[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z głośnika radiostacji popłynął inny głos, znacznie pewniejszy i po-wa\niejszy.- Surveyor", tutaj komandor Kenneth Galloway, kapitan okrętu transportowego marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych USS Smithback".To nie jest dowcip.Wpadliśmy na górę lodową.Nie byłojej widać na radarze.Wynurzyła się spod wody tu\ przed nami.Niemieliśmy szans na unik.Na początku myśleliśmy, \e zderzyliśmy się111z łodzią podwodną, ale to wykluczone, bo wokół nas dryfuje ju\ kilka-naście innych gór lodowych.Carlyle i inni na mostku słyszeli przez radio wycie alarmów i spani-kowane głosy marynarzy walczących o ocalenie okrętu.Carlyle zajął sięwyznaczaniem kursu, \eby jak najszybciej do nich dotrzeć.- Kapitanie, proszę mi wybaczyć to nieporozumienie - powiedziałjeszcze.- Jesteśmy oddaleni od was o siedem godzin.Ruszamy w wa-szym kierunku.Jaką macie obecnie sytuację?- Z początku uszkodzenia nie wydawały się powa\ne.Pompy da-wały sobie radę z przeciekami, a ekipy ratownicze załatały otwór w bur-cie.Mimo to wcią\ toniemy.Zanurzyliśmy się o ponad metr w ciąguostatnich trzydziestu minut.Jeśli nic się nie zmieni, za siedem godzinju\ nas nie znajdziecie.W czasie, którego oficer Surveyora" potrzebował na przemyśleniesytuacji, przez radio zgłosiły się jeszcze trzy inne statki w okolicach -dwa kontenerowce zmierzające z Japonii do Los Angeles i jedenniewielki tankowiec z benzyną, płynący na wyspę Wake i chocia\wszystkie były dalej ni\ statek badawczy, kapitanowie zarządzili zmia-nę kursu i ruszyli z pomocą.Z wyspy Midway wystartował samolotpatrolowy marynarki wojennej.Carlyle nie kwestionował tego, co usłyszał od Gallowaya, choć byłoto niemo\liwe.Ale skoro kapitan twierdził, \e jego statek tonie mimonaprawy, to znaczy, \e tak właśnie było.Mo\e przeoczyli jakąś dziurę?Choć trudno to sobie wyobrazić, bo musieliby nabierać coraz więcejwody.Poza tym zespoły ratunkowe marynarki wojennej były doskonaleprzygotowane do takich akcji.Nie popełniliby szkolnego błędu.- Co to znaczy? - zapytał C.W.Spirit stała obok i trzymała go za rękę.Carlyle zapomniał o ich obecności.- Nie mam pojęcia - przyznał.- Mayday! Mayday! Mayday! - Z głośników rozległ się głos pierwszego marynarza, a raczej paniczny wrzask.- Toniemy bardzo szybko! Rufą naprzód.Dziób nad wodą.Tutaj USS Smithback".Chryste!Bo\e! Morze.morze płonie!Potem usłyszeli przytłumioną eksplozję, szum wody.i ciszę. Sea Surveyor II" sześć godzin i czterdzieści minut płynął na miej-sce, gdzie według ostatniego komunikatu powinien znajdować się112 Smithback".Jon Carlyle wcią\ usiłował wywołać ich przez radio, alenie otrzymywał odpowiedzi.P-3 Orion, samolot zwiadowczy do zwal-czania łodzi podwodnych, wystartował z lotniska na Midway i dotarłna miejsce przed nimi.Po godzinie od ostatniego wezwania przez radiokrą\ył nad ostatnią znaną pozycją Smithbacka".Orion nie wypatrzyłani wraku, ani śmieci unoszących się na wodzie, ani nawet plam oleju.Zupełnie jakby Smithback" nigdy nie istniał.Kopalnia DS-Dwa, Strefa 51, NevadaIra Lasko nie czekał w jaskini, kiedy nurkowie