[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcienarzeka, że zrobiliśmy się zbyt swobodni, że poza kręgami ziemiańskimi, wojskowymi,rodziną królewską i pewnymi oficjalnymi okazjami nie mamy już żadnych kodeksów,mówiących nam, jak się ubierać.Inni porzucają próbę zrozumienia angielskiego stroju, zanim w ogóle zaczną mierzyćsię z tym tematem.Jeremy Paxman w swojej wstępnej liście cech angielskości umieszczastyl punk i modę uliczną, ale potem unika problemu stroju, poza krótkim stwierdzeniem, że nie ma już nawet zgody w kwestiach takich jak strój, a co dopiero jakichś nakazów.Tostwierdzenie, że nie ma już żadnych zasad , jest typowo angielską nostalgiczną skargą, a zestrony tych, którzy usiłują wyjaśniać angielskość, typową angielską wymówką.Jednakże tetęskne komentarze mają przynajmniej bardzo solidną podstawę: taką, że tożsamość narodowaopiera się na zasadach, a brak zasad świadczy o utracie tożsamości.Kryteria diagnostyczne sąprawidłowe, ale zarówno Aslet, jak i Paxman błędnie rozpoznali symptom.Zasady i kodeksydotyczące angielskiego stroju wciąż istnieją, choć nie są tak oficjalne ani tak wyrazne jakpięćdziesiąt lat temu.Niektóre z nieoficjalnych niepisanych zasad zawierają dziś nawetwyrazne nakazy.Najważniejsza jednak zasada jest opisowa - można by ją nawet nazwać metazasadą , zasadą na temat zasad.Zasady rządząAnglicy mają niezręczny, trudny i w dużym stopniu dysfunkcjonalny stosunek doubrań, charakteryzujący się głównie desperacką potrzebą zasad oraz żałosną niezdolnościąradzenia sobie bez nich.Owa metazasada pomaga wyjaśnić, dlaczego o Anglikach ogólniemówi się, że ubierają się bardzo zle, ale są wybitni w specyficznych dziedzinach, jakwysokiej klasy krawiectwo dla dżentelmenów, ubrania sportowe i wiejskie , kostiumyceremonialne i nowatorska moda uliczna.Inaczej mówiąc, my, Anglicy, jesteśmy najlepiejubrani, gdy mamy surowe, oficjalne zasady i tradycje, które należy szanować - gdy jesteśmyalbo dosłownie, albo w przenośni umundurowani.Zostawieni samym sobie, miotamy się iplączemy, mając bardzo mało, albo w ogóle nie mając, naturalnego poczucia stylu czyelegancji - cierpiąc na, jak to ujął George Orwell, niemal całkowitą martwotę zmysłuestetycznego.Nasza potrzeba zasad w ubiorze realizuje się ostatnimi czasy w zwyczaju piątekdniem bez krawata , importowanym z Ameryki, który polega na tym, że w piątek firmypozwalają swoim pracownikom nosić swobodne ubrania według własnego wyboru, zamiasttradycyjnych oficjalnych garniturów.Wiele angielskich firm przyjęło ten zwyczaj, ale sporomusiało z niego zrezygnować, ponieważ młodsi pracownicy zaczęli zjawiać się w pracy wstrojach groteskowo niestosownych - ubraniach w złym guście, nadających się bardziej naplażę lub do nocnego klubu niż do normalnego biura.Inni natomiast wyglądali rażąconiechlujnie.Klientów to odstraszało, koledzy czuli się zażenowani, a większość kierownictwai tak ignorowała zasadę piątek dniem bez krawata , decydując się, być może słusznie,zachować godność i pozostać przy normalnym biznesowym uniformie.Pogłębiło to tylkopodziały hierarchiczne w firmie - czyli efekt był całkiem odwrotny do zamierzonejdemokratycznej poufałości.Krótko mówiąc, ten eksperyment nie był wielkim sukcesem.Inne narody też mają swoje wady i słabostki w dziedzinie ubioru, ale tylko u naszychkolonialnych potomków, Amerykanów i Australijczyków, ten żałosny brak gustu jest takwidoczny i powszechny jak w Anglii.Paradoksalnie, biorąc pod uwagę naszą rzekomąobsesję na punkcie pogody i naszą dumę z jej zmiennego charakteru, nawet te ubraniowoprzeciętne nacje są lepsze od nas w dobieraniu stroju do różnych warunków klimatycznych.My możemy poświęcać niewspółmiernie dużo czasu na dyskusje o prognozach pogody, alejakimś cudem nigdy nie mamy na sobie odpowiedniego ubrania; spędziłam na przykład kilkadeszczowych popołudni na ulicy, licząc parasole, i wyszło mi, że tylko około 25 procentompopulacji (głównie ludziom w średnim wieku lub starszym) udaje się uzbroić w ten nibynieodłącznie angielski przedmiot, nawet gdy ulewny deszcz był zapowiadany od wielu dni.Te przekorne zwyczaje dają nam dobry pretekst do narzekania, że jest za gorąco, za zimno lubmokro - i przy okazji potwierdzają moją opinię, że nasze wieczne dyskusje o pogodzie sąbardziej protezami towarzyskimi niż dowodem autentycznej obsesji.Ekscentryczna owieczkaSpostrzegawczy czytelnicy pewnie zauważyli, że nowatorską modę ulicznąwłączyłam do kategorii uniform - i być może kwestionują moją decyzję.Czy na pewno jestto sprzeczność? Bo czy na pewno te dziwaczne mody uliczne subkultur (punki z kolorowymigrzebieniami na głowie, wiktoriańskowampiryczna moda gotycka, skinheadzi wprzerażających butach), z których znani są Anglicy, to dowód na nasz ekscentryzm ioryginalność, a nie na konformistyczne, konserwatywne przestrzeganie zasad? Przekonanie,że angielska moda uliczna charakteryzuje się ekscentrycznością i pomysłową kreatywnością,stało się uniwersalnie akceptowanym faktem wśród piszących o modzie - nie tylko wpopularnych czasopismach, ale także w naukowych dziełach na temat angielskiego ubioru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]