[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Policja skontaktowaÅ‚a siÄ™ z jego ojcem,ale ten odmówiÅ‚ zajÄ™cia siÄ™ ciaÅ‚em, twierdzÄ…c, że nigdy nie miaÅ‚ syna.Gdy przez nastÄ™pnedwa dni nikt nie zgÅ‚osiÅ‚ siÄ™ po ciaÅ‚o, zmarÅ‚y zostaÅ‚ pochowany w zbiorowej mogile nacmentarzu Montjuïc.Nawet kwiatów nie mogÅ‚am zÅ‚ożyć, bo nikt nie potrafiÅ‚ mi wskazać,gdzie go pochowano.Pracownikowi kostnicy, który zatrzymaÅ‚ sobie książkÄ™ znalezionÄ… wmarynarce Juliana, dopiero po kilku dniach wpadÅ‚o do gÅ‚owy, że może zadzwonić dowydawnictwa Cabestany.I w ten oto sposób dowiedziaÅ‚am siÄ™, co siÄ™ staÅ‚o.Nie byÅ‚am wstanie tego pojąć, bo tylko na mnie albo na pana Cabestany'ego mógÅ‚ Julián liczyć wBarcelonie.ByliÅ›my jego jedynymi przyjaciółmi, ale nie poinformowaÅ‚ nas o swoimpowrocie.Dopiero po jego Å›mierci dowiedzieliÅ›my siÄ™, że wróciÅ‚ do Barcelony.- A udaÅ‚o siÄ™ coÅ› pózniej ustalić?- Nic.To wydarzyÅ‚o siÄ™ w pierwszych miesiÄ…cach wojny.Julián byÅ‚ jednym z wieluzaginionych bez wieÅ›ci.Teraz siÄ™ o tym nie mówi, ale takich bezimiennych grobów, jakJuliana, jest mnóstwo.Dopytywanie i wywiadywanie siÄ™ byÅ‚o jak walenie gÅ‚owÄ… w Å›cianÄ™.KorzystajÄ…c z pomocy pana Cabestany'ego, bardzo już wówczas chorego, zÅ‚ożyÅ‚am skargÄ™na policji i stukaÅ‚am, i pukaÅ‚am, gdzie tylko siÄ™ daÅ‚o.Ale to wszystko doprowadziÅ‚o jedyniedo wizyty mÅ‚odego inspektora, aroganckiego i zÅ‚owrogiego typa, który mi oznajmiÅ‚, żelepiej dla mnie bÄ™dzie, jeÅ›li miast zadawać pytania, skupiÄ™ siÄ™ na bardziej pozytywnymdziaÅ‚aniu, gdyż kraj caÅ‚y prowadzi krucjatÄ™ przeciw wrogom naszej ojczyzny.DosÅ‚ownie.NazywaÅ‚ siÄ™ Fumero, tyle pamiÄ™tam.Zdaje siÄ™, że teraz to jakaÅ› szycha.Dużo o nim piszÄ… wgazetach.Być może sÅ‚yszaÅ‚ pan o nim.PrzeÅ‚knÄ…Å‚em Å›linÄ™.- CoÅ› niecoÅ›.- I przez jakiÅ› czas byÅ‚o gÅ‚ucho o Julianie, dopóki z wydawnictwem nie skontaktowaÅ‚siÄ™ ktoÅ›, kto byÅ‚ zainteresowany nabyciem wszystkich egzemplarzy powieÅ›ci Caraxa, jakiemieliÅ›my w magazynie.- Lain Coubert?Nuria Monfort przytaknęła.- Ma pani pojÄ™cie, kim jest ten czÅ‚owiek w rzeczywistoÅ›ci?- Mam pewne podejrzenia, ale nie jestem pewna.W marcu trzydziestego szóstego, apamiÄ™tam, bo wówczas przygotowywaliÅ›my wydanie Cienia wiatru, ktoÅ› zadzwoniÅ‚ dowydawnictwa, proszÄ…c o adres Juliana.PowiedziaÅ‚, że jest jego starym przyjacielem i chcego odwiedzić w Paryżu.Zrobić mu niespodziankÄ™.PoÅ‚Ä…czono go ze mnÄ… i poinformowaÅ‚amgo, że nie jestem upoważniona do przekazywania tej informacji.- PowiedziaÅ‚, jak siÄ™ nazywa?- Jorge jakiÅ› tam.