[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Greybez trudu blokował jego ciosy i robił uniki, a także parę razy trafił go wpunkt.Kiedy Ned zrobił wyjątkowo szeroki zamach i stracił równowagę, Greyzłapał go za przegub ręki i przewrócił na plecy.Jego przeciwnik upadł zdonośnym okrzykiem.- Jazda mi na dwór! - warknął oberżysta.Grey balansował na stopach, gotów do uskoku w dowolną stronę.- Masz dosyć? - zapytał.- Nie, do cholery ciężkiej! - Sztauer wstał ciężko.- %7ładen chudy fircyknie pokona Neda Browna!- To chodzmy stąd.- Grey skłonił się dwornie, żeby go jeszcze bardziejrozdrażnić i wyszedł, zanim Ned zdążył się na niego rzucić.Podjęli walkę na wietrze, w otoczeniu wszystkich gości z TrzechStatków, którzy kibicowali im z kuflami w dłoni, zakładając się o wynik.Ned wyraznie miał reputację dobrego zapaśnika i z początku nikt niechciał postawić na chudego dżentelmena.Ale Grey nie na darmo trenował w Westerfield, gdzie sparringi byłyulubioną rozrywką wszystkich chłopców.Przed wyjazdem do Francji brałteż lekcje boksu.Jego mięśnie pamiętały wszystkie finty, ciosy ikopnięcia.Musiał sobie stale przypominać, że to nie walka na śmierć i życie, tylkozwykła uliczna bójka, która ma dać ujście jego emocjom.Uważał, żebynie zrobić poważnej krzywdy przeciwnikowi, ale szczerze cieszyła go tabijatyka.Ned wymierzył mu parę ciosów, po których zostaną siniaki, w tym jedenna policzku, ale Grey był szybszy i zwrotniejszy.Kiedy jego przeciwnikzaczął ciężko dyszeć, postanowił zakończyć bójkę.Rzucił Neda nabrzuch, wbił kolano w plecy i wykręcił mu ramię.- Dobra walka, mój panie - sapnął.- Mam ci złamać rękę, czy postawićpiwo?Nastąpiła chwila milczenia, a potem Ned zaśmiał się gardłowo:- Skończony z ciebie gagatek, panie, ale trza ci przyznać, że umiesz siębić.Wolę piwo.- Owszem, jestem skończony - odpowiedział Grey i puścił swegopotężnego przeciwnika, a potem wrócili do tawerny, na czele grupkikibiców.- Gdzie byłeś za granicą, panie? - spytał staruszek.- We Francji.- Grey pociągnął łyk ale, zastanawiając się, czy powiedziećcoś więcej.Uznał, że wśród obcych może sobie na to pozwolić.- Dziesięćlat w cholernym francuskim pierdlu - dodał.Mężczyzna gwizdnął.- Nic dziwnego, że się tak cieszysz z powrotu! Za twoją dobrąprzyszłość na angielskiej ziemi!Nawet Ned spełnił toast.Grey postawił jeszcze kilka kolejek, sam niewylewając za kołnierz.Od dziecka potrafił się dogadaćz ludzmi ze wszystkich sfer i jak się okazało, nie stracił tej umiejętności.Kiedy zaczął mieć wrażenie, że jego głowa utraciła kontakt z resztąciała, nadszedł czas, by się zbierać.Dopił piwo i zawołał:- Dzięki panowie, żeście uczcili ze mną powrót do domu! Gdywychodził, rozległ się chór zaproszeń, żeby kiedyś wróciłi znów się z nimi napił.Może i tak zrobi.Wszystko było tu takie proste.W Summerhill nie pójdzie mu tak łatwo.Ruszył prosto do domu, ale kiedy dotarł na Exeter Street, było już pozmroku.Pod drzwiami przyspieszył kroku.Cassie na pewno jest już wdomu.To absurdalne, że tęsknił za nią po kilku godzinach rozstania.Aletylko z nią świat miał jakiś sens.Z pewnym trudem odnalazł w kieszeni klucz, czując, że chyba wypił odwa kufle za dużo.W końcu jednak mu się udało.Kiedy ściągał płaszcz, usłyszał lekkie kroki na schodach.Pomyślał, żeto Cassie i z nadzieją podniósł wzrok, ale to była jakaś nieznajoma.Wyglądała fantastycznie, to prawda.Burza miedzianych włosów iwspaniała figura.Elegancka suknia, pewnie od jednej z najlepszychlondyńskich krawcowych.Trzeba nie lada talentu, żeby uszyć suknię, wktórej kobieta wygląda jak dama, i zarazem prowokacyjnie.Pewnie jedna z agentek Kirklanda.Sądząc po dekolcie, bez truduzdobywa informacje.Starając się nie gapić na nią zbyt natrętnie, skłoniłsię najniżej jak umiał.- Dobry wieczór, mademoiselle.Zatrzymała się na trzecim schodku i spytała lodowatym,arystokratycznym tonem:- Pan wybaczy, ale czy zostaliśmy sobie przedstawieni? Ten głos.Zaparło mu dech w piersiach.Ten sam wzrost i sylwetka, cudowne,słodkie rysy, błękitne oczy o niezbadanej głębi.- Cassie? - zapytał z niedowierzaniem.- Jestem zdziwiona, że mnie rozpoznałeś w tym stanie - stwierdziła zrozbawieniem.- Cassie.- Podszedł i objął ją mocno.Stała wyżej, mógł więc skłonićgłowę na jej cudownie miękkiej piersi.Pachniała bzem, różami i innymirzeczami, których nie potrafił rozpoznać, światłem księżyca,niespełnionymi marzeniami i najczarniejszą nocą.ale wszystkie tezapachy były po prostu nią.- Stęskniłem się za tobą.Objęła go za szyję.- Minęło tylko kilka godzin.- Zbyt wiele.- Położył rękę na idealnej krzywiznie pleców.Tak,wszystko było na miejscu.- I co myślisz o moich barwnych piórkach? - spytała nieśmiało.Odsunął się i obejrzał ją od delikatnych pantofelków po lśniące włosy,nie pomijając niczego.- Budzisz we mnie obłędne pragnienie, by kochać się z tobą jak wariat -powiedział szczerze.- Robisz to, nawet kiedy wyglądam jak praczka.Pytam poważnie.Czywystarczająco dobrze jak na twoją narzeczoną?Widząc jej niepewność, zmusił się do chwili koncentracji.Może niewszyscy uznaliby ją za piękność, bo nie miała idealnie klasycznychrysów, a włosy nadawały jej psotny wygląd.Ale promieniowało z niejciepło i siła, czyniąc z niej najpiękniejszą kobietę, jaką widział w życiu.Więcej, niż piękną.- Jesteś damą w każdym calu - powiedział z powagą.- Zawsze byłaśpiękna.Teraz pokazałaś to światu, więc dodaje ci to pewności siebie, coczyni cię jeszcze piękniejszą.Jestem zazdrosny, bo teraz wszyscy będącię widzieli tak jak ja.- Cieszę się, że wyglądam jak dama.- Przeczesała palcami włosy, jakjego dawna Cassie.- Choć z drugiej strony, język ci się plącze i czuć ciępiwem.Upiłeś się?- Tak - odparł pokornie.Dotknęła zaczerwienionego policzka.- Pobiłeś się z kimś?- Tak.Ale wygrałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]