[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przynajmniej Lily-yo dostrzegła szybko, o ile łatwiejsze stało się życie w nowym otoczeniu.Siedząc z Flor wśród kilkunastu towarzyszy, jadła papkę z wycierucha przed przystąpieniem do wykonania rozkazu Jeńców i podróżą na Ciężki Świat.Z trudem przyszło Jej wyrazić to wszystko, co czuje.- Tutaj nic nam nie grozi - powiedziała, wskazując cały ten zielony, omdlewający w spiekocie obszar pod srebrzystą siecią pajęczyn.- Jedynie osice - przytaknęła Flor.Wypoczywali na gołym szczycie, do którego nie docierały nawet olbrzymie pnącza i gdzie powietrze było rzadsze.Niesforna zieleń rozciągała się pod nimi prawie jak na Ziemi, chociaż koliste formacje skalne trzymały ją tutaj w ustawicznym szachu.- Ten świat jest mniejszy - powiedziała Lily-yo w kolejnej próbie przekazania Flor tego, co jej chodziło po głowie.Tu jesteśmy więksi.I nie trzeba tak często walczyć.- Niebawem będziemy musieli walczyć.- Potem możemy tutaj znowu wrócić.To dobre miejsce, nie ma tu nic drapieżnego ani tak wielu wrogów.Tutaj grupy mogłyby żyć, nie bojąc się ustawicznie.Veggy, Toy, May, Gren i pozostałe maleństwa - im by się tutaj podobało.- Tęskniliby za drzewami.- Niedługo zapomnimy na zawsze o drzewach.Mamy w zamian skrzydła.Wszystko jest sprawą przyzwyczajenia.Ta błaha pogawędka odbywała się w nieruchomym cieniu skały.Trawersery żeglowały w górze jak srebrne kleksy na tle karmazynowego nieba i przemierzając swoje sieci, z rzadka tylko zapuszczały się daleko w dół do selerów.Lily-yo zagapiła się na te stworzenia, rozmyślając o wielkim celu, który zrodził się w umysłach Jeńców; ich plan przelatywał przed jej oczyma w szeregu ruchomych obrazów.Tak, Jeńcy widzieli.Potrafili przewidywać, czego ona nie umiała.Ona i wszyscy wokół niej żyli jak rośliny, robiąc co popadnie.Jeńcy nie byli roślinami.Ze swoich cel widzieli więcej od tych, co byli na zewnątrz.I właśnie Jeńcy to zobaczyli: że te kilka istot ludzkich, które dotarły do Świata Prawdziwego, zrodziło niewiele dzieci - albo byli za starzy, albo promienie, które spowodowały wyrośnięcie skrzydeł, zabiły ich nasienie.Że tutaj było dobrze, a mogło być jeszcze lepiej, gdyby ludzi było więcej.Że jedynym sposobem ściągnięcia tu ludzi było sprowadzenie niemowląt i dzieci z Ciężkiego Świata.I tak czyniono od niepamiętnych czasów.Dzielni szybownicy wędrowali z powrotem na tamten, drugi świat i kradli dzieci.Szybownicy, którzy ongiś napadli grupę Lily-yo podczas wspinaczki do Wierzchołków, brali udział właśnie w takiej wyprawie.Porwali Bain, by dostarczyć ją w pudłopłonie do Świata Prawdziwego - i od tamtej pory wszelki słuch po nich zaginął.Wiele zasadzek i niebezpieczeństw czyhało w tej długiej podróży tam i z powrotem.Niewielu powracało.Teraz Jeńcy pomyśleli o lepszym i śmielszym projekcie.- Trawerser nadchodzi - powiedział Band Appa Bondi, budząc Lily-yo z zadumy - Przygotujmy się do drogi.Rozkazywał grupie dwunastu szybowników wyznaczonych do tego nowego zadania.Był ich przywódcą.Wiódł Lily-yo, Flor, Harisa oraz ośmioro innych, trzech mężczyzn i pięć kobiet.Zaledwie jedno z nich, sam Band Appa Bondi, został przeniesiony na Świat Prawdziwy jako chłopiec, reszta przybyła tu tak samo jak Lily-yo.Podnosząc się, z wolna rozpostarli skrzydła.Nadeszła chwila ich wielkiej przygody.Strach jednak nie miał do nich łatwego przystępu - nie potrafili spojrzeć w przyszłość tak jak Jeńcy, poza być może Bandem Appa Bondim i Lily-yo, która dla dodania sobie otuchy powtarzała w koło: "Tak już jest".Wreszcie wszyscy rozłożyli szeroko ramiona i wzbili się na spotkanie trawersera.Trawerser pożywił się.Schwytał w pajęczynę osicę, najsmakowitszego nieprzyjaciela, i wyssał ją, aż pozostał pusty pancerz.Teraz zagłębił się w posłanie z selerów, przygniatając je swoim wielkim cielskiem.Zaczął delikatnie pączkować.Później będzie mógł skierować się ku ogromnym, czarnym zatokom, dokąd wzywały upał i promienie.Zrodził się na tym świecie.Jako osobnik młody, jeszcze nigdy nie odbywał przerażającej, a zarazem upragnionej wyprawy do innego świata.Pączki kiełkowały z jego grzbietu, strzelały, spadały na ziemię i rozbiegały się, aby zagrzebać się w szlamie i błocie, gdzie mogły w spokoju rozpocząć swoje dziesięć tysięcy lat wzrastania.Trawerser chorował, chociaż był młody.Nie wiedział jednak o swojej chorobie.Nie wiedział też, że jej przyczyną była wraża osica
[ Pobierz całość w formacie PDF ]