wynurzyli się z zalanejkopalni.Nie było go te\ w centrum zarządzania.Mercer pobiegł na po-szukiwanie przyjaciela, nie zwa\ając na to, \e ma na sobie po\yczonąpiankę neoprenową, a ostre kawałki skał boleśnie wbijają mu się w sto-py.W końcu znalazł go w świetlicy.Była z nim doktor Briana Marie,tym razem bez nieodłącznego kitla, który wisiał przewieszony przezoparcie krzesła.Siedzieli obok siebie pogrą\eni w rozmowie i co chwilęzaglądali do grubego skoroszytu.Kiedy Mercer wpadł do środka, oboje gwałtownie poderwali głowy.Marie zamknęła teczkę i oparła się o krzesło.Ira przesunął dłonią poogolonej czaszce.Ciszę przerywał tylko szum klimatyzacji i kapaniewody sączącej się spod kombinezonu.Ze złością cisnął płetwy w kąt.- Fizyka nuklearna? - zaatakował Brianę.- Cholerne bzdury!- Miał pan zakaz wpływania do wyrobiska - warknęła.- Spokojnie - wtrącił Ira.- Admirale, on nie ma certyfikatu dopuszczającego go do tego pro-jektu.Zapewniał mnie pan, \e dokończy tunel i nie będzie zadawałpytań!Ira spojrzał na nią nieprzyjemnie.- Nienawidzę okłamywać przyjaciół, a byłem zmuszony to robićju\ dość długo.Wystarczy.- Odwrócił się w stronę Mercera.- Wybacz,ale nie miałem wyjścia.Rozkazy pochodziły bezpośrednio od sekretarza obrony narodowej w biurze prezydenta.8 - Przepowiednia ognia113Mercer widział wstyd w jego oczach i słyszał szczerość w głosie.Stał przed takim Irą, jakiego znał i dla jakiego zgodził się pracować.Potym, co powiedział, niemal było widać, jak napięcie znika z jego twarzy.Mercer rozpiął kombinezon i pełną garścią chusteczek z komódki podścianą wytarł słoną wodę z twarzy i piersi.Cokolwiek miał zaraz usły-szeć, wiedział, \e lepiej będzie, jeśli usiądzie.Przydałoby się te\ cośmocniejszego do picia, ale niestety, nic nie znalazł.- Jaskinia - powiedział.- Nie powstała w naturalny sposób,prawda?- Nie - Ira potwierdził jego przypuszczenia.- Została stworzona,kiedy pojawiła się łódz podwodna.- Pojawiła się? Aódz podwodna? Jak?Ira zawahał się.- Chyba będzie lepiej, jeśli wyjaśni ci to pani doktor.Kobieta przez chwilę walczyła ze sobą, rozdarta między obowiąz-kiem zachowania tajemnicy a chęcią pochwalenia się osiągnięciami.Wkońcu pró\ność zwycię\yła.- Panie doktorze, czy wie pan coś o mechanice kwantowej?- Tyle \e dotyczy cząstek elementarnych i nie sprawdzają się w jejprzypadku zasady fizyki, które rządzą naszym światem, takie jak grawitacja czy magnetyzm.To, co czytałem, było tak niezrozumiałe i nielogiczne, \e porzuciłem temat.Marie pokiwała głową.- Rozsądna i szczera odpowiedz.Na świecie nie ma zbyt wielu na-ukowców, którzy nie odpowiedzieliby albo przynajmniej nie pomyślelipodobnie.Ale nie wie pan, \e to dział fizyki, który pewnego dnia zre-wolucjonizuje nasze \ycie.- Nie sądzę, \eby umieszczenie łodzi podwodnej wewnątrz górymiało poprawić jakikolwiek wpływ na jakość mojego \ycia.Przynaj-mniej nie w najbli\szej przyszłości.- Mercer mówił z sarkazmem, choćkłamstwa, którymi go dotychczas karmiono, rozpaliły jego ciekawość.Ten komentarz wyraznie jej się nie spodobał, bo nagle stała sięoschła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]