[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Karły pokazywały je im chętnie, nie taiłyniczego, choć z natury są plemieniem bardzo skrytym i pilnującymswych tajemnic.Wiedziały jednak, jak wiele mają do zawdzięczeniatym trzem ludziom, i nawet Skarh, który został następcą Gaszirana,kłaniał im się za każdym razem aż do ziemi.Dziwne to może, o czym mówił Blizbor, ale bogactwa, którewidzieli, nie rozpalały już w nich tego ognia, który zazwyczaj budzizłoto w sercu człowieka.Może gędziarz miał rację, że było go ustolinów za wiele.Kto bowiem jedynie u obcych kupców widuje czasem drobne, złote monety, dla tego sto dukatów czy cała góra złotaznaczą tyle samo: więcej, niż można pojąć.Dość, że dni upływały im w dostatku i spokoju.Czarne stolinypoukrywały się w najciemniejszych lochach i przez wiele lat nie miałymącić ładu w jaskiniach.I w końcu spokój ten i dostatek poczęły ichnużyć, zwłaszcza %7łegosta.śaden bowiem człowiek nie przywykł dożycia wśród kamieni i nawet największe bogactwa nie mogą muzastąpić słońca i błękitnego nieba.Nadszedł więc wreszcie dzień, kiedy postanowili wyruszyć napowrót do puszczy.Skarh na czele swego ludu żegnał ich długo iwylewnie, po stokroć zapewniając o wdzięczności swojej i swegoplemienia aż po kres świata.Obdarowywał ich wielkimi skarbami, aleprzyjęli z nich ledwie trochę srebra, tyle, by nie uginać się w drodzepod jego ciężarem.I tak wszystko, co mógł im Skarh ofiarować, byłoniczym wobec tego, co widzieli w świątyni, a jednocześnie to, cowzięli, wystarczało, żeby w rodzimej puszczy zażywać dostatków dokońca życia.- Na cóż złoto wędrowcowi - śmiał się %7łegost.- Gdybym wziąłje ze sobą na gościniec, musiałbym bić się i każdym, kogo bymspotkał.Zresztą, tak po prawdzie, nie przyszedłem tu po skarby, ale poprzygody, a na ich brak nie mogłem się uskarżać.- Tyle lat obywałem się bez złota - mruknął tylko Blizbor, aHarsz powiedział, że widok bogactwa przypominałby mu sprawy, októrych wolałby zapomnieć. - Nie pojmuję was - odrzekł na to Skarh.- Ale rozumiem, żeodmawiacie nie po to, by okazać nam wzgardę czy niechęć, nie będęzatem nalegać.I tak zresztą nie mam skarbów dość wielkich, żeby wasgodziwie wynagrodzić.Przyjmijcie jednak przynajmniej te dary, boich wartością jest nie złoto, ale czar, który w nich zaklęto.Chociaż niemamy już korony i nigdy nie odzyskamy dawnej mocy, ten czar niestraci swej siły.Skinął na stolina, który trzymał drogocenną, pięknie rzezbionąszkatułę, i otworzywszy wieko, wydobył z niej trzy krągłe kamienie:błękitny, zielony i żółty.Każdy zawieszony był na cienkim, złotymłańcuszku.- Ten naszyjnik, gędziarzu, pozwoli ci składać, pieśni lepsze odinnych.Ciebie, wędrowcze, ochroni w drodze i ustrzeże przed złymiludzmi.A tobie, skoro zechcesz osiąść, na gospodarstwie, zapewnidostatek i powodzenie we wszystkim, co zechcesz uczynić.I ponadtobądzcie pewni, że zawsze, jeśli zajdzie potrzeba, znajdziecie wjaskiniach przyjaciół gotowych poświęcić swe życie, byle tylko wampomóc.Podziękowali za dary i pożegnali się uroczyście, życzącstolinom, by ich plemię trwało w szczęściu i spokoju aż po kresświata, i opuścili jaskinię.Bez trudu trafili na przełęcz, a stamtądruszyli prostą drogą ku Kneszy i dalej, do Sternwarżowego obejścia.Sam Blizbor niewiele opowiadał o tej drodze, mówił, że przytym, co przeszli wcześniej, zdawałoby się to nudne.Na świecie złociło się lato, do żniw było jeszcze daleko i każde drzewo, każde zdzbłotrawy tętniły radością i zachwytem.Chciwie też słuchali pogospodach opowieści o wyprawach, o tym, że księstwo Orwanucałkiem już zostało zawojowane przez Vorgów i rozsądny gospodarznie ma tam czego szukać, o wiosennym wiecu w Ranżnarze,estarońskich kupcach, słowem o wszystkich tych zdarzeniach, któreskładają się na puszczańskie życie, a które nagle stały się ich sercombardzo drogie.I nawet Blizbor cieszył się, że drzewa są zielone, aniebo błękitne i że słońce świeci.* * *Siedzieli przy palenisku w starym dworzyszczu Sternwarża, z któregowczesną wiosną wyruszali w nieznane.Popijali piwo i gawędzili oróżnych rzeczach, tak jak to było zimą.Ale rozmowa niezbyt siękleiła.Harsz siedział milczący, z głową opuszczoną na piersi, zupełniejak niegdyś Sternwarż, którego nie pogrzebane ciało zostać miało nawieki w ruinach świątyni.Zmienił się.Wiedział to dobrze, wiedzieliteż Blizbor i %7łegost.Lecz czy było o czym mówić? Posyłając Harszana spotkanie ze Strzybogiem, %7łegost zdawał sobie sprawę, że jeślinawet chłopak to przeżyje, nie będzie już nigdy tym, kim był [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Dębski Rafał Komisarz Wroński 01 Labirynt von Brauna
    Dębski Rafał Komisarz Wroński 03 Krzyże na rozstajach
    Dębski Rafał Komisarz Wroński 02 Żelazne kamienie (3)
    Chmielewska Joanna Skarby 2
    Chmielewska Joanna Skarby Skarby
    Sharon J. Smith The Young Activist's Guide to Building a Green Movement and Changing the World (2011)
    Stewart Sean Wskrzesiciel
    § Kolęda Krzysztof Klawisze i złodzieje
    usrguide
    61 4077
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.pev.pl