[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pamiętam, jakprzepadałaś za nim, kiedy byłyśmy małe.Bez przerwy zanudzałaś mnie,żeby cię tam zabrać na podwieczorek, a jeśli nieopatrznie uległam,opychałaś się ogórkowymi lartinkami, ptysiami i słodkimi bułeczkami zdżemem i bitą śmietaną mówiła z figlarnym błyskiem w oku.Emily wzdrygnęła się. O Boże, jedno bardziej tuczące od drugiego zauważyła z ponurąminą. Nic dziwnego, że teraz muszę tak ciężko pracować nadutrzymaniem przyzwoitej linii.Po prostu zgromadziłam zbyt wielkierezerwy w dzieciństwie! Uśmiechnęła się szeroko do Pauli.Dlaczego pozwalałaś mi się tak się objadać? Co mogłam zrobić? Próbowałam odciągać cię od Grandu pod każdymmożliwym pretekstem.Nawet udawałam, że nie mam przy sobiepieniędzy.Ale ty umiałaś odeprzeć każdy argument, również ten ostatni. Sfałszuj podpis babci na rachunku" mówiłaś.Byłaś bardzoprzedsiębiorczym dzieckiem, moja kochana. Podobnie jak ty.Zatrzymały się odruchowo i spojrzały na siebie z uśmiechem, wracającmyślami do szczęśliwych, beztroskich dni dzieciństwa.Po chwili Emilyzauważyła: Miałyśmy naprawdę cudowne dzieciństwo, prawda, Paulo? Zwłaszczawtedy, kiedy była z nami babcia. Tak, najlepsze dzieciństwo, jakie tylko można sobie wyobrazić przytaknęła Paula. Bo i ona była najlepsza.Ruszyły w zamyśleniu przez przyjemny malowniczy skwer w kierunkuhotelu usytuowanego w przeciwległym rogu, vis-a-vis słynnego Casinode Monte Carlo.Było prześliczne ciepłe popołudnie.Słońce wyzierało co chwila zzabiałych obłoków pędzących po lazurowym niebie, kładąc na ziemięzłociste ruchliwe plamy.Orzezwiający wietrzyk ciągnący od morza igrałze spódnicami kobiet, wydymając je na podobieństwo kielichówtulipanów, szarpał białe żagle jachtów przycumowanych na nabrzeżu iwesoło trzepotał kolorowymi chorągiewkami na masztach.Przyjechały do Monte Carlo szarobłękitnym jaguarem Emily zaraz polunchu na tarasie willi i uroczystym pogrzebie ptaszka, który odbył się wogrodzie w asyście całej rodziny, ku wielkiemu zadowoleniu Patricka.Przybywszy do Księstwa Monako, zaparkowały samochód i udały się dosklepu z antykami pod szyldem Jules et Cie, żeby odebrać z naprawystary półmisek z Limoges.Zabawiły dość długo, gawędząc z Jules'em,uroczym starszym panem, który wtajemniczał je w sekrety antycznegoszkła i ceramiki i pokazywał im swój prywatny zbiór rzadkich majolik.Następnie opuściły sklep, aby przejść się po głównych ulicach i obejrzećwystawy przed podwieczorkiem, który miały zjeść w hotelowej kawiarni. Jest w straszliwie złym guście i do złudzenia przypomina złoconypiernik, ale dla mnie ma nieodparty urok stwierdziła Emily, przystającprzed hotelem i podnosząc głowę, aby spojrzeć na bogato zdobionąfasadę.Zmiejąc się cicho, zaczęła wstępować na szerokie schody, leczniemal w tej samej chwili śmiech uwiązl jej w gardle.Chwyciła Paulę zaramię tak mocno, że ta drgnęła gwałtownie i powiodła wzrokiem zaspojrzeniem kuzynki.Schodziła ku nim wysoka kobieta z burzą płomiennorudych włosów nagłowie, ubrana z wysmakowaną, specyficzniefrancuską elegancją.Miała na sobie białą jedwabną sukienkę o niezwyklesurowym, lecz olśniewającym kroju, ozdobioną przypiętą do ramieniaczarną jedwabną różą, czarno-białe czółenka na wysokich obcasach,takąż torebkę i białe rękawiczki.W jednej dłoni trzymała czarnysłomkowy kapelusz, drugą zaś prowadziła za rączkę małą, równieżubraną na biało dziewczynkę, której włosy miały ten sam naturalnyognistorudy odcień.Idąc w dół po schodach, kobieta mówiła coś,pochylona ku dziecku, i jak dotąd ich nie zauważyła. Boże wszechmogący! To Sara! szepnęła Emily zdławionymgłosem, ponownie ściskając ramię Pauli.Paula głośno chwyciła ustami powietrze, lecz nie zdążyła odpowiedziećani poszukać ratunku w ucieczce.W mgnieniu oka kuzynka zrównała się z nimi.Trzy kobiety stały na tymsamym stopniu i patrzyły na siebie szeroko otwartymi oczami,znieruchomiałe i oniemiałe ze zdumienia.Paula pierwsza przerwała krępujące milczenie. Dzień dobry, Saro odezwała się cicho. Dobrze wyglądasz.Urwała, żeby zaczerpnąć tchu. A to pewnie twoja córeczka.Chloe,prawda? dodała z wymuszonym uśmiechem, spoglądając w twarzdziewczynki, uniesioną ku niej z wyrazem powagi i ciekawości.Patrząc z bliska na małą, Paula przekonała się, że ma przed sobąpotomkinię Emmy Hartę.Sara, która zdążyła już odzyskać panowanie nad sobą, rzuciła Paulijadowite spojrzenie. Jak śmiesz odzywać się do mnie! zawołała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]