[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To koniec.Damien trzyma mnie za rękę, ale milczy, kiedy wracamy do hotelu.Sądzę, że jest w szoku.Pewnie nie może uwierzyć, że koszmar sięwreszcie skończył.Jesteśmy sami: prawnicy zajęli się sprawami administracyjnymi,których należy dopilnować po zakończeniu procesu, a domyślam się, żepo tak nieoczekiwanym końcu pracy jest więcej.Gdy dojeżdżamy dohotelu, przerywam milczenie.- Damien, to już koniec.Nie cieszysz się? - Ja czuję się, jakbym miałaeksplodować z radości, że Damien jest wolny i bezpieczny.Spogląda na mnie niewidzącym wzrokiem.Po chwili się uśmiecha.Delikatnie, ale szczerze.- Tak - mówi.- Jeśli o to chodzi, nie mógłbym marzyć o lepszymzakończeniu.- O to? - powtarzam zdezorientowana.- Jest jeszcze coś? Co siędzieje? Dlaczego oddalono zarzuty?W tej samej chwili parkingowy otwiera drzwi i Damien zaczynawysiadać z samochodu.Klnę pod nosem i robię to samo.Damien podajemi dłoń i pomaga wysiąść.Po chwili idziemy do hotelu, trzymając się zaręce.Jestem tak szczęśliwa i zdezorientowana, że dopiero po chwilidostrzegam kłębiących się przed wejściem reporterów i pracownikówhotelu, którzy torują nam przejście.Interesowali się Damienem, kiedy był oskarżony o morderstwo, a gdyoddalono zarzuty, wzbudza jeszcze większe zainteresowanie.Recepcjonista wita nas i przekazuje stos wiadomości.Odbieram je,ponieważ Damien nie jest nimi w ogóle zainteresowany.Wszystkiewiadomości to gratula-cje.Recepcjonista również nam gratuluje.Damien uprzejmie dziękujemężczyznie i kieruje się w stronę windy.- Pomyślałam sobie, że moglibyśmy wstąpić do baru na drinka -mówię.Celowo kłamię.Wcale o tym nie pomyślałam.Ale próbujęwydobyć jakąś reakcję z Damiena.Jednocześnie nienawidzę siebie, żezmuszam go do podjęcia decyzji.- Idz, jeśli chcesz.- Sama? - Czuję, jak po moim ramieniu spływa kropla potu.Ogarniamnie panika.- Ollie zaraz przyjedzie.Założę się, że z przyjemnością napije się ztobą.- Nie chcę pić z nim - oświadczam z dumą, ponieważ udało mi sięzachować spokój w głosie, mimo że mam ochotę krzyczeć.PonieważDamien, który chce, żebym poszła na drinka z Olliem McKee, nie jestDamienem, którego znam i kocham.Podchodzę krok bliżej.- Damien,proszę.powiedz, co się dzieje.- Nic, po prostu chcę pójść do pokoju.Gdy przyjeżdża winda, Damien, potwierdzając swoje słowa, wchodzido środka.Idę za nim.Ogarnia mnie niepokój, gdy patrzę na jego twarz.Po razpierwszy widzę krople potu na czole.Widzę też przekrwione oczy i bladącerę.- Boże, Damien - mówię.Próbuję położyć dłoń na jego czole, gdywinda wiezie nas do prezydenckiego apartamentu.Odwraca się.- Nie mam gorączki.- Więc co się dzieje?Przez chwilę milczy.Unosi ramiona i opuszcza je, kiedy bierzegłęboki oddech.- Po prostu martwię się.- Martwisz się? - Zauważam, że podnoszę głos, więc staram sięopanować.- Ponieważ oddalono zarzuty?- Nie.Nie dlatego.Drzwi windy się otwierają.Idę za Damienem przez korytarz, a pochwili zatrzymuję się przed wejściem do apartamentu.- W takim razie, o co chodzi? - Kiedy zadaję pytanie, Damien wsuwakartę do zamka.Mój głos jest nienaturalnie spokojny.- Cholera, Damien,powiedz coś.Powiedz, co się dziś wydarzyło.Kiedy lampka zapala się na zielono, Damien otwiera drzwi i wchodzido apartamentu.Nie jestem pewna, czy to rzeczywistość, czy wytwórmojej wyobrazni, ale Damien wydaje się stąpać niepewnie, jakby obawiałsię, że podłoga zniknie.Nigdy nie widziałam go w takim stanie, co mniezaczyna przerażać.Może i powiedział, że się martwi, ale ja mu nie wierzę.Kiedy Damiensię martwi, jest wojowniczy.Bierze sprawy w swoje ręce i przejmujekontrolę nad problemami.Do diabła, przejmuje kontrolę nade mną.Lecz teraz sprawia wrażenie, jakby kontrola przesypywała się przezjego palce niczym piasek.Nie martwi się.jest zdruzgotany.A japrzerażona.- Damien.- powtarzam.- Proszę.- Nikki.Przyciąga mnie do siebie i mimo że jestem zaskoczona, niemalkrzyczę z radości.Tak, myślę.Pocałuj, dotknij, wykorzystaj mnie.Czegokolwiek potrzebujesz, dam ci to.Wie to.cholera, doskonale towie.Lecz nic nie robi.Nic poza pogłaskaniem mnie po włosach.- Damien! - Mam wrażenie, że jego imię wydarto ze mnie siłą.Ztrudem podnoszę głowę i namiętnie go całuję.Jego odpowiedz jestnatychmiastowa; przyciska mnie do siebie i pożądliwie całuje.Pocałunekjest brutalny.Agresywny.Nasze zęby uderzają o siebie; Damienprzygryza mi wargę.Czuję krew, ale nie dbam o to.Wręcz przeciwnie,czuję się,jakbym szybowała, unosiła się dzięki jego namiętnemu dotykowi,dzięki jego pożądaniu.Damien przyciska mnie całym ciałem i obejmuje pośladek ręką.Gdyprzytrzymuje mnie mocno, czuję, że ma erekcję.Ocieram się o niego.Niemal się roztapiam, gdy poczucie ulgi aż kipi we mnie.Wrócił, myślę.Wrócił.Lecz to tylko iluzja, ponieważ po chwili odsuwa mnie.W jego oczachwidzę dzikość i zagubienie; słyszę, jak ciężko oddycha.Chwyta zakrzesło, żeby się uspokoić i odwraca ode mnie twarz.Za pózno:zobaczyłam w jego oczach przerażenie.Zamieram w bezruchu, lecz nie ze strachu, tylko ze świadomości, żejestem bezsilna.Zamknął się przede mną i nie wiem, jak do niego dotrzeć.- Nie - szepczę.Tylko to jedno słowo jestem w stanie wypowiedzieć.Myślę, że mnie zignoruje, ale podnosi głowę.Zamieram, patrząc naszary kolor jego skóry.Natychmiast podchodzę bliżej i głaszczę go popoliczku.Jego skóra jest zimna i lepka.- Dzwonię po hotelowego lekarza.- Nie.- Gdy patrzy wprost na mnie, widzę ból w bursztynowym oku,lecz czarne jest puste i odległe.Damien idzie w kierunku kanapy i siadana niej.Aokcie opiera na kolanach, a głowę skrywa w rękach.- Damien, proszę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]