[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Psychewiedziała, \e tylko ona mo\e rozwiązać tę zagadkę.Le\eli długo,przytuleni do siebie, niczym dwie połowy jednej całości, a\ w końcuusnęła.Rankiem Psyche obudziła się w innej sypialni, gdzie druga część łó\-ka była pusta.Uniosła głowę w panice, ale potem opuściła ją ponowniena poduszkę, bo przypomniała sobie wszystko.Gabriel o świcie zaniósłją, na wpół śpiącą i protestującą, z powrotem do jej pokoju.Nie chciał,\eby czuła się za\enowana wobec słu\by jego ojca, pomyślała zrozbawieniem.Czy będą mogli kiedyś le\eć do pózna w jednym łó\kubez obawy, \e trzeba się będzie pózniej niezręcznie tłumaczyć? Zradością by go nauczyła, \e mo\e przesypiać świt, obejmując ją mocno,w gładkiej białej pościeli.Potem przypomniało się jej, \e mo\e tak sięnigdy nie stanie, bo mimo wszystko Gabriel odejdzie, i zalała ją fala \alu.Uspokoiła się z trudem, zapewniając samą siebie, \e Gabriel oka\e więcejrozsądku.Była ju\ jednak całkowicie przytomna, przeciągnęła się więc iodrzuciła kołdrę.Wło\yła tę samą granatową suknię, upięła włosy w gładki węzeł i ze-szła na dół.Znalazła Gabriela w jadalni.Z ulgą stwierdziła, \e nie matam nikogo więcej prócz obsługującego ich lokaja, który znów wyglądałna zdenerwowanego.Psyche usiadła za stołem i zaczęła pić herbatę.- Dzień dobry, panno Hill.Dobrze pani spała? - spytał Gabriel zeswoim zwykłym ironicznym błyskiem w oku.Dobrze wiedziała, co jej zakłóciło sen, zrobiła więc zagniewanąminę, ale szybko złagodniała, przypominając sobie wszystko, czegowtedy doznała.303 - Względnie dobrze - mruknęła, widząc, \e lokaj nadal stoi przy kre-densie.- Pani Parslip umie parzyć doskonałe ziółka na sen.Powinna pani ichspróbować - ciągnął rozbawiony.- Dziękuję panu, będę o tym pamiętać, kiedy następnym razem nieuda mi się zasnąć - odparła z powagą.Uśmiechnął się.Lokaj podsunął jej półmiski z kiełbaskami, cynaderkami, szynką,jajkami, owsianką i grzankami.Psyche nało\yła sobie potrawy na talerz ijadła powoli, choć w gruncie rzeczy była porządnie głodna.Spojrzała naGabriela, który patrzył teraz gdzie indziej z trudnym do odczytaniawyrazem twarzy.- O czym pan myśli? - spytała w końcu.- Na tym krześle zwykle siadywała moja matka - powiedział.- Lubi-łaby panią.Pokochałaby panią.Jestem tego pewien.- śałuję, \e nie było mi dane jej spotkać.- Psyche wyciągnęła ramię,chcąc dotknąć jego dłoni.Gabriel skinął głową, ale nic nie powiedział.Odezwał się dopiero zachwilę.- Powiedziałem słu\bie, \eby przygotowała pani powóz.- Czy wracamy do Londynu?- Tak.Pogoda jest dobra.Dojedziemy tam ju\ po południu.Nieprzypuszczam, \eby szajka Barretta mogła a\ tak długo czyhać w zasadz-ce.Panuje tu na tyle du\y ruch, \eby pokrzy\ować im plany i zapewnićnam względne bezpieczeństwo.Psyche nie martwiła się ani trochę, \e opuszcza ten ponury dom.Kie-dy skończyła śniadanie, odsunęła talerz, a lokaj podbiegł od razu, \ebyodsunąć jej krzesło i pomóc wstać.- Czy powinniśmy, hm.po\egnać się z naszym gospodarzem?- Z niechętnym nam bardzo gospodarzem? - Ton Gabriela był suchy.- Myślę, \e jednak tak.Ująwszy go pod ramię, Psyche przeszła holem a\ pod same drzwigabinetu.Gabriel zastukał do nich.Odczekał chwilę, a potem otworzyłdrzwi.- Odje\d\amy, ojcze.Po dłu\szym milczeniu usłyszeli coś, co mogło być głuchym pomru-kiem.Głęboki fotel znów stał przysunięty tu\ do kominka, a powietrze304 w pokoju było przegrzane.Psyche pomyślała, \e ten zgorzkniały starzecwiele stracił, nie potrafiąc kochać własnych synów.