[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarz zachowała zwykły wyraz rezerwy, tylko lekko zmieniony, niemalniedostrzegalnie, za to oczy wyra\ały czujność, niemal lęk.Zatrzymał siękilka metrów przed Jeffem, zdyszany. Co jest? zapytał Jeff.Mathias machnął ręką za siebie, w stronę wierzchołka wzgórza. Nie słyszałeś? Czego? Mówiły. Kto? Winorośle.Jeff wytrzeszczył na niego oczy niekoniecznie z niedowierzaniem,ale zbyt zaskoczony, \eby odpowiedzieć. Przedrzezniały nas ciągnął Mathias. Stacy, Amy i Erica.naśladowały ich głosy.Jeff zastanowił się i doszedł do wniosku, \e to jeszcze nie tłumaczyzdenerwowania Mathiasa, na pewno zdarzyło się coś więcej. Co mówiły? zapytał. Zasnąłem w namiocie.A kiedy się obudziłem. Mathias urwał,jakby nie wiedział, co dalej.W końcu wyrzucił z siebie: Kłóciły się. Kłóciły? Dziewczyny.Krzyczały na siebie.277 O Chryste westchnął Jeff. Pili.Tequilę.Całkiem sporo.- Wszyscy'?Mathias przytaknął. Są pijani?Mathias znowu przytaknął. Nazwali mnie nazistą. Co? Winorośle.Albo raczej Eric.Krzyczały jego głosem.Jeff przyjrzał mu się i zrozumiał, \e o to właśnie chodziło: to gowytrąciło z równowagi.I co w tym dziwnego? Na pewno czuł się wśródnich samotnie prawie ich nie znał.Był kimś obcym, łatwym kozłemofiarnym.Jeff spróbował go uspokoić. To był \art, na pewno.Eric ju\ taki jest.no wiesz.Mathias milczał: ani nie potwierdzał, ani nie zaprzeczał Muszę wracać na górę oświadczył Jeff. Zaczekasz naGreków?Mathias kiwnął głową.Jeff chciał ju\ odejść, ale się zreflektował. Co z Pablem?Mathias wykonał niejasny gest. Bez zmian.Niedobrze.Z tym brzemieniem Jeff ruszył szybko pod górę, biegnąc na bardziejpłaskich odcinkach, zwalniając na stromiznie.Męczył się znaczniełatwiej, ni\ powinien.Przyjechali tutaj zaledwie wczoraj, a on ju\zaczynał tracić siły.Miał wra\enie, \e ta fizyczna niemoc jakośodzwierciedla bardziej ogólne osłabienie: sytuacja wymykała mu się spodkontroli.Stacy, Amy i Eric przez całe popołudnie upijali się tequilą.Bylia\ tacy głupi? Krótkowzroczni, impulsywni, nieodpowiedzialni trojeidiotów flirtujących z własną zgubą.Potem oczywiście zwrócili sięprzeciwko sobie: kłócili się, obrzucali obelgami.A Eric z niewiadomychpowodów nazwał Mathiasa nazistą.Zaskoczenie i niedowierzanie Jeffapowoli ustępowało miejsca narastającej furii.Wiedział, \e z jego stronyto równic\278głupota, a jednak nie potrafił się opanować, nie potrafił stłumićpragnienia, \eby ukarać tamtą trójkę, dać im po łapach i przywołać doporządku.Niesiony tą falą emocji, dotarł wreszcie na szczyt, wszedł napolankę i zobaczył, jak Amy na siłę kanni winogronem półprzytomnegoPabla.Kurwa, co wy robicie? zapytał i wszyscy obejrzeli się na niego,zaskoczeni jego obecnością, furią w jego głosie.Pablo wymiotował, chocia\ to określenie wydawało się niewłaściwe.Wymioty sugerują coś dynamicznego i gwałtownego, Pablo zachowywałsię znacznie bardziej biernie.Głowę miał przekręconą na bok, zotwartych ust wypływał strumień czarnego płynu.Krew, \ółć niewiadomo, co to było.Ale było tego stanowczo za du\o, pomyślał Jęli.Czarny płyn, w którym pływały gęstsze kawałki, jak skrzepy.Utworzyłpłytką kału\ę obok noszy, zbyt galaretowatą, \eby mogła wsiąknąć wziemię.Jeff stał cztery metry dalej, ale nawet z takiej odległości czuł jegozapach słodkiej zgnilizny. On był głodny wyjaśniła Amy.Jeff poznał po głosie, \e jest pijana, ka\de słowo brzmiało niemalbełkotliwie.W lewej ręce ściskała plastikową torebkę, przedtemzawierającą zapas winogron, teraz zostały tylko trzy.Prawie pustabutelka tequili le\ała na ziemi obok Stacy.Eric przyciskał do bokuzakrwawiony podkoszulek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]