[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Potem już tylko sterujesz stopami.Przeniesiesz ciężar ciała na palce, jedziesz w jednąstronę, na pięty, w drugą.Po prostu bułka z masłem.- Twoja kolej.- Will zszedł z deski, a widząc wahanie Cassidy, uniósł brwi i za-drwił: - Tchórz.Gdzie się podział twój głód wiedzy i zamiłowanie do przygód?Cassidy zgromiła go wzrokiem, wydęła wargi i ostrożnie położyła się na desce.- Nienawidzę cię - prychnęła.- %7łartujesz - odparł i przykucnął obok niej.Kątem oka zobaczyła, jak Will taksują-cym wzrokiem ocenia jej ciało.Parsknęła śmiechem.- Nie żartuję.Pierwsza próba skoku z pozycji leżącej na nogi nie powiodła się.Upadając, Cassi-dy zdążyła podeprzeć się ręką.- Spróbuj jeszcze raz - zachęcał Will.Tym razem upadła na pupę.Pomógł jejwstać.- No, jeszcze raz.Teraz było jeszcze śmieszniej: upadła na niego i razem wylądowali w piasku.Kie-dy Cassidy uniosła głowę, tuż przy swojej twarzy zobaczyła triumfująco uśmiechniętątwarz Willa.Przez cienką koszulę czuła ciepło jego ciała.Tchu jej zabrakło, w głowie jejsię zakręciło.Nagle Will uniósł rękę, odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy i założył goza ucho.Cassidy bała się, że Will usłyszy nierówny rytm jej serca.Muszę obrócić to w żart,zadecydowała, rozładować napięcie.Muszę odsunąć się od niego na bezpieczną odle-głość, zanim się zorientuje, jak bardzo mnie podniecił.Zobaczyła, jak Will bierze głęboki oddech.RLT - Próbujemy jeszcze raz.- Co? On chyba nie mówi poważnie! - Kiedy skaczesz,patrz w jeden punkt przed sobą.To pomoże ci złapać równowagę - instruował.Z pałającymi policzkami Cassidy podniosła się z piasku.Starała się nie patrzeć naWilla.W duchu przeklinała własną głupotę.Co ona sobie wyobraża?- Jeśli ta sztuczka nie udaje mi się na stałym lądzie, to jak zdołam ją zrobić w wo-dzie? - zapytała.Pochyliła się, żeby otrzepać nogi z piasku.Nad sobą usłyszała gromki głos Willa.- Nie poddawaj się tak łatwo.Niektóre rzeczy warte są wysiłku.- Spojrzała w góręi napotkała jego wzrok.- Kochasz ocean.Pokochasz go jeszcze bardziej, jak zmierzyszsię z jego siłą.Kilka godzin pózniej Cassidy przyznała mu rację.Doceniła też jego upór, determi-nację i cierpliwość.Nie mylił się również co do koszuli.Mokra natychmiast stała sięprzezroczysta.To zdarzyło się przy ostatniej próbie.Cassidy zdołała utrzymać się na desce i prze-jechać na fali całkiem spory kawałek.Wydała z siebie triumfalny okrzyk, a Will jej za-wtórował.Kiedy upadła, co oczywiście musiało nastąpić, i wynurzyła się, odgarniającmokre włosy z twarzy, i spojrzała na niego, uśmiech zamarł na jej ustach.Will z deskąpod pachą, po pas w wodzie, zmierzał w jej stronę.Zauważyła, że pożera ją wzrokiem.Ich spojrzenia spotkały się.Z ust Cassidy wyrwał się cichy jęk, na szczęście zagłu-szony szumem wiatru.Nagle wzrok Willa powędrował ponad jej głowę.Domyśliła się,że patrzy na fale.Zauważyła mocno zaciśnięte szczęki i mięsień drgający na policzku.Niczym na filmie puszczonym w zwolnionym tempie widziała, jak Will siłą wolisię opanowuje.Serce jej się ścisnęło.Miała przed sobą rzeczywisty obraz, jaki wiele razypodsuwała jej wyobraznia, odkąd jej powiedział, że uprawia surfing.Stojąc w falach, zesrebrnymi strużkami wody spływającymi po złocistej skórze, z mokrymi włosami przy-lepionymi do czoła i szyi, wyglądał bosko.Wprost nieziemsko.Był najbardziej sek-sownym mężczyzną, jakiego w życiu widziała.I nigdy w życiu nie pożądała go bardziejniż w tej właśnie chwili, gdy brał głęboki oddech i narzucał sobie samodyscyplinę.Gdy znowu spojrzał na nią, uśmiechał się, lecz jego oczy pozostały poważne.