- Dziękujemy za gościnne przyjęcie - ciągnął Gabriel, wcią\ uprzejmym tonem.Nadal nie było odpowiedzi.Na kominku trzasnął głośno ogień.PotemGabriel zamknął drzwi.Psyche odje\d\ała, mając w oczach widokznieruchomiałego mę\czyzny wpatrzonego w płomienie, z nachmurzonąminą, na wpół niewidocznego w mroku.Nagle zrozumiała instynktownie,\e w głębi duszy markiz musiał się uwa\ać za kogoś niemo\liwego dopokochania i całkiem bezwartościowego, skoro nie potrafił przyjąćniczyjego uczucia czy nawet przyjazni od tych, którzy prawem naturybyli mu przecie\ najbli\si.Spojrzała na Gabriela i przez krótki moment dojrzała w jego oczach\al, lecz potem twarz jego nabrała znów zwykłego wyrazu uprzejmości iogłady.Zauwa\ył, \e Psyche na niego patrzy, i uniósł brwi.- Z pewnością jest ju\ pani gotowa opuścić ten dom - powiedziałsuchym tonem.Przytaknęła, ale trzymała się kurczowo jego ramienia, gdy szli kudrzwiom frontowym.Pani Parslip, która ju\ tam czekała, dygnęła i po-\egnała się z nimi.Gabriel, nie bacząc na lokaja, który się wszystkiemuprzyglądał, uścisnął serdecznie małą gospodynię.- Miło mi było panią widzieć.Raz jeszcze poczułem się jak chłopiec.Pani Parslip uśmiechnęła się.- Mam nadzieję, \e kiedyś znów panicza ujrzę.- Po czym wyjęłaz fałdów fartucha niewielki przedmiot i wło\yła mu go do ręki.Psyche nie potrafiła się powstrzymać od rzucenia okiem na niego.Była to miniatura z rodzaju tych, do których wytworne damy lubiły po-zować.Ujrzała twarz miłej, łagodnej kobiety o miękkich, brązowychwłosach, wyraznie podobną do twarzy mę\czyzny stojącego koło Psyche- matkę Gabriela.Gabriel odkaszlnął z wysiłkiem.- Dziękuję, pani Parslip.Był pewny, \e gospodyni nie prosiła jego ojca o zgodę na wręczeniemu tego prezentu, który dla niego miał ogromne znaczenie.Mały20 - Ukochany kłamca 305 portrecik mógł się stać początkiem nowych wspomnień, całkowicie od-miennych od poprzednich.A tak\e ul\yć staremu bólowi.Pani Parslip wręcz promieniała i dygnęła jeszcze raz, gdy Gabriel po-magał Psyche wsiąść do powozu, po czym zajął miejsce obok niej.Stan-gret ujął lejce i powóz potoczył się gładko naprzód.Siedzieli w milczeniu i pojazd przejechał ju\ niemałą część drogi, gdyPsyche spojrzała na Gabriela i spytała cicho:- Czy ta wizyta w czymś ci pomogła?Gabriel trzymał w ręku miniaturę.Nie mógł udawać, \e nie zrozumiałpytania.Istotnie, coś z jego dawnego rozgoryczenia i zastarzałego gniewuzniknęło.Po nocy miłości z Psyche spał dobrze i złe sny nie powróciły.Miał wra\enie, \e rozpoczął się nowy etap w jego \yciu.Wiedział teraz, \ematka go kochała.Ojca ujrzał zaś oczami dorosłego i nie widział ju\ wnim potę\nego i wszechwładnego mę\czyzny, który w dzieciństwiekierował nim \elazną ręką.A skoro był omylny, to i Gabriela mógł błęd-nie oceniać.Tylko dzięki Psyche udało mu się zrozumieć to wszystko.Tylko dzię-ki Psyche powrócił do tego domu i równie\ dzięki niej pojął, \e mo\e byćtakim człowiekiem, jakim pragnął zostać, a nie nieudacznikiem, zajakiego miał go ojciec.Ani te\ nie repliką rodzica tyrana.- Myślę, \e uwolniłaś mnie od wiszącego nade mną przez całe lataprzekleństwa - powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Clay Griffith, Susan Griffith Imperium Wampirów 01 Imperium Wampirów
    § Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
    Żółte oczy krokodyla 01 Żółte oczy krokodyla Pancol Katherine
    Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga
    Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga (2)
    Chuck Wendig [Double Dead 01] Double Dead [Tomes of the Dead]
    Roberts Nora Miłoœć na deser 01 Miłoœć na deser
    § Rudnicka Olga (01) Zacisze 13 Zacisze 13
    Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
    Krzyżowcy 4 Dziedzictwo Rycerza Arna Guillou Jan
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • protectorklub.xlx.pl