- Może Jorge Aldaya?- Bardzo prawdopodobne.Julián czÄ™sto go wspominaÅ‚.Zdaje siÄ™, że byli uczniamiszkoÅ‚y San Gabriel, mówiÅ‚ o nim tak, jakby chodziÅ‚o o jednego z najlepszych przyjaciół.- WiedziaÅ‚a pani, że Jorge Aldaya byÅ‚ bratem Penélope?Nuria Monfort zmarszczyÅ‚a czoÅ‚o, zbita z tropu.- DaÅ‚a mu pani adres Juliana?- Nie.Nie spodobaÅ‚ mi siÄ™.- I jak zareagowaÅ‚?- ZaczÄ…Å‚ siÄ™ ze mnie wyÅ›miewać, powiedziaÅ‚, że i tak go znajdzie, i rzuciÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™.CoÅ› jÄ… gryzÅ‚o.ZaczÄ…Å‚em podejrzewać, dokÄ…d prowadzi nas ta rozmowa.- Ale znowu daÅ‚ o sobie znać, prawda?Przytaknęła nerwowo.- Jak już powiedziaÅ‚am, tuż po znikniÄ™ciu Juliana czÅ‚owiek ten zjawiÅ‚ siÄ™ wwydawnictwie Cabestany.Pan Cabestany już nie mógÅ‚ pracować i firmÄ… zajmowaÅ‚ siÄ™ jegonajstarszy syn.Gość, Lam Coubert, chciaÅ‚ kupić wszystkie posiadane przez nasegzemplarze powieÅ›ci Juliana.MyÅ›laÅ‚am, że to niesmaczny dowcip.Lain Coubert toprzecież bohater książki CieÅ„ wiatru.- DiabeÅ‚.Nuria Monfort przytaknęła.- WidziaÅ‚a siÄ™ pani z nim?ZaprzeczyÅ‚a i zapaliÅ‚a trzeciego papierosa.- Nie.Ale sÅ‚yszaÅ‚am część rozmowy z synem pana Cabestany'ego.ZawiesiÅ‚a gÅ‚os,nie dokoÅ„czywszy zdania, jakby siÄ™ baÅ‚a lub nie wiedziaÅ‚a, jak je zakoÅ„czyć.Papieros drżaÅ‚jej w palcach.- Jego gÅ‚os - powiedziaÅ‚a.- To byÅ‚ gÅ‚os tego czÅ‚owieka, który przedtem dzwoniÅ‚,podajÄ…c siÄ™ za Jorge AldayÄ™.Syn Cabestany'ego, arogancki gÅ‚upek, żądaÅ‚ wiÄ™kszej sumy.Coubert powiedziaÅ‚, że musi przemyÅ›leć ofertÄ™.Tej samej nocy w magazynie wydawnictwaw Pueblo Nuevo wybuchÅ‚ pożar, magazyn spÅ‚onÄ…Å‚, a książki Juliana razem z nim.- Poza tymi, które pani uratowaÅ‚a i ukryÅ‚a na Cmentarzu Zapomnianych Książek.- Tak.- ZastanawiaÅ‚a siÄ™ pani, dlaczego ktoÅ› chciaÅ‚by spalić wszystkie książki JulianaCaraxa?- Dlaczego pali siÄ™ książki? Z gÅ‚upoty, ignorancji, nienawiÅ›ci.SkÄ…d mam wiedzieć.- Ale jak siÄ™ pani wydaje? - nalegaÅ‚em.- On żyÅ‚ w swoich książkach.To ciaÅ‚o, które trafiÅ‚o do kostnicy, to tylko czÄ…stkaJuliana.Jego dusza jest w jego opowieÅ›ciach.KiedyÅ› go zapytaÅ‚am, na kim siÄ™ wzoruje,tworzÄ…c swoich bohaterów, a on odpowiedziaÅ‚ mi, że na nikim.%7Å‚e wszyscy jegobohaterowie to on sam.- WiÄ™c gdyby ktoÅ› chciaÅ‚ go zniszczyć, musiaÅ‚by zniszczyć te opowieÅ›ci i ichbohaterów?Znowu pojawiÅ‚ siÄ™ Å›lad zmÄ™czonego i przegranego uÅ›miechu.- Przypomina mi pan Juliana - rzekÅ‚a.- Sprzed utraty wiary.- Wiary w co?