- A nie mówiłem, że ci się uda? Zwietnie - pochwalił.RLT Cassidy miała teraz dowód, że nie jest mu obojętna.Postanowiła rzucić wszystkona jedną szalę i postąpiła krok w jego stronę.- Will - zaczęła.Słysząc tembr jej głosu, Will zmrużył oczy.- Idę posurfować.Nie na długo.Z tymi słowami odwrócił się, położył na desce i powiosłował rękami w stronę fal.Czar prysł.Will dał jej jasno do zrozumienia, że nawet jeśli dawne pożądanie wróciło,potrafił nad sobą zapanować.Zabolało ją to.Bardzo zabolało.Odłożyła na bok kartkę pierwszej wersji scenariusza i sięgnęła po następną.Odkwadransa pracowali w milczeniu, lecz ona cały czas czuła na sobie wzrok Willa.Takbyło od kilku dni.Miała już tego serdecznie dość.- O co chodzi? - zapytała.- Zastanawiam się, czy nie pójść do kuchni po nóż.- Nóż?Nie patrzyła na niego.Od tamtego pamiętnego pikniku na plaży nie potrafiła naniego patrzeć dłużej niż kilka sekund.Pózniej musiała odwrócić wzrok.- %7łeby nim ciąć powietrze w tym pokoju.Cassidy westchnęła.- Daj spokój.- Racja.- Will odepchnął krzesło, wstał, sięgnął po kartki leżące przed Cassidy,przełożył je na bok, potem ujął Cassidy za nadgarstki i pociągnął.- Czas na zmianę sce-nerii.I na lunch - oświadczył.Odnosiła wrażenie, że jest zamknięta w tym domu z Willem od niewyobrażalniedługiego czasu.Każda godzina ciągnęła się w nieskończoność.A na dodatek, jeśli Willdalej będzie ją karmił tak jak dotychczas, wyjedzie stąd, ważąc więcej, niż kiedy przyje-chała.Wstała, a Will natychmiast puścił jej ręce, odwrócił się i wyszedł z pokoju.Cassi-dy, utkwiwszy wzrok w gęstych kosmykach ciemnych włosów zawijających się na koł-nierzyku jego kremowej koszuli, podążyła za nim.RLT - Zjemy na tarasie - zadecydował i obejrzał się przez ramię.- Podobno widok oce-anu koi nerwy.- Mam coś zanieść? - spytała, ignorując jego ironię.- Sok i szklanki.Cassidy otworzyła szafkę, żeby wyjąć szklanki, potem sięgnęła do lodówki po sok.Serce jej się ścisnęło na myśl o tym, że poruszają się po kuchni, jak gdyby od lat wyko-nywali te same czynności i mieli wydeptane ścieżki.Przypominało to dobrze wyćwiczo-ny układ choreograficzny.On otwierał drzwi wiszącej szafki, ona przechodziła pod jegoramieniem.Ona wstawiała sok do lodówki, lecz zanim zamknęła drzwi, on zdążył z gór-nej półki wyjąć majonez i szynkę.W dzieciństwie Cassidy wielokrotnie widziała podobny taniec w wykonaniu rodzi-ców, ale wówczas jeszcze nie rozumiała, jak wiele mówił o ich zażyłości.Oni jednakuczyli się swoich ruchów przez dziesięciolecia, natomiast jej związek z Willem nie trwałaż tak długo.Podchodząc do rozsuwanych drzwi na taras, machinalnie podała mu deskę do kro-jenia.- Tu zawsze jest tak pięknie - rzekła, stając w progu.- Wiem.Cassidy postawiła szklanki z sokiem na stole i podeszła do barierki.Wciągnęłapowietrze głęboko w płuca i uśmiechnęła się do siebie.W takim miejscu jak to mogła-bym się odprężyć i po prostu być, pomyślała.Oczywiście, gdyby okoliczności były inne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Penny Jordan, Catherene George Zimowe gody (Prezent na Gwiazdkę; Narzeczony pod choinkę)
    § Eriksson Kjell Komisarz Ann Lindell 06 Okrutne gwiazdy nocy
    Smith Martin Cruz Arkady Renko 02 Gwiazda Polarna
    Marzenia nie tracš mocy 06 Wells Robin Sięgaj aż do gwiazd
    Antologia Gwiazdkowe prezenty (Penny Jordan, Carolyn Greene)
    Peter Hamilton Saga Wspólnoty Gwiazda Pandory Inwazja02
    Daley Brian Han Solo na Krancu Gwiazd
    134. Marshall Paula Urodzona pod szczęœliwš gwiazdš
    Smith Martin Cruz A. Renko 2 Gwiazda Polarna
    Binchy Maeve Noce deszczu i gwiazd
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl