[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mace skinął głową.- Musimy to zrobić razem.Wsiadaj.Zaprowadzisz tych więzniów na trakt pełza-ków, aby milicja mogła ich odnalezć i zabrać.Nickowi opadła szczęka.- My.ja? Dlaczego miałbym to zrobić?- Ponieważ dałem słowo mistrza Jedi, że jeśli się poddadzą ochronię ich, żeby niktnie zrobił im krzywdy.Nie chcę wyjść na kłamcę.- A co twoje słowo ma wspólnego ze mną?- Nic a nic - odparł Mace.- Na pewno spodoba ci się pomysł, żeby lianokot wy-pruł flaki z Keeli.A jeśli chodzi o Pell.jak ci się podoba śmierć głodowa w objęciachchwytnych lian albo jej oczy wygryzione przez jacuny?Nick zrobił taką minę, jakby miał zwymiotować.Janko5 Janko5Matthew Stover Punkt Przełomu151 152- A co to ma znaczyć? Ale Mace już odszedł.Nick zmełł w ustach przekleństwo pod adresem wszystkich pieprzonych Jedi i po-ciągnął za sobą trawiaka.ROZ DZ I AAKiedy więzniowie ich zauważyli, na powitanie odezwał się jakiś męski głos:- To Jedi.Nie, inny.Ten prawdziwy.Mace pomyślał, że głos może należeć do mężczyzny, który rozmawiał z nim dziśrano w pełzaku; tego o szarej twarzy, z raną na piersi i bez ręki, tego, który nie wierzyłsłowu Jedi.Mace wolał nie pytać, co tamten rozumie przez słowa prawdziwy Jedi".10Kilku więzniów skupiło się wokół niego, wygładzając ubranie; patrzyli z niepewnąnadzieją.Chwiali się na nogach ze zmęczenia i opierali o wielkie szare pnie; w końcuwszyscy przysiedli tam, gdzie stali.Niektórzy musieli chwycić liany, żeby powoli opu-ścić się na ziemię.SAOWO JEDI Dwaj strażnicy akków przyglądali się Mace'owi z dołu zbocza z nieukrywanąwrogością.Z sześciu akków wyznaczonych do pilnowania więzniów dwa smętnie przy-cupnęły opodal.Więzniowie wlekli się w bezładnych grupkach, podtrzymując się wzajemnie iTrawiaka dzieci prowadził człowiek, którego Mace rozpoznał jako ojca Urno inerwowo zerkając na krążące akki.Mace przeciskał się ku nim przez splątane zarośla.Nykla.Jedynym czystym miejscem na jego pokrytej kurzem i krwią twarzy były dwaNick deptał mu po piętach na trawiaku.kanaliki od kącików oczu po podbródek, wyżłobione przez łzy.Wypuścił wodze z dłoni- Czy ja czegoś nie przegapiłem? - Nick pochylił się, żeby móc mówić cicho, za-i rzucił się Mace'owi do stóp.haczony jednym ramieniem o grubą szyję trawiaka.-O ile pamiętam, zeszłej nocy te- Proszę, błagam.Wasza Miłość.Wasza Wysokość.- szlochał, zaryty twarząruskakki próbowały przyrządzić sobie pieczeń z Windu.w ściółce.- Panie, nie pozwól im zabić moich chłopców.Zróbcie ze mną, co chcecie.- Myślę o tan pel trokal - mruknął Mace.- Tobie się to podoba?zasługuję na wszystko, wiem, żałuję moich czynów, ale moi chłopcy.to nie ich wina,- Jasne.- Mace obejrzał się na trawiaka, którego dosiadały dzieci.-Cóż, powiedz-oni nic nie zrobili.proszę, nie.Nigdy przedtem nie spotkałem Jedi.Nie wiem na-my, że w pewnym sensie.- Oczy zwęziły mu się i nabrały cynicznego wyrazu.