[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najbardziej zwyczajnie zaś prezentowało się dwoje ludzi.Mężczyznasiedział na kanapie, a usadowiona na jej bocznym oparciu kobieta, którąobejmował w talii, otaczała go ramieniem.Caren ledwie rozpoznała szejka,którego niedawno widziała w luznym burnusie i kafli.Ale te badawcze, głębokoosadzone oczy mogły należeć tylko do Amina Al-Tasana.Był bardzo przystojnym mężczyzną z dość długimi, lecz znacznieciemniejszymi niż u Dereka włosami.Miał na sobie spodnie o europejskimkroju, ręcznie szyte włoskie mokasyny i koszulę ujawniającą muskularny tors iramiona.Ale najbardziej przykuwała uwagę energia, którą emanował.Podobniejak jego syn, szejk Al-Tasan chyba zawsze był w centrum zainteresowania.Pierwsza odezwała się Cheryl Allen.Wstała i wyciągając ręce, podeszłado Dereka.- Witaj, kochanie.Derek serdecznie ją uścisnął i pocałował w kasztanowe włosy.CherylAllen sięgała mu zaledwie do ramienia.Była wyjątkowo atrakcyjną kobietą ogładkiej, zadbanej cerze.- Zlicznie wyglądasz, mamo.To nowa sukienka?- Wczoraj wieczorem polecieliśmy do Nowego Jorku po zakupy.Amin jąwybrał.Podoba ci się?- Bardzo, - odparł Derek, lecz matka już go nie słuchała.Ciepłymspojrzeniem zielonych oczu obrzuciła Caren.- Mamo, to Caren Blakemore, wkrótce twoja synowa.- Tak słyszałam.- Cheryl uśmiechnęła się i mocno uścisnęła lodowatądłoń Caren. Od dawna pragnęłam mieć synową.Zdziwiona oczywistą sympatią tej kobiety, Caren zdobyła się na trochęniepewny uśmiech.- Miło mi panią poznać, pani& eee& - Urwała.Jak należy się zwracać dobyłej żony szejka?- Mów mi Cheryl, - pośpiesznie powiedziała matka Dereka, widzączakłopotanie Caren.- Może usiądziemy? Napijecie się czegoś? - Odwróciła siędo siedzącego nieruchomo mężczyzny.- Amin, kochanie, na co masz ochotę?- Chciałbym, żebyś przestała kręcić się jak fryga, usiłując zrobić z tejnieortodoksyjnej okazji coś ortodoksyjnego.Siądz przy mnie.Derek zpewnością potrafi nalać sobie i narzeczonej drinka.- Poklepał miejsce oboksiebie i Cheryl znów przysiadła na poręczy kanapy.- Jako muzułmanin nie pijęalkoholu, panno Blakemore, ale pani nie musi się krępować.Caren bezwiednie ściągnęła łopatki.Czyżby szejk ją testował?- Dziękuję, ale na razie chyba zrezygnuję z czegokolwiek do picia.Prawie nie kryjąc rozbawionego uśmiechu, Derek podprowadził ją doprzepastnego fotela.- Ojcze, Caren nie jest amatorką alkoholu, jeśli właśnie to próbowałeśwybadać.Parokrotnie usiłowałem ją upić na Jamajce.Z miernym skutkiem.Podszedł do barku, nalał sobie wody mineralnej, zdecydowanym ruchem dodałkostki lodu i sporo soku ze świeżej limonki.Sygnalizował, że czuje się całkiemswobodnie.Caren z niepokojem zerknęła na szejka.Patrzył nie na Dereka, lecz na nią.Uśmiechał się.- Ona jest bardzo ładna, Ali.- Dziękuję, ojcze.Ja też tak sądzę.Caren zdziwiła się, gdy Derek siadł obok niej, otoczył ją ramieniem i zmężowską czułością cmoknął w skroń.- Sprawiła mi dzisiaj sporo kłopotów, - dodał Al-Tasan.Caren zirytowało to mówienie o niej.Nie była głucha, niema iniedorozwinięta umysłowo.- Nie więcej, niż pan mi sprawił, panie Al-Tasan, - wypaliła.Brwi szejka podjechały do góry, po czym srogo się zmarszczyły.Dłońgładząca plecy Cheryl znieruchomiała.- Ma też ostry języczek, - stwierdził szejk i nieoczekiwanie głośno sięroześmiał, pokazując zadziwiająco białe zęby.