[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedynym świa- I tak, i tak zginą.tłem były zatem piekielne ognie, przesiąkające przez szczeliny w czarnej skorupie po- Jeśli, jak twierdzą niektórzy filozofowie, służba rycerzy Jedi dla wszechświata makrywającej strumienie lawy.Deszcz błyskawicznie zmieniał się w parę na metr nad głębsze znaczenie niż powierzchowna funkcja społeczna, jaką pełnili, broniąc pokoju wkorytami.Czerwone światło zmieniało noc w krew.Republice; jeśli w istocie była jakaś kosmiczna przyczyna, dla której istnieli Jedi, przy-Mace rzucił się w Moc, pozwalając, aby to ona niosła go z kamienia na gałąz i czyna, dla której otrzymali oni moc większą niż inni śmiertelnicy - musiało to miećznów na kamień, przerzucała go wysoko nad szczelinami, pozwalała prześlizgiwać się związek z takimi właśnie sytuacjami.pomiędzy mrocznymi pniami drzew i pod niskimi gałęziami z milimetrowym zapasem.Mace otworzył się na Moc.Słyszał głos Yody: wzrost nie ma znaczenia." SłowaGłosy odzywały się od czasu do czasu - między jednym krzykiem a drugim, poprzez te, jak Mace w skrytości ducha uważał, bardziej odnosiły się do samego Yody niż doJanko5 Janko5Matthew Stover Punkt Przełomu107 108jego uczniów.Yoda pewnie wyciągnąłby dłoń, podniósł pełzak z kanału i niedbale Dziewczynka otarła mokry nos grzbietem dłoni i zamrugała.poprowadził go w powietrzu aż do osady, mamrocząc pod nosem jakąś enigmatyczną - Ty.ty.też się boisz?maksymę w rodzaju: Nawet wulkan to nic, w porównaniu z potęgą Mocy." Mace - Szszsz.to tajemnica.Tylko między nami.Chodz, bierzmy się do roboty.znacznie mniej był pewien własnych możliwości w tym względzie.- No dobrze - odparła z powątpiewaniem, ale wytarła oczy i odetchnęła głęboko, aMiał jednak inne talenty.kiedy odwróciła się do pozostałych dzieci, jej głos miał ten niedopuszczający sprzeciwuGdy ziemia znów zadrżała, klif zadygotał mu pod stopami.Poczuł osiadanie - ton, który bywa domeną wyłącznie ośmioletnich dziewczynek.podcięty przez rzekę lawy brzeg przenosił wstrząsy znacznie mocniej, tracąc stabilność.- Urno, Nykl, idziemy! Przestańcie się mazać, wy niemowlaki! Zaraz nas uratuję!Mógł zapaść się w każdej chwili, zrzucając Mace'a do rzeki, jeśli czym prędzej czegoś Dziewczynka popychała chłopców, zmuszając ich do wspinaczki, tymczasem Ma-nie zrobi.ce przesunął się dalej.Właz umieszczono z boku, ale kąt, pod jakim leżał pełzak, spo-A więc zrobił.Sięgnął głęboko w Moc, aż poczuł strukturę strzaskanej skały dzie- wodował, że był skierowany w niebo.Podłoga wewnątrz opadała pod ostrym kątem, asięć metrów pod nim i pięć metrów od powierzchni.Pomyślał: Na co czekać? I pchnął.deszcz wpadający przez otwór uczynił ją tak śliską, że trudno było po niej iść.Klif zadrżał, wybrzuszył się i zapadł.Na dole, w najniższym punkcie prostokątnej kabiny, kilkunastoletni chłopiec pró-Setki ton pyłu i gruzu spłynęło do rzeki lawy z głębokim hukiem, który zagłuszył bował jedną ręką wciągnąć po stromej podłodze niewiele młodszą od siebie dziew-nawet grzmoty erupcji i łoskot ciężko pracującego silnika pełzaka.Części organiczne czynkę.Jedno ramię miał owinięte zakrwawionym bandażem w sprayu i próbowałrozbłyskiwały płomieniem, które spadająca lawina natychmiast gasiła, układając się w pchać towarzyszkę przed sobą, wykorzystując durastalowe nogi foteli pełzaka jakopoprzek kanału w ogromny klin.Lawa powoli wznosiła się i wspinała po jednej stronie, drabinę.Jego ranne ramię nie mogło jednak przyjąć żadnego ciężaru.Azy spływałylecz po drugiej klif nadal się zapadał.Przykrywał chłodniejsze warstwy lawy, która pod chłopcu po twarzy, gdy błagał dziewczynkę, żeby się koniecznie ocknęła i pomogła munim twardniała, przepychając sobą gorętsze, płynne warstwy i formując falę, która trochę, bo sam nie może jej wydobyć, ale na pewno jej nie zostawi, więc gdyby tylkoomyła bok pełzaka, nabrzmiała nad krawędzią klifu i ognistym deszczem spłynęła w oprzytomniała.czarną dżunglę daleko w dole.Głowa małej zwisała bezwładnie.Mace wiedział, że dziewczynka nieprędko sięLawina natomiast stworzyła własną falę, która płynąc w kierunku pełzaka i ocknie.Miała paskudną ranę wysoko na czole; jej delikatne złote włosy były czarne iwrzeszczących, zapłakanych dzieci, wypełniła kanał.Na jej grzbiecie, na samym lepkie od krwi.szczycie stert gruzu i skał, odskakując w tył, aby nie dać się wciągnąć pod czoło lawi- Zajrzał przez właz i wyciągnął rękę.ny, nadjechał Mace Windu.- W porządku, synu.Wez mnie za rękę.Jeśli cię wyciągniemy, będę mógł.Nie schodził z lawiny, dopóki fala nie uspokoiła się i nie osiadła, aby wreszcie Chłopiec spojrzał w górę.Błagalny wyraz jego twarzy zmienił się w jednej chwiliznieruchomieć.Resztki gruzu usypały niewielki grzbiet, który łączył miejsce, gdzie stał we wściekłość, a płacz przeszedł w dziki wrzask.Mace nie zauważył, że dzieciak maMace, z narożnikiem kabiny pełzaka.Cały skoncentrował się na Mocy, wykorzystując przewieszony przez zdrowe ramię karabinek laserowy.Pierwszym ostrzeżeniem byłjej siłę do stabilizowania gruzu, gdy pospiesznie przedostawał się na dach pełzaka.strumień plazmy, który świsnął Mace'owi koło ucha.Cofnął się od wylotu włazu i roz-Na dachu siedzieli dwaj mali chłopcy, obaj w wieku około sześciu lat, i jedna płaszczył na kabinie.Z wylotu włazu tryskał ogień.dziewczynka, prawdopodobnie ośmioletnia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]