[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bestia znajdowała się od niej na długość palca, kiedy Vany-el zatrzymał obraz raz jeszcze i po dokładnym zbadaniu tylnej część ciała ptakapotwierdził swe podejrzenia.Zwierzę nie miało genitaliów ani w ogóle żadnegootworu.Od tyłu było nijakie, niczym jajo pokryte piórami.Był to twór jedyny w swoim rodzaju, wykreowany sztucznie z prawdziwegokruka, prawdopodobnie specjalnie na tę okazję.Pokarm mógł otrzymywać jedy-nie drogą magiczną i był bez reszty zależny od tego, kto go stworzył.Nie istniałozagrożenie, że pojawią się młode, mogące wymknąć się spod jego kontroli.Ozna-czało to więc, że mag, który obrał sobie za cel Savil, był bardziej bezwzględnyniż Vanyel, a wielce prawdopodobne, że również silniejszy od niego. Siła nie zastąpi wszystkiego  pomyślał Vanyel, zaciskając zęby w przypły-wie wściekłości. Są jeszcze umiejętności i cena, jaką jesteś gotów zapłacić zato, czego chcesz.A ja chcę dostać tego drania i nie zamierzam wypuścić go z rąk.Przyspieszył przepływ czasu, przeskakując do momentu, kiedy Savil była jużmartwa, a on sam zaczynał kopać w drzwi.Beznamiętnie przyglądał się, jak pta-kokształtna bestia, okaleczona i krwawiąca, na powrót zamienia się w stertę drew,tym razem przy drzwiach.Patrzył, jak w chwili gdy żal wziął nad nim górę, stwo-rzenie, wykorzystując moment jego nieuwagi, wymknęło się przez drzwi.Vanyel podążył za ptakiem, uciekającym z pałacu przez najbliższe wyjście.Stworzenie zatrzymało się na chwilę, by zaatakować samotnego Towarzysza, le-żącego na ziemi w szoku po stracie swego Wybranego  inne Towarzysze przy-biegły na pomoc Kellan, ale było za pózno.Stwór triumfalnie wzbił się w powie-trze i odleciał, ze szponami i dziobem czerwonymi od zmieszanej krwi heroldai Towarzysza, odprowadzany wrzaskiem bezsilnej wściekłości Towarzyszy.A Vanyel wciąż podążał jego tropem.Na północ.Na północ, odległą o kilkadni jazdy konnej, na skrzydłach przyspieszanych jeszcze silniejszą magią.W koń-cu ptaszysko opadło na ziemię, wyczerpane i osłabione obrażeniami.Z prymityw-nych myśli stwora Vanyel wywnioskował, że zwierzę zamierza pozostać na miej-scu przez co najmniej tydzień, wylizując się z ran.Wiedziało, że jest bezpieczne.Nikt nie miał pojęcia, że tam jest, i nikt nie był w stanie puścić się za nim w pościgz taką samą prędkością.Więcej Vanyel nie mógł znieść.Uwolnił zaklęcie spod swej kontroli, a onorozpierzchło się, pozostawiając go siedzącego samotnie pośrodku pustego, zde-molowanego pokoju.Za oknem brzask zaczął właśnie zabarwiać niebo, a Stefenczekał przy drzwiach opatulony płaszczem. K-kazali mi nie przeszkadzać  wyjąkał; w nikłym, szarym świetle wy-glądał blado i mizernie. Ale nikt nie powiedział, że nie mogę poczekać tutaj,aż s-skończysz.Van, przykro mi, ż-żałuję, że nie mogę nic zrobić. Możesz  odparł krótko Vanyel. Możesz stać przy drzwiach i pilnować,żeby nikt tu nie wchodził. Widział, że jego chłód odbił się bólem w oczach223 Stefena, ale zignorował to.Yfandes?  zawołał w myślomowie.Wściekłość w jej myśli zabarwiławszystko krwistą czerwienią.Bogowie ześlijcie ich do najniższych piekieł! Van, to bydlę dopadło jeszczeKellan.Wiem  przerwał jej. I zamierzam w tej chwili wziąć za to odwet Zechceszzłączyć się ze mną i osłaniać mi tyły, gdy wybiorą się na połów?Poluj  odwarknęła Yfandes. Osłaniam cię.Więcej zapewnień nie potrzebował.Ponownie zanurzył się w ognisku energii,wessał w siebie tyle mocy, ile tylko mógł przez buforowe działanie bursztynowegooka magii, i wypłynął, ze wszystkimi kanałami oparzonymi i podrażnionymi odogromnej mocy, lecz wciąż doskonale spełniającymi swą funkcję.Wiedział w przybliżeniu, gdzie wylądował stwór, i nadal miał ów ślad posoki,z którego mógł skorzystać przy ustaleniu jego dokładnego położenia.Dopóki Va-nyel ma odrobinę jego krwi, ptaszysko nigdy nie zdoła mu uciec, bez względu nato, jaką przyjmie postać, bez względu na moc magii zaangażowanej w zamasko-wanie jego obecności.Mając przy sobie Yfandes, Vanyel wiedział, że nie musi zużywać połowy swejenergii na wypatrywanie zasadzki; tropił stwora do jego kryjówki z nieskończonąwytrwałością.Nadal miał do dyspozycji energię z ogniska, mógł więc pozwolićsobie na zużycie każdej ilości, jakiej będzie wymagało odnalezienie stwora.Kiedy już go odszukał, odkrył, że ta istota miała osłony daleko silniejsze, niżsię spodziewał.Najwyrazniej jej pan chciał ją odzyskać, co czyniło ją jeszczecenniejszą dla Vanyela [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Fred Saberhagen Berserker 06 Berserker Base
    [kinder] Anubis Das Haus Anubis 06 Die Traene der Isis
    Larry Niven Cykl Œwiat Pierœcienia (1) Pierœcień
    § Eriksson Kjell Komisarz Ann Lindell 06 Okrutne gwiazdy nocy
    Marzenia nie tracš mocy 06 Wells Robin Sięgaj aż do gwiazd
    Jordan Penny Saga rodu Crightonów 06 Doskonały grzesznik
    KaseyM Romney Marsh 06 Podwójna gra panny Lisette
    Stephanie Laurens Klub Niezdobytych 06 W pułapce pożšdania
    Hamilton Laurell Anita Blake 06 Taniec œmierci
    Russell Charles T. Boski plan Wieków(1)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kbotik.keep.pl