[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam nadzieję, że niesprawię ci przykrości, Jullciu, ale muszę nareszcie z tym skończyć.Uderzyło ją, że znów zwraca się do niej "JuIciu", a nie "Juliano".- O co ci chodzi? - spytała, nie rozumiejąc.107- Przede wszystkim - powiedział z łobuzerskim usmiechem - muszę obejrzeć twoją pupcię, bowiem, że mam twardą rękę.Oblała się rumieńcem i nieco odsunęła do tyłu.- Przecież ci mówiłam, że z moim siedzeniem wszystko w porządku!-.a kiedy się już o tym upewnię, mam zamiar zedrzeć z ciebie tę koszulę i rzucić ją w kąt.Ipotem zanieść cię do mojej.to znaczy do naszej sypialni!Julka nie wierzyła własnym uszom.Wytrzeszczała na niego oczy i nerwowo mięłaprześcieradło w palcach.- Po co? - nie wytrzymała.- %7łeby raz wreszcie skończyć z tą idiotyczną sytuacją.Byłem głupi, JuIciu, przecież przez całyczas pragnąłem cię aż do bólu! - Urwał, patrząc na nią wyczekująco.Z wyrazu jej twarzy niemógł wyczytać nic konkretnego, ale, prawdę móówiąc, nigdy nawet nie próbował odgadywaćna tej podstawie jej nastrojów.- Najpierw jednak muszę zobaczyć twój tyłeczek.Julka dawno już nie czuła się tak szczęśliwa.Jednocześnie jednak wiedziała, że nie możeokazać nawet cienia lęku, bo inaczej Saint nie odważy się jej dotknąć.Opanowała więcwszelkie odruchy skrępowania - w końcu był to jej ślubbny mąż!- No, dobrze - uśmiechnęła się zachęcająco, ale po wyrazie twarzy Sainta poznała, że niespodziewał się takiej ustępliwości.Czyżby myślał, że raczej rzuci się na niego i zechce muwyydrapać oczy za to, że podniósł na nią rękę? Wyglądał w tym momencie dość niepewnie.Może poszłoby mu łatwiej, gdyby trochę więcej wypił? Jednak było już za pózno, żebypodsuwać mu alkohol.Powoli więc zaczęła rozwiązywać trzy różowe wstążeczki ściągająceprzód jej nocnej koszuli, podczas gdy Saint śledził każdy jej ruch._ Proszę, obejrzyj sobie dobrze moje siedzenie, bo może coś tam złamałeś? - prowokowałago, rzucając mu powłóczyste spojrzenie spod rzęs._ Niemożliwe, tam nie ma co złamać - zapewnił, nie oddrywając oczu od jej białych piersiwidocznych w rozchyleniu koszuli._ Mimo wszystko.- Julka próbowała odwlec ten moment, ale wreszcie podniosła się naklęczki i ściągnęła nocną koszulę przez głowę.Rzuciła ją w kąt i pozostała nieruchomo w tejsamej pozycji, trzymając dłonie płasko przyciśnięte do ud.Saint bez słowa wpatrywał się w nią, aż zrobiło się jej trochę głupio.Jednocześnie jednakczuła narastające podniecenie.Jeemu zaś wydawało się, że śni.Wyciągnął rękę i delikatniedootknął czubkami palców jej piersi.Szybko jednak cofnął rękę, gdyż poczuł, że zadrżała.- Wcale się ciebie nie boję, Michaelu! - zapewniła.Wprawwdzie nie zamierzała od razu rzucićmu się na szyję, ale gdy tak biernie pozwalała mu się oglądać, dostawała gęsiej skórki._Miałeś obejrzeć moją pupę - zachęciła, kładąc się na brzuuchu w poprzek jego ud.Saint pożerał wzrokiem jej białe, gładkie plecy, zgrabnie ukształtowane pośladki i smukłe nogi._ Tak, rzeczywiście, twoja pupa.- powiedział i położył dłoń na jej pośladku.Kiedy jednakspróbował pieszczotliwie przesunąć palcami po jej ciele, Julka odruchowo drgnęła, na co onod razu ze świstem wciągnął powietrze.Musiała go ośmielić, kładąc z uśmiechem dłoń najego udzie.