-Niewet, jak powinienem pana nazywać.tak dawno temu Kar zabijał ich wszystkich bez wyjątku.Nie mogliśmy sobie pozwolić- Wstań - poważnie rzekł Mace.- Przed Jedi się nie klęka.Nie jesteśmy waszymina ich karmienie.Co innego mieliśmy zrobić? To Depa wymyśliła sprawiedliwośćpanami, lecz sługami.Wstań.dżungli.Zdumiony mężczyzna powoli dzwignął się na nogi.Grzbietem dłoni rozsmarował- Naprawdę?sobie błoto pod nosem.- To ma sporo sensu, no nie? Gdyby Balawai myśleli, że i tak ich zabijemy, po co- W porządku - rzekł.- Dobrze.Cokolwiek mnie czeka.przyjmę to jak mężczy-mieliby się poddawać? Każdy z nich powinien walczyć na śmierć i życie.Ale to sięzna.ale moi chłopcy.robi kosztowne, więc zamiast tego oddajemy ich dżungli.Przynajmniej mają jakieś- Czeka cię życie, a może nawet wolność.Mężczyzna zamrugał, najwyrazniej nieszanse.rozumiejąc.- Ilu z nich przeżywa?- Wasza Miłość?- Część.- Nazywaj mnie Mistrzem Windu.- Mace wyminął go i rozpostarł ramiona, wzy-- Połowa? Jedna czwarta? Jeden na stu?wając do siebie wszystkich więzniów.- Zbierzcie się wokół mnie.Musicie trzymać się- A skąd ja mam wiedzieć? - wzruszył ramionami Nick.- Czy to robi jakąś różni-blisko siebie.Nie będzie nas dość dużo, żeby szukać maruderów.cę?- Proszę pana.- odezwała się Keela, gdy trawiak dzieci zbliżył się do grupy.- Mnie nie - odparł Mace Windu.Okręciła się w dolnym siodle, żeby spojrzeć na Mace'a wilgotnymi, zaczerwienionymiNick przymknął oczy i oparł głowę o ucho trawiaka, jakby był bardzo zmęczonyoczami.- Proszę pana, co oni z nami zrobią? Gdzie moja mamusia? Pozwolisz im wy-albo obolały.pędzić nas do dżungli?- Odbiło ci, co? - rzekł wreszcie.- Straciłeś rozum doszczętnie.Mace przystanął.Mace spojrzał w jej zamglone od łez oczy.Na jego czole ukazała się pionowa zmarszczka.- Nie.Odeślę was do miasta.Wracacie do domu.Wszyscy.- Nie.Właściwie to wręcz przeciwnie.Janko5 Janko5Matthew Stover Punkt Przełomu153 154- Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać - mruknął Nick.go za ramiona, waląc kolejnym bykiem, który wylądował na podbródku strażnika z- Nigdy tego nie robię.trzaskiem głośnym jak pękająca skała.- Myślisz, że Kar i ci strażnicy akków na dole nie będą mieli w tej sprawie nic do Mace cofnął się o krok i pozwolił, aby półprzytomny przeciwnik upadł.Drugipowiedzenia? strażnik warknął i rzucił się na Mace'a od tyłu, ale zamiast wylądować u celu, stwier-- Ich opinię już znam, ale mam również swoją.dził, że patrzy na roboczy koniec syczącego amarantowego miecza świetlnego.- Tan pel'trokal.- On żyje - spokojnie oznajmił Mace.- Ty też.Na razie.Wy żałosne nerfy, niech- Dla mnie to nic nie znaczy - odparł Mace.- Nic mnie nie obchodzi sprawiedli- jeszcze jeden choćby kiwnie na mnie palcem, zginie.Rozumiesz?wość dżungli.Moją sprawiedliwością jest sprawiedliwość Jedi.I dopilnuję, aby się Korun przyglądał mu się z morderczym wyrazem twarzy.dokonała.- Odpowiedz! - wrzasnął Mace
[ Pobierz całość w formacie PDF ]