[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.pl Strona 12 my-eBook_________________________________________________________________________________________________________________zostawały na stole, ale w tych setkach odstrzygnięć, w tych wiórach lekkomyślnych ipłochych, którymi zasypać mogły cale miasto, jak kolorową fantastyczną śnieżycą.Naglebyło im gorąco i otwierały okno, ażeby w niecierpliwości swej samotni, w głodzie obcychtwarzy, przynajmniej bezimienną twarz zobaczyć, do okna przyciśniętą.Wachlowałyrozpalone swe policzki przed wzbierającą firankami nocą zimową - odsłaniały płonącedekolty, pełne nienawiści do siebie i rywalizacji, gotowe stanąć do walki o tego pierrota,którego by ciemny powiew nocy przywiał na okno.Ach! jak mało wymagały one odrzeczywistości.Miały wszystko w sobie, miały nadmiar wszystkiego w sobie.Ach! byłby imwystarczył pierrot wypchany trocinami, jedno-dwa słowa, na które od dawna czekały, by mócwpaść w swą rolę dawno przygotowaną, z dawna tłoczącą się na usta, pełną słodkiej istrasznej goryczy, ponoszącą dziko, jak stronice romansu połykane nocą wraz ze łzamironionymi na wypieki lic.Podczas jednej ze swych wędrówek wieczornych po mieszkaniu, przedsiębranych podnieobecność Adeli, natknął się mój ojciec na ten cichy seans wieczorny.Przez chwilę stał wciemnych drzwiach przyległego pokoju, z lampą w ręku, oczarowany sceną pełną gorączki iwypieków, tą idyllą z pudru, kolorowej bibułki i atropiny, której jako tło pełne znaczeniapodłożona była noc zimowa, oddychająca wśród wzdętych firanek okna.Nakładając okulary,zbliżył się w paru krokach i obszedł dookoła dziewczęta, oświecając je podniesioną w rękulampą.Przeciąg z otwartych drzwi podniósł firanki u okna, panienki dawały się oglądać,kręcąc się w biodrach, polśniewając emalią oczu, lakiem skrzypiących pantofelków,sprzączkami podwiązek pod wzdętą od wiatru sukienką; szmatki jęły umykać po podłodze,jak szczury, ku uchylonym drzwiom ciemnego pokoju, a ojciec mój przyglądał się uważnieprychającym osóbkom, szepcąc półgłosem: - Genus avium.jeśli się nie mylę, scansores albopistacci.w najwyższym stopniu godne uwagi.Przypadkowe to spotkanie stało się początkiem całej serii seansów, podczas których ojciecmój zdołał rychło oczarować obie panienki urokiem swej przedziwnej osobistości.Odpłacającsię za pełną galanterii i dowcipu konwersację, którą zapełniał im pustkę wieczorów -dziewczęta pozwalały zapalonemu badaczowi studiować strukturę swych szczupłych itandetnych ciałek.Działo się to w toku konwersacji, z powagą i wytwornością, któranajryzykowniejszym punktom tych badań odbierała dwuznaczny ich pozór.Odsuwającpończoszkę z kolana Pauliny i studiując rozmiłowanymi oczyma zwięzłą i szlachetnąkonstrukcję przegubu, ojciec mój mówił: - Jakże pełna uroku i jak szczęśliwa jest forma bytu,którą panie obrały.Jakże piękna i prosta jest teza, którą dano wam swym życiem ujawnić.Lecz za to z jakim mistrzostwem, z jaką finezją wywiązują się panie z tego zadania.Gdybymodrzucając respekt przed Stwórcą, chciał się zabawić w krytykę stworzenia, wołałbym: -mniej treści, więcej formy! Ach, jakby ulżył światu ten ubytek treści.Więcej skromności wzamierzeniach, więcej wstrzemięzliwości w pretensjach - panowie demiurdzy - a świat byłbydoskonalszy! - wołał mój ojciec akurat w momencie, gdy dłoń jego wyłuskiwała białą łydkęPauliny z uwięzi pończoszki.W tej chwili Adela stanęła w otwartych drzwiach jadalni, niosąctacę z podwieczorkiem.Było to pierwsze spotkanie dwu tych wrogich potęg od czasu wielkiejrozprawy.My wszyscy, którzy asystowaliśmy przy tym spotkaniu, przeżyliśmy chwilęwielkiej trwogi.Było nam nadwyraz przykro być świadkami nowego upokorzenia i tak jużciężko doświadczonego męża.Mój ojciec powstał z klęczek bardzo zmieszany, falą po falizabarwiała się jego twarz coraz ciemniej napływem wstydu.Ale Adela znalazła sięniespodzianie na wysokości sytuacji.Podeszła z uśmiechem do ojca i dała mu prztyczka wnos.Na to hasło Polda i Paulina klasnęły radośnie w dłonie, zatupotały nóżkami i uwiesiwszysię z obu stron u ramion ojca, obtańczyły z nim stół dookoła.W ten sposób, dzięki dobremusercu dziewcząt, rozwiał się zarodek przykrego konfliktu w ogólnej wesołości.___________________________________________________________________________Pobrano z http://my-ebook [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Bruno Jasieński Palę Paryż
    John Norman Gor 25 Magicians of Gor
    Nemcova, Bozena Avinjo (Esperanto)
    Benzoni Juliette Kolekcjoner z Warszawy 02 Róża Yorku
    Stanisław Brzozowski Legendy Młodej Polski
    Suzanne Young Plaga samobojcow
    § Sokół Jarosław Czas honoru 02 Przed burzą
    Clarke Susanna
    Kraszewski Józef Ignacy Latarnia czarnoksięska
    Solomon Annie 04 ZaÂślepienie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • meypaw1.opx.pl