[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nic ci nie jest?Leżał na podłodze, jednocześnie sycząc z bólu i starając się nie roześmiać, żeby sięnie zmoczyć.- Możesz mi pomóc? Muszę do łazienki.I tyle, jeśli chodzi o ratowanie damy w opałach.To ona uratowała jego, a do tegojeszcze musi pomóc mu się odlać.Ale z niego bohater.Dzwignęła go z podłogi.Jedną dłoń zacisnął na połach szpitalnej piżamy, a drugąwsparł się na Aggie.Najwyrazniej te cudowne leki, którymi nafaszerowali go w szpitalu,przestały działać.- Jesteś rozpalony, skarbie.- Marznę.- Trzeba jechać do szpitala.Jeśli wdała się infekcja& - Nie, nie chcę jechać doszpitala.Muszę iść do toalety.Oparł się na niej całym ciężarem, gdy pomagała mu przejść zsypialni do łazienki za następnymi drzwiami.Próbował odzyskać równowagę, doszedł jednakdo wniosku, że bez jej pomocy znów się wywali.Nigdy wcześniej aż tak nie kręciło się mu wgłowie.- Sam nie ustoję - wyznał szeptem.- Po prostu zrób, co masz zrobić.Mną się nieprzejmuj.Pomogła mu nawet unieść szpitalną koszulę, kiedy się skupił na celowaniu.Poopróżnieniu pęcherza ogarnęła go obezwładniająca ulga.Aż przewrócił oczami.Roześmiałasię na ten widok.Potem pomogła Jace owi wrócić do sypialni i położyła go do łóżka.- Pić -wymruczał, niemal znów zasypiając.Wycieczka do toalety pozbawiła go sił.Aggie potrząsnęła nim, żeby go obudzić, i przytknęła mu do warg butelkę. - Masz, pij.Kiedy znów zasnął?- Jace? Pij, skarbie, proszę cię.- Aggie?- Tak, to ja.Wypij to dla mnie.No, dalej.Po pierwszym łyku rozbolał go przełyk,potem jednak nie mógł się nasycić.Kiedy wychylił do dna zawartość butelki, zaczął sięstrasznie trząść.Dlaczego tu jest tak zimno? Aggie wstała - wyraznie chciała go zostawićsamego.- Zostań - szepnął.- Idę tylko przynieść ci drugi koc.- Zostań.Usiadła przy nim i pogłaskała go po policzku.Czuł ogarniający go bezwład, nie chciałjednak zamykać oczu.Chciał na nią patrzeć.Tęsknił za jej widokiem, gdy się rozstawali, azbyt długo się nie widzieli - on cały miesiąc był w trasie.Pociągnęła nosem.Po jej policzkuspłynęła łza.- Nie płacz - mruknął.- To moja wina.Gdybyśmy się nie spotkali, nic złego by się nie wydarzyło.-Gdybyśmy się nigdy nie spotkali, nie mógłbym z tobą być.Już wolę kulkę.No masz, rozpłakała się jeszcze bardziej.Objęła go i przytuliła twarz do jegoramienia.Jej ciałem wstrząsnęły szlochy.- Nie umieraj, Jace, proszę.- Nie zamierzam.Chciał ją przytulić, pocieszyć, zmęczenie wzięło jednak górę.Poddał się mu. Rozdział 24Gdy następnym razem otworzył oczy, w twarz świeciło mu jaskrawe światło.- A, dobrze, obudziłeś się.- Zobaczył zamgloną twarz.Z początku myślał, że to Trey,mężczyzna był jednak starszy, nie miał tak długiej grzywki i kolczyków na twarzy.- Doktor Mills?- Zazwyczaj nie składam wizyt domowych.Cóż, oczywiście, że nie.Przecież jest chirurgiem plastycznym.Co on tu robi, dodiaska?- Twoi przyjaciele są przekonani, że stoisz na progu śmierci, a ty po prostuzdrowiejesz.Ani śladu infekcji.Masz anemię i jesteś odwodniony, ale wyjdziesz z tego.- Czuję się jak gówno.- Wy, dzieciaki, nigdy mnie nie słuchacie, ale najbardziej przydałaby ci się transfuzjakrwi i miesiąc nieprzerwanego odpoczynku w łóżku.Najlepiej w szpitalu na wypadekwystąpienia powikłań.- Czy Aggie nie może zająć się moimi powikłaniami? - Zachichotał.- To nie jest śmieszne - objechała go stojąca po drugiej stronie pokoju Aggie.Bardziejzważałby na słowa, gdyby wiedział, że ona tu jest.- Zostanie w łóżku i będzie odpoczywał,doktorze.Obiecuję to panu.Znam piętnaście różnych technik wiązania mężczyzny.Lekarz sięroześmiał.- O, na pewno.- Nie mogę przez miesiąc leżeć jak kłoda.Mamy trzy koncerty wprzyszłym tygodniu.W Kanadzie.W takim razie będziesz grał na basie w łóżku - mruknęła Aggie.- Nie martw się - wtrącił Eric.- Wymyśliłem doskonałe rozwiązanie.- Eric? Kto jeszcze jest w tym pokoju?Uniósł głowę.Aggie, Brian, Trey, Sed, Eric i doktor Mills.Zwietnie, w takim razie wszyscy na własne oczy zobaczyli, jaki jest żałosny ibezradny.Z jękiem położył głowę na poduszce.