- Przypomina mi ciebie, gdy siępoznaliśmy, cheri.Pieszczotliwie poklepał Cheryl w ramię.- Potrafi być impertynencka.To mi się podoba.Nie znoszę miauczącychkobiet.A ty, Ali?Następne pół godziny cechowało znacznie mniejsze napięcie niż pierwszepięć minut.Caren trochę rozdrażniło małe przesłuchanie w wykonaniu szejka,wypytującego ją o przeszłość i rodzinę.Odpowiadała jednak uprzejmie,świadoma ostrzegawczego błysku w oczach Dereka.W końcu Amin Al-Tasanobrzucił ich oboje długim, taksującym spojrzeniem.- Macie moje pozwolenie na zawarcie małżeństwa.Caren nie pamiętała, aby prosiła o zgodę.Dyplomatycznie zachowałajednak milczenie, gdy Derek z szacunkiem pochylił głowę i podziękował.Al-Tasan wstał i podszedł do nich.Derek poderwał Caren na nogi.Szejk ujął jejtwarz w dłonie i ucałował w oba policzki.Caren widziała swoje odbicie w jegoczarnych oczach.- Witaj, córko.- Szejk odwrócił się do syna.- Chciałbym zamienić z tobąkilka słów na osobności, Ali.Derek poszedł za ojcem do sąsiedniego pokoju, a w salonie pojawiła sięsłużba, aby podać herbatę.Cheryl skłoniła też Caren do zjedzenia kanapki zogórkiem.- Jestem zachwycona tym małżeństwem, niezależnie od okoliczności,które do niego doprowadziły.Amin i ja od lat martwiliśmy się o Dereka.Obojepragnęliśmy, aby się ustatkował, ożenił i miał dzieci.Wzmianka o dzieciach sprawiła, że trzymana przez Caren filiżanka zangielskiej porcelany zadygotała na spodku.Cheryl albo tego nie zauważyła,albo celowo zignorowała.- Derek wiódł raczej szalone życie, - kontynuowała.- To przypuszczalniemoja wina.Dorastał w takim dziwnym układzie rodzinnym& - Cheryluśmiechnęła się smutno.Caren zrobiło się żal tej kobiety.Zanim jednak zdążyła powiedzieć cośkrzepiącego, do salonu wrócili obaj mężczyzni.Amin Al-Tasan mocno uścisnąłsyna i serdecznie ucałował.Derek zrewanżował się ojcu tym samym.Następniepodszedł do Caren i wziął ją pod ramię.Al-Tasan patrzył na nich z uśmiechem.- Wkrótce zaaranżujemy kolejne spotkanie.- Wyciągnął rękę do Cheryl.-Chodz, cheri."Chrapliwy szept wyrażał chyba coś bardzo intymnego.A Cheryl Allen,kobieta pełna wdzięku i pewna siebie, odstawiła filiżankę, uśmiechnęła się dosyna i Caren, po czym ujęła dłoń szejka i dała się wciągnąć do sypialni.Al-Tasan starannie zamknął za nimi drzwi.W ten sposób Cheryl zostaławezwana, a Derek i Caren - odprawieni.Wszyscy troje z tą samą stanowczością.ROZDZIAA 9- Nie łudz się, że będę taka sama.Znów siedzieli w luksusowej limuzynie.Derek podał szoferowi adres ipodniósł szybę oddzielającą przednie siedzenia od części dla pasażerów.Carennie miała pojęcia, skąd znał jej adres, lecz już przywykła do niespodzianek.Teraz utkwiła nie widzące spojrzenie w bocznym oknie.- Jaka?Poczuła, że odwrócił się, aby na nią popatrzeć.Nie zareagowała, nadalwpatrzona w szybę.- Taka jak twoja matka.Bezustannie przymilna, zgadująca każde życzenietwego ojca, niemal czytająca w myślach, aby sprawić mu przyjemność.- Terazpopatrzyła na Dereka.Mówiła całkiem poważnie i chciała, aby to do niego dotarło.- Nigdy nie będę dla ciebie taką żoną.Nie zdziwiłby jej jego gniew.Może nawet wściekłość.Nie spodziewałasię jednak, że kąciki ust Dereka uniosą się w leniwym, zmysłowym uśmieszku.A właśnie tak się stało.Ciepła dłoń spoczęła na jej szyi i zmusiła doprzysunięcia się bliżej.- A jaką żoną będziesz, słodka Caren? - spytał i jego wargi spoczęły na jejustach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]