- No i jak tam moja pupa? - spytała prowokacyjnie, czując pod palcami napięcie i skurcze jegomięśni._ Taka sama jak wszystko, co twoje - wyznał z niespotykaną u niego wylewnością.- Całajesteś taka.biała, miękka i słodka!108Był to najmilszy komplement, jaki Julka kiedykolwiek od niego usłyszała.Odwróciła się więc,chwyciła męża za ramiona i usadowiła mu się na kolanach.- Miałeś zanieść mnie do twojej.przepraszam, do naszej sypialni! - przypomniała.- Prawda, rzeczywiście tak powiedziałem - zgodził się, ale wciąż nie mógł uwierzyć w to, cousłyszał.Czyżby Julka saama, dobrowolnie, oddawała mu się, mimo że przedtem tak brutalnieją potraktował? Tylko co będzie, jeśli znów sprawi jej ból?- Michaelu, zimno mi! - powiedziała, lekko muskając warrgami jego policzek.Wtedy już bez wahania wstał i trzymając ją w objęciach, pomaszerował do sypialni.Zastanawiał się tylko, czy zapalić światło.Wprawdzie najchętniej syciłby oczy widokiemkażdego cala jej ciała, ale gdyby miało ją to krępować.Chociaż nie, przecież sama zrzuciłanocną koszulę przy zapalonym świetle!W sypialni położył Julkę na łóżku i okrył ją ciepłą kołdrą, mówiąc: "No, teraz nie będzie cizimno".Zaświecił lampę, szybko się rozebrał i wśliznął pod kołdrę, choć wciąż nie opuszzczałygo obawy.- Julciu.- zaczął, patrząc jej w oczy, ale na razie jeszcze jej nie dotykał.- Kiedy kochaliśmysię po raz pierwszy, spraawiłem ci ból.Pewnie pomyślałaś, że jestem takim samym bydlakiemjak Wilkes.Przerwał na chwilę, ale Julka nic nie powiedziała, gdyż uznała, że trzeba mu pozwolić wyrzucićto wszystko z siebie.- Tak mi przykro.- ciągnął dalej.- Nie chciałem cię skrzywdzić, ale widzisz, dla kobiet, któresą dziewicami, ten pierwszy raz jest zawsze bolesny, a ja nie mogłem się opanoować.Myślę,że wszystko lepiej się ułoży, jeśli mi jeszcze tym razem zaufasz.- Bo ja wiem.- Julka zrobiła przesadnie poważną minę._ To było rzeczywiście okropne.Cierpiałam takie męki, że o mało nie umarłam! - Chyba żartujesz?- %7łartuję? Ależ skąd! - przekomarzała się z rozbrajającym uśmiechem.Odwróciła się na bok,tak aby leżeć przodem do Sainta, a jej ręka wędrowała od jego piersi do jego brzucha.- Julka!- Udawał, że ją karci.- Musisz mi tylko obiecać, że nie będę więcej krwawić.Czy to prawda?Saint od razu przywołał na pamięć to niefortunne wezwaanie do Sausalito.Wydawało mu sięwtedy, że wie, co Julka czuła, kiedy obudziła się sama w łóżku.Nie wziął tylko pod uwagę, jakstrasznie mogło ją przerazić niespodziewane krwaawienie.- Tym razem na pewno nie będzie już żadnej krwi - zaapewnił.- Zwietnie! - powiedziała Julka z zadowoleniem i zamknęła palce wokół jego członka.Czułajego pulsowanie i nabrzmieewanie, co bardzo jej się spodobało.- Chciałabym całować cię wszędzie! - oświadczyła bezzwstydnie.- Nie wódz mnie na pokuszenie!- Przecież jestem twoją ślubną żoną, Michaelu! Możesz mnie całować, dotykać i kochać, iletylko chcesz.- Boże, ależ byłem piramidalnie głupi! - jęknął, wpijając się w jej usta.- Ano, byłeś - przyznała.- Przecież w życiu nie mogłabym się ciebie bać!109Mimo tak ostentacyjnie okazywanego przez nią entuzjazmu Saint wiedział, że musi działaćpowoli.Trochę więc potrwało, zanim dostatecznie ją rozgrzał.- Pamiętasz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]