- No, dawaj to swoje doskonałe rozwiązanie - ponaglił Sed.- Poprosiłem Jona, żeby zastąpił Jace a na kilku koncertach - odparł Eric radośnie.-Powiedział, że nie ma sprawy.- Jona? Jona Mallory ego? Poprzedniego basistę Sinnersów, człowieka, nad któregopalcami słońce wschodzi i zachodzi, jedynego basistę, który umie właściwie akompaniowaćperkusji Erica? - Tak, to się może udać - stwierdził Sed.- Niezły pomysł, Eric.Cholerna piątka.Niechmnie ktoś zastrzeli.Jace zakrył oczy dłonią.Paroksyzm bólu przeszył jego plecy i spełzł po ramieniu,przypominając mu, że właśnie został postrzelony.Cóż, równie dobrze mogliby mu znów zapakować kulkę.- Ty odpoczywaj, a po powrocie z Kanady zobaczymy, jak sobie radzisz - dodał Sed.- Wykluczone.Jadę z wami - oświadczył Jace.Nie zamierzał pozwolić, żeby JonMallory zajął jego miejsce.- Jesteś pewien, że dasz radę, knypku? - zapytał Eric.Aggie wzięła Jace a za rękę iuścisnęła ją.- Ja się nim zajmę, dopóki nie wydobrzeje.Jeśli on jedzie, to ja też.- Słucham? Rozdział 25Pomimo zapewnień doktora Millsa Aggie zmusiła Jace a do jeszcze jednej wizyty wszpitalu, podczas której przeszedł dokładne badania, a zespół i ekipa przygotowywali się dokolejnego etapu trasy koncertowej.Badanie krwi, rezonans magnetyczny i kroplówkausatysfakcjonowały Aggie na tyle, by wspaniałomyślnie dała Jace owi pozwolenie na podróż.Nie przywykł do tego, że ma dziewczynę na stałe.Nie wiedział, jak reagować w obliczu jejtroski i niepokoju.Liczył na to, że szybko wyzdrowieje, a ona w końcu się odczepi.Kazałamu iść ze sobą na zakupy.Jasne straciła walizkę, potrzebowała ubrań i innych rzeczy, ale odrazu zakupy? Nienawidził zakupów.Niemal tak bardzo, jak tego współczującego spojrzenia,którym go na każdym kroku obdarzała.- Może na czas mojej nieobecności powinnaś zatrzymać się u mnie - zagadnął.Ciężkoopierając się na sklepowym wózku spacerował pomiędzy alejkami.Gdy weszli do sklepu,próbowała go namówić na taki elektryczny.Zaraz potem pewnie poprosiłaby, żeby podał jejswoje jaja na talerzu.- Obiecuję, że będę o siebie dbał.- Nie chcesz, żebym jechała z tobą w trasę? Wiedział, że musi uważać na słowa.- Nie o to chodzi - skłamał.Chłopaki nie dadzą mu spokoju, jeśli zabierze ze sobąnadopiekuńczą laskę.A przecież to jej pomysł, nie jego.Nie rozumiał, dlaczego ona takzaciekle na to nalega.Jasne, Aggie chce odpocząć od matki, ale nie musi spędzać miesiąca wautobusie, żeby od niej uciec.- Po prostu myślę, że u mnie będzie ci wygodniej.Nie będzieszmiała matki na głowie, a Brownie na pewno ucieszy towarzystwo.- Potarł szczękęramieniem, żeby ukradkiem zerknąć na Aggie.Kupuje to? Chyba nie.Wpatrywała się wwystawkę szamponów, surowo wykrzywiając swoją śliczną twarz.- Rozumiem - oświadczyła krótko.- Równie dobrze mogę wracać do Vegas.- Nie, nie o to mi& Wrzuciła szampon i odżywkę do wózka.- Po prostu nie spodoba ci się jazda autobusem z pięcioma& -jeszcze Jon.- Uch,sześcioma facetami przez cały miesiąc.Myślę, że lepiej&- To nie ma nic wspólnego z moją matką.Nie łapiesz? Martwię się o ciebie.To przezemnie zostałeś ranny.Rozumiał, co to znaczy poczucie winy.Nie powinien tak się martwić tym, co pomyślireszta zespołu.Otoczył ją zdrowym ramieniem - to ranne miał unieruchomione na temblaku -przytulił ją do siebie i pogłaskał dłonią jedwabiste włosy.- Okej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Lumley.Brian. .[Psychomech.03]. .Psychoamok
    Coulter Catherine Gwiazda 03 Gwiazda z nefrytu
    03 Propozycja dżentelmena ( Kuszšca propozycja ) Quinn Julia
    Ortolon Julie Prawie idealnie 03 Zbyt idealnie
    Vinge Joan D Królowe 03 Królowa Lata Powrót
    Karen Marie Moning Highlander Series #03 The Highlander's Touch
    Lynn Hagen [Zeus's Pack 03] Knox [Siren Menage Everlasting ManLove] (pdf)
    Weis Margaret, Hickman Tracy Kroniki Smoczej Lancy 03 Smoki wiosennego œwitu
    Neuhaus Nele Oliver von Bodenstein i Pia Kirchhoff 03 Głębokie rany
    07. Robert Jordan Koło Czasu t4 cz1 Wschodzący Cień
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • immortaliser.htw.pl