[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie upadłam - mówi.- Tylko utonęłam.- Jestem z tobą.Głaszczę ją po policzku.- To dzięki tobie oddycham, dzięki tobie chodzę.Nie zostawiaj mnie, George.- Nie zostawię cię - odpowiadam.Spogląda na chłopca.- Mężczyzna i kobieta obiecują sobie, ale oboje wiedzą, co znaczą słowa.Ze liczą się tu i teraz, i że można je na nowo negocjować.- Nie moje.Ujmuje moją dłoń w swoje ręce.- Dziecko wierzy w to, co usłyszy.Wierzyłam mojej matce, kiedy mówiła, że nigdy mnie nie opuści.Jak można obiecać dziecku coś, czego być może nie da się dotrzymać?Znów patrzy na synka.- Kocham go.Dlaczego to nie może wystarczyć?Kristoffer odłożył książkę Torgny'ego.Leżał jeszcze w łóżku, choć już było po południu.Co jakiś czas czytał fragment powieści Wiatr szepcze twoje imię, po czym leżał nieruchomo i gapił się w sufit.Mógł odbierać ten tekst tylko w małych dawkach.Przez te wszystkie lata pytań bez odpowiedzi jego ukryty świat był dostępny w bibliotece.Niechętnie próbował identyfikacji.Od połowicznej, któ-rej przyświecała nadzieja, do pełnej i bezsensownej.Przez trzy lata walczył, żeby zasłużyć na sprawiedliwość.Wierzył, 315że świat jest tak urządzony, by dobro było nagradzane.Starał się dawać dobry przykład.Wznieść się ponad przecięt-ność i uczynić świat lepszym.Próbował żyć zgodnie z wzor-cami, które uznawał za swoje.Zerwał z alkoholem, zwalczyłswojego demona, nieświadomy, że on tkwi gdzieś w zaka-markach jego genów.Prawda, która szczerzyła zęby za jego plecami.Walcz, głuptasku, jeszcze przyjdzie czas, że zaryjesz nosem w ziemię.Jego megalomania musiała sprowokować wszechświat.Jego myśli o tym, że niektórzy są lepsi z racji dziedzictwa.Wynikający stąd oczywisty wniosek, że on jest jednym z nich.W końcu na jego głowie wylądował ogromny palec i wcisnął go w podłoże jak pinezkę.Podniósł książkę do twarzy i wciągnął jej zapach.Zasta-rzały dym z papierosów i kurz.Jego matka była kochana.To pocieszająca wiadomość.Niektóre litery mówiły, że i jego kochano.W to już trudniej było uwierzyć, bo sam przeżył koniec tej historii.Jego doświadczenie różniło się od tego, co chciał widzieć Torgny.Krzywdy, jaką mu wyrządzono, nie wybaczył.Jej choroba nie tłumaczy wszystkiego.Ktoś musiał widzieć, co się z nią dzieje, ktoś mógł podjąć interwencję.Zapobiegłby trzydziestu pięciu latom zmarnowanym w niepewności.Od dnia, kiedy odeszła od Torgny'ego, do dnia, gdy znaleziono go na schodach Skansenu, minęły cztery miesiące.W tym czasie musieli spotkać wiele osób, które rozumiały, że ona jest chora.Nikt nie przyszedł z pomocą.Usłyszał odgłos otwieranej w drzwiach klapki, potem spadającą na podłogę przedpokoju pocztę, ale nie miał siły wstać.Kroki listonosza ucichły.Odwrócił głowę i spojrzałna komputer.Nawet sztuka już nie wydawała mu się ważna.Ci, którym najbardziej chciał zaimponować, i tak nie będą siedzieli na widowni.316Jego spojrzenie powędrowało w stronę butelki koniaku.Z głośnym westchnieniem wstał i otulił się szlafrokiem.Zobaczył przesyłkę na wycieraczce, ale nie podniósł, tylko usiadł przy biurku.Dłuższą chwilę siedział z rękami na kolanach, potem otworzył laptop.Od razu usłyszał sygnał informujący o nowym mejlu.Wreszcie jakiś znak życia od Jespera.Otworzył, ale wiadomość zawierała tylko linka.Komputer prosił o cierpliwość na czas ładowania strony.Trwało to dłużej niż zwykle, Kristoffer czekał, bębniąc niecierpliwie palcami, potem wybrał na komórce numer Jespera, ale tym razem nie odezwała się nawet jego poczta głosowa.Usłyszałtylko jakiś dziwny dźwięk, jakby zadzwonił na zły numer.Na monitorze dalej ładowała się strona, więc Kristoffer wyszedł do przedpokoju.Rozgrzebał nogą to, co wrzucił mu listonosz.Ulotka reklamowa z pobliskiego sklepu, koperta z okienkiem z banku, list zaadresowany odręcznie, ze znacz-kiem.Podniósł go i wrócił do biurka.Na ekranie widniała czarna klatka filmowa, Kristoffer nacisnął play.Zaczęło się odtwarzanie.Zdjęcie Jespera siedzącego w swoim mieszkaniu.Kristoffer rozpoznał tapetę w tle.- Nazywam się Jesper Falk.Dziękuję, że oglądasz ten film; potwierdzasz moją hipotezę, że większość zapomniała, jakie zobowiązania płyną z faktu, że urodziliśmy się ludźmi.Kristoffer odłożył list i odchylił się na oparcie krzesła.Widok Jespera dobrze mu zrobił.Coś stałego po tych wszystkich zmianach.Na ekranie Jesper wymachiwał garścią banknotów stu-koronowych.- To jest pięćset koron.Zamierzam dać je temu tam, no, chodź tu na chwilę!317Jesper kiwnięciem przywołał do siebie kogoś znajdują-cego się za kamerą.Pokazała się zamaskowana na czarno głowa.Twarz zakryta kominiarką.Przez otwory patrzyło dwoje niebieskich oczu.Kristoffer nie mógł ich rozpoznać.- Pomachaj ręką i pokaż, że się cieszysz.Anonimowa postać pomachała.- Kupiłem go za pięćset koron, żeby wstawił ten film do internetu.Wszystkich można kupić, jednych trochę drożej, innych taniej.Czy zastanawiałeś się, jaka jest twoja cena?No, teraz możesz znów usiąść.Mężczyzna w kominiarce zniknął, a Kristoffer ze wska-zania kierunku wywnioskował, że usiadł na łóżku Jespera.- A teraz przechodzimy do meritum
[ Pobierz całość w formacie PDF ]