojnie.- Trudno dom na boskiej Opatrzności ostawić.- Przyzwijcie ano Agatę od Kłębów, to przypilnuje.- Agata już na żebry poszła.Zawoła się kogo po drodze.Chodzta,Jędrzych, i ty, Szymek, a kapoty wezta; cóż to jak te dziadaki iśćchceta?.A niech się ino któren spije.to popamięta.Krowy jeszczenie obrządzone, świni trza kartofli utłuc - baczcie o tym.- Baczym, matulu, baczym! - szeptali trwożnie, choć chłopy byłypod powałę i rozrosłe jako te grusze na miedzach, ale słuchali sięmatki kiej wyrostki, bo ich żelazną ręką za łby trzymała, a jak byłopotrza, to choćby i po stołku, a do kudłów sięgła i po pyskach sprała,a pośłuch musiał być i uważanie.Poszli do karczmy.Noc już była ciemna, że choć oko wykol, zwyczajnie w pluchy jesienne.Wiatr szedł górą i bił w czuby drzew, że ino się kolebały i aż kładły napłoty z szumem; staw huczał i tak się ciepał, że bryzgi rozbite w pianępadały na środek drogi i nierzadko chlustały na twarze idących.W karczmie też widno nie było, a wiater przez wygniecioną szybkęzawiewał, aż ta lampka na sznurku za szynkwasem kolebała się kiejkwiat złoty.Boryna się do nich rzucił witać, a całować, a obłapiać z gorącością,że to zmiarkował, iż Jaguś jakby już jego.- A Pan Jezus rzekł: wez se, robaku, niewiastę, żeby ci się, chu-dziaku, nie cniło samemu.Amen! - bełkotał Jambroży, ale że,więcej godziny popijał, to juści, że w języku ni w nogach mocnyjuż nie był.Zaraz też na szynkwasie %7łyd postawił arak i słodką, i aseneję, a do tegośledzie, placek z szafranem i jakieś wymyślne kukiełki z makiem.- Jedzta, pijta, ludzie kochane, braty rodzone, krześcijany wierne! -148Chłopi - część 1 - Jesieńzapraszał Jambroży.- Miałem i ja kobietę, ino już całkiem nie pomnęgdzie?.Widzi mi się, że we Franeji.nie, w Italii to było, nie.alemteraz ostał sierotą.Powiedam wam, że co starszy krzyknął: Szlusuj!- Pijcie no, ludzie! Pietrze, zaczynajcie - przerwał mu Boryna, przy-niósł za całą złotówkę karmelków i wtykał je Jagusi w garście.- Na-ści, Jaguś, słodziusieńkie są, naści.- Hale.szkodujecie się.- wzdragała się.- Nie bój się.stać mnie na to, obaczysz sama.naści.a już by laciebie i ptasiego mleka nalazł.już ci ta u mnie krzywdy nijakiejnie będzie.- i zaczął ją wpół brać a niewolić do picia i jadła.Jagnaspokojnie wszystko przyjmowała, zimno i obojętnie, jakby to nie jejzmówiny były dzisiaj.Jeno tylko jedno pomyślała, czy stary te kora-le, o których na jarmarku wspominał, da przed ślubem.Gęsto pić poczęli, jeden po drugim i na przekładankę arak ze słod-ką, i wszyscy wraz mówić zaczęli, nawet Dominikowa podpiła seniezgorzej i nuż wywodzić różności, nuż prawić, aż się wójt dziwo-wał, że taka mądra kobieta jest.Synowie się też popili, bo Jambroży, to wójt przepijali do nich gęstoi zachęcali.- Pijta, chłopaki, zmówiny to Jagny, pijta.- Baczym to, baczym - razem odpowiadali i chcieli Jambroża w rękęcałować, aż w końcu Dominikowa odciągnęła Borynę pod oknoi zaraz do niego, prosto z mostu:- Wasza Jagusia, Macieju, wasza.- Bóg wam zapłać, matko, za córkę.- dłapił ją za szyję i całował.- Obiecaliście zapis zrobić, co?- Zapis! A co po zapisie, co moje, to i jej.- Hale, żeby to śmiałe oko miała przed pasierbami, żeby nie wyklinali!- Wara im od mojego! Wszystko moje - to i Jagusine wszystko.- Bóg wam zapłać, ale miarkujcie ino, że to starsi zdziebko jesteście,a przecież i tak kużden śmiertelny, bo toZmierć nie wybiera,149Władysław Stanisław ReymontDziś człowieka - jutro jagnięRówno jej popadnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]