[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tengel musiał więc włożyć wiele pracy, by doprowadzić wszystko do porządku.Podobało mu się to jednak; czuł, że naprawdę jest przydatny.Powoli ogromna machina, jakąjest prowadzenie wielkiego gospodarstwa, ruszała.Udało się przekonać Silje, by oni także mieli w swoim dworku własne zwierzęta; zgodziła siępod warunkiem, że ominie ją ubój.Tengel na to przystał.Nieoczekiwanie zmarł baron Meiden.Dostał z obżarstwa apopleksji po obiedzie z ośmiu dańi wdowa przeniosła się do Grastensholm z całym swym dobytkiem.Wszyscy się z tegocieszyli, a najbardziej sama baronowa.Kwitło życie towarzyskie, przyjeżdżali goście z Oslo,Tonsberg i jeszcze dalszych okolic.Pewnego dnia niespodziewanie i Tengelowi przydarzyłosię coś zupełnie nowego.Baronowa chwaliła się naokoło swym wspaniałym medykiem, który wykurował ją zreumatyzmu, kładąc tylko dłonie na jej ramionach.I tak Tengel otrzymał polecenie, by udaćsię do samego zamku Akershus w Oslo.Pojechał tam pełen obaw.Wzywała go chorowita żona jednego z najbliższych towarzyszy namiestnika, która wielesłyszała o wspaniałym uzdrowicielu baronowej Meiden.Kiedy Tengel znalazł się już na zamku, strażnik doprowadził go aż do salonu, gdzieoczekiwała go chora wraz z mężem, wyjątkowo ciekawym nowego medyka.Dama otworzyła szeroko oczy, a duński szlachcic zdrętwiał ze zdziwienia.- Ależ mój drogi - powiedział przeciągle oskarżycielskim tonem.- Tak nie można pokazywaćsię ludziom!88Tengel sądził, że być może zakurzył się podczas podróży konno, i już chciał prosić owybaczenie, kiedy szlachcic zapytał:- Czy tacy już się urodziliście?- Jacy?- No, z takim.wyglądem?- Każdy z nas ma swoje własne oblicze - rzekł Tengel krótko.- Wybaczcie, jeżeli wam toprzeszkadza.Szlachcic zrozumiał, że najrozsądniej będzie zmienić temat rozmowy.- Czy zechcecie zbadać moją żonę? Cierpi na częste konwulsje i stale opowiada mi o swychprzypadłościach.Tengel skinął głową i poprosił gospodarza o opuszczenie komnaty.- Dlaczego? Czy macie zamiar uwieść moją żonę?Teraz już Tengela ogarniał gniew.- Czy wyglądam na uwodziciela?- Nie - zaśmiał się nerwowo szlachcic, gdyż pojął, że posunął się za daleko.- Nie, zpewnością nie.Wreszcie pozostawiono Tengela z jego wysoko urodzoną pacjentką.Zrobił dla niej tyle, ile potrafił.Nie chciał powiedzieć chorej, że wszystkie dolegliwości biorąsię po prostu ze zbyt obfitego jedzenia.Wyliczył długą listę produktów, których jej delikatnyorganizm nie tolerował, z nadzieją, że dzięki temu być może ograniczy swe obżarstwo.Zastosował też dodatkowy zabieg.Poprosił, by się położyła, i wtedy dotknął dłońmi jejbrzucha, ażeby gorąco rozeszło się po ciele.Chwyt szarlatana, pomyślał, lecz ta kobietapotrzebowała mocniejszego przeżycia, by usłuchać jego rad.Następnie zalecił jej codziennąprzechadzkę wokół murów Akershus, zapewniając, że dobrze to zrobi jej krwi.Dama była zachwycona i obdarowała Tengela sakiewką pełną monet, którą przyjął bezwyrzutów sumienia.Wszak dworek pochłonie wiele pieniędzy, zanim będzie wyglądać tak,jakby sobie tego życzyli.W przedpokoju oczekiwał mąż.- I jak? Zdołaliście wyleczyć tę wymyśloną chorobę? zapytał, wykrzywiając usta z pogardą.89- Choroba wcale nie była wymyślona.Sądzę, że żona poczuje się teraz lepiej.