[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaparło jej dech w piersiach, ale niecofnęła się, żeby nie dać mu satysfakcji.- Oto plan.Kiedy Garret spuścił z niej hipnotyzującywzrok, ostrożnie zaczerpnęła oddechu i stwierdzi-246ła, że bezpieczniej będzie patrzeć na Rolanda.Drzwi były zamknięte, ale Christian na wszelkiwypadek mówił ściszonym głosem.- Rosalyn, ty poszukaj Ethel.Jak ją znajdziesz,krzyknij.- Mam krzyknąć? - Rosalyn zachichotała, choćwcale nie było jej do śmiechu.- Nic prostszego.Zwykle wrzeszczę, kiedy ktoś próbuje mnie udusić.- Twój okrzyk będzie dla nas sygnałem.Mywtedy przybiegniemy i we trójkę zmusimy Ethel,żeby wysłuchała historii męża.- Pod warunkiem, że Roland będzie mógł mówić z nożem w gardle.- Zciągnij wodze wyobrazni, Rosy.Rosy.Zrobiło się jej gorąco, gdy usłyszała tozdrobnienie z ust Christiana.Niech go licho.Uśmiechnęła się szelmowsko i zasalutowała.- Bądz ostrożna - szepnął Garret.Rosalyn spoważniała.- Ty też.Nagle przypomniała sobie, że nie są sami.Zaczerwieniła się i spojrzała na Rolanda.Mężczyznaobserwował ich z ciekawością.Ramiona skrzyżował na piersi, jakby nigdzie mu się nie spieszyło.- I pan też, Ro.panie Poole.Ruszyła do drzwi, ale Christian chwycił ją za ramiona, odwrócił do siebie i mocno pocałował.Gdyją puścił, nie śmiała spojrzeć na Rolanda.Była pewna, że jej twarz mogłaby teraz oświetlić jaskinię.247- To na szczęście - szepnął Christian namiętnym głosem.Pod Rosalyn ugięły się kolana.Poruszyła ustami, ale nie wydobył się z nich żaden dzwięk.W końcu stwierdziła, że lepiej nic nie mówić, boChristian od razu się zorientuje, jak na nią działa.Ha! Jakby już nie wiedział!Wyszła z pokoju na drżących nogach.Rozejrzała się czujnie.Ani śladu Ethel.Po krótkim wahaniu postanowiła najpierw sprawdzić pomieszczenia znajdujące się po lewej stronie korytarza.Dwie sypialnie, obie puste.Zawróciła, skradającsię na palcach.Przez chwilę korciło ją, żeby podrodze zajrzeć do mężczyzn, ale zwalczyła pokusę.Bała się, że Christian ją wyśmieje.Szła dalej, a serce biło jej tak mocno, że bała się,iż zagłuszy wszystko.Gdzieś w głębi domu brzęknął garnek.Rosalynzamarła i przez chwilę nasłuchiwała z przechylonągłową.Potem ruszyła w stronę, skąd dobiegłdzwięk.Więc Ethel krząta się po kuchni.Ale gdziejest kuchnia? Rosalyn przygryzła wargę, modląc sięo jakikolwiek odgłos: szuranie, kaszel, kichnięcie.- Stój! - rozległ się za nią ostry kobiecy głos.Rosalyn skrzywiła się i wzniosła oczy ku niebu.Prosiłam o inny znak, ale i tak ci dziękuję, Panie.Odwróciła się powoli.I krzyknęła.Nie na widok strzelby, którą EthelPoole trzymała z wielką wprawą.Przeraziła się,248gdy dostrzegła Christiana skradającego się za kobietą.Nie mógł widzieć broni.Pózniej wszystko potoczyło się tak szybko, żeRosalyn nie zdążyła zareagować.Musiał zdradzić jąwyraz twarzy, bo Ethel odwróciła się z szumem halek.Christian Garret zamknął panią Poole w niedzwiedzim uścisku i próbował odebrać jej strzelbę.Kobieta wydała z siebie okrzyk wściekłości i gwałtownym ruchem uniosła broń.Masywna lufa trafiła napastnika w brodę.Mężczyzna osunął się na podłogę.Rosalyn krzyknęła.Gospodyni odwróciła się w jej stronę i wymierzyła ze strzelby.Pod dziewczyną ugięły się nogi,gdy zobaczyła dzikie spojrzenie Ethel.Zorientowała się, że Roland podchodzi z tyłudo żony, ale tym razem nie odważyła się nawetmrugnąć.Christian jęknął i znieruchomiał.Rosalyn w pierwszym odruchu chciała rzucić się kuniemu, ale wiedziała, że musi skupić na sobie uwagę pani Poole.- Ethel, myli się pani co do męża.Kobieta, z którą się spotkał, jest zakonnicą.Kobieta wytrzeszczyła oczy.Po chwili na jejtwarzy odmalował się wyraz niedowierzania.- Kłamiesz! Znam Shannon Cosmellow.Byłazakochana w Rolandzie i chciała za niego wyjść.- Może tak, ale teraz jest zakonnicą.Zakonnicenie miewają romansów.Ona tylko chciała porozmawiać z nim jak z przyjacielem.Po powrocie do249domu Roland zamierzał opowiedzieć pani o tejniewinnej pogawędce.Kobieta wyglądała na oszołomioną, ale opuściła broń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]