- We wszystko.PodeszÅ‚a w półmroku i ujęła mnie za rÄ™kÄ™.Nic nie mówiÄ…c, pogÅ‚adziÅ‚a jÄ… odwewnÄ…trz, jakby chciaÅ‚a odczytać linie dÅ‚oni.RÄ™ka zaczęła mi drżeć.ZÅ‚apaÅ‚em siÄ™ narysowaniu w myÅ›lach konturu jej ciaÅ‚a pod starymi, pewnie pożyczonymi ubraniami.PragnÄ…Å‚em jej dotknąć i poczuć pÅ‚onÄ…cy pod jej skórÄ… puls.Nasze spojrzenia spotkaÅ‚y siÄ™na chwilÄ™ i od razu nabraÅ‚em pewnoÅ›ci, że wie, o czym myÅ›lÄ™.PoczuÅ‚em, że nigdy nie byÅ‚atak bardzo samotna.Znów uniosÅ‚em wzrok i napotkaÅ‚em spokojne i peÅ‚ne rezygnacji oczy.- Julián umarÅ‚ samotnie, przekonany, że nikt nie bÄ™dzie pamiÄ™taÅ‚ ani o nim, ani ojego książkach i że jego życie nic nie znaczyÅ‚o - rzekÅ‚a.- Bardzo by siÄ™ ucieszyÅ‚, wiedzÄ…c, żektoÅ› chce utrzymać go przy życiu, pamiÄ™tać o nim.MawiaÅ‚, że istniejemy, póki ktoÅ› o naspamiÄ™ta.Ogarnęło mnie bolesne niemal pragnienie pocaÅ‚owania tej kobiety, żądza, jakiejnigdy dotÄ…d nie czuÅ‚em, nawet przy zepchniÄ™tej w niepamięć Klarze Barceló.OdczytaÅ‚amoje spojrzenie.- Robi siÄ™ pózno, Danielu - szepnęła.Część mnie chciaÅ‚a zostać, zagubić siÄ™ w tej dziwnej półmrocznej intymnoÅ›ci z tÄ…nieznajomÄ… kobietÄ… i sÅ‚uchać, jak mówi, że moje gesty i milczenie przypominajÄ… jej JulianaCaraxa.- Tak - wybeÅ‚kotaÅ‚em.Przytaknęła w milczeniu i odprowadziÅ‚a mnie do drzwi.Korytarz trwaÅ‚ wieczność.OtworzyÅ‚a drzwi i wyszedÅ‚em na schody.- JeÅ›li spotka pan mojego ojca, proszÄ™ mu powiedzieć, że wszystko u mnie dobrze.ProszÄ™ mu skÅ‚amać.PodaÅ‚em jej rÄ™kÄ™ na pożegnanie i zduszonym gÅ‚osem podziÄ™kowaÅ‚em za poÅ›wiÄ™conymi czas.Nuria Monfort zignorowaÅ‚a mój grzecznoÅ›ciowy gest.PoÅ‚ożyÅ‚a mi rÄ™ce naramionach, pochyliÅ‚a siÄ™ i pocaÅ‚owaÅ‚a w policzek.SpojrzeliÅ›my na siebie w milczeniu i tymrazem oÅ›mieliÅ‚em siÄ™ poszukać jej ust, prawie drżąc.WydaÅ‚o mi siÄ™, że siÄ™ rozchylajÄ… i że jejpalce szukajÄ… mojej twarzy.W ostatniej chwili Nuria Monfort cofnęła siÄ™ i spuÅ›ciÅ‚a wzrok.- MyÅ›lÄ™, że lepiej, by pan sobie poszedÅ‚, Danielu - szepnęła.WydawaÅ‚o mi siÄ™, że siÄ™ rozpÅ‚acze, i zanim zdoÅ‚aÅ‚em cokolwiek powiedzieć,zamknęła drzwi.ZostaÅ‚em na klatce schodowej, czujÄ…c jej nieruchomÄ… obecność po drugiejstronie drzwi, i zastanawiaÅ‚em siÄ™, co siÄ™ staÅ‚o tam, w Å›rodku.Z przeciwlegÅ‚ej stronymrugaÅ‚ judasz sÄ…siadki.SkinÄ…Å‚em jej gÅ‚owÄ… i zbiegÅ‚em schodami w dół.Gdy wyszedÅ‚em naulicÄ™, jeszcze miaÅ‚em gÅ‚Ä™boko w sobie jej twarz, gÅ‚os i zapach.NiosÅ‚em muÅ›niÄ™cie jej warg ijej oddech przez ulice peÅ‚ne ludzi bez twarzy, wychodzÄ…cych z biur i sklepów.GdyskrÄ™ciÅ‚em w ulicÄ™ Canuda, owiaÅ‚a mnie lodowata bryza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]