- To prawda.A jeśli już tu jesteście.może zechcecie zerknąć na starego Bromsa? Wciążnarzeka na nogę.Tengel skinął głową, więc poprowadzono go do innej części twierdzy.Okazało się, że ten przypadek był znacznie trudniejszy.Stary i otyły Broms miał kłopoty zkrążeniem krwi.Zdajecie sobie chyba sprawę, że możecie stracić nogę - powiedział Tengel bezlitośnie.-Musicie się ruszać.Jesteście też zbyt ciężcy.Zrobię teraz co się da i za waszymprzyzwoleniem będę przyjeżdżać raz w tygodniu, by dalej prowadzić kurację.Przerażony staruszek spocił się, kiwnął głową i obiecał zrobić wszystko, co zalecił Tengel.Luksus, pomyślał Tengel w drodze do domu.Ludzie mrą z biedy i głodu, a ci tutaj umierają zdostatku!Cieszył się jednak, że opowie Silje o swych przeżyciach w zamku Akershus.To był początek.Wkrótce szlachcice, jeden po drugim, słali po Tengela, ponieważ wysokopostawione osoby z Akershus były nim zachwycone.Często wyjeżdżał.Nie mógł niezauważyć, że zainteresowane nim były przede wszystkim kobiety.Medyk - demon, tak gonazywały; ten tytuł nie bardzo przypadł mu do gustu.Pewnego dnia, kiedy wrócił do domu z jednej ze swych triumfalnych podróży , jak mówiła onich Silje, przyszła do niego Sol, zawiadamiając, że jakaś staruszka czeka od wielu godzin zprośbą o radę na jej dolegliwość.- Powiedz jej, że nie mam dzisiaj czasu - powiedział zniecierpliwiony.- Pracowałem całydzień.- No tak, ona z pewnością nie zapłaci tak dobrze - odparła dziewczynka krótko i wyszła.Tengel stanął jak wryty.Słowa Sol podziałały niby zimna woda.Błyskawicznie uświadomiłsobie, jak oszołomiły go sukcesy, które odniósł wśród bogatych i szlachetnie urodzonych.Obrócił się na pięcie i ruszył za dziewczynką.- Dziękuję, Sol - powiedział.Staruszka otrzymała pomoc, a Tengel uprzedził bogaczy, że może opuszczać dwór tylko wwyjątkowych wypadkach.Wkrótce zamożni szlachcice sami zaczęli do niego przyjeżdżać.Szybko rozniosła się wieść o umiejętnościach Tengela, bo zrozumiano, że naprawdę potrafiłleczyć.I mimo że chorzy w pierwszym momencie na jego widok wzdrygali się z przerażenia,szybko przekonywali się, że jest miły i budzi zaufanie.Zrozumiałe było jednak, że słów90takich, jak Ludzie Lodu , czarownik czy czarnoksiężnik , nigdy nie należało wymieniać wobecności pacjentów.Nie byli to już tylko ludzie wysokiego stanu, wprost przeciwnie.Jesienią Silje odbyła rozmowę z mężem:- Tengelu.Jeżeli coś stałoby się ze mną.- Nie! - odpowiedział gwałtownie.- Nic nie może się z tobą stać.- Nie, nie - zaprzeczyła łagodnie.- Gdyby jednak stało się najgorsze.Chciałabym upewnićsię co do przyszłości.Nie odpowiedział.Na jego twarzy pojawił się wyraz głębokiej rozpaczy.- Czy zajmiesz się dziećmi? Wszystkimi?- Wiesz dobrze, że to uczynię - powiedział pełnym cierpienia zdławionym głosem.- Ale one będą potrzebować matki.- Poradzę sobie z nimi sam - wybuchnął.Objął ją ramionami i rozpaczliwie do siebieprzygarnął.- Wiesz przecież, że nigdy więcej się nie ożenię, Silje.%7łyłem sam przeztrzydzieści trzy lata.Potem spotkałem ciebie.I nikt mi nigdy ciebie nie zastąpi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]