[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Teraz to już przebrzmiała historia. Więc jak było z tymi delegatami ? zapytałprzynaglająco.W jej oczach przemknął żywszy błysk. Z tymi delegatami ? To szlagierowy numer, a wszystkolegalnie.Przyjeżdża facet z delegacją do Warszawy dojakiegoś ministerstwa, idzie do hotelu, a tam klops, nie mamiejsca.Facet idzie do Polonii na kolację, zaleje pałę iwtedy szuka kociaków. Ale co z tym wspólnego ma Blady ? Blady wszystko organizuje.On ma całą brygadę.Jeden kapuje w hotelu, jeden w restauracji, jeden przed Polonią. Delegat stale na oku.A potem podsuwa mu sięprzynętę i facet haczyk połyka. To ty byłaś u niego przynętą? Ja też.Ale on wolał ładniejsze, szykowniejsze, takie, cobrały bez pudła.Takie jak ruda Zula. Ruda?. dziennikarz aż uniósł się z tapczanu.Ruda Zula też? wyszeptał z niedowierzaniem.Spojrzała tak, jakby nie zrozumiała pytania. A cóż pan myśli, ona była najlepsza.Na nią podrywalinajbardziej ładowanych facetów. To znaczy, że ona pracowała z Bladym ? Nie zawsze, ale jak mieli jakiegoś lepszego gościa, toposyłał taksówkę po Zulę.Na nią brał każdy.Redaktor roześmiał się sarkastycznie. Wyższa szkoła rybacka.Ale mówisz, że wsiąkli zwrócił się do dziewczyny. No tak.nie zawsze musi się udać.Udawało się przezkilka miesięcy, a potem wsypa i to w głupi sposób. Ty też wpadłaś? Nie.To było przy Zuli. Nie chwyciła. Chwyciła, tylko robota spartaczona.Bo, rozumie pan,oni wszystko technicznie.Jak już delegat przyfastrygowałsię do cizi, to ona mu mówiła, że mieszka na Chmielnej uciotki, a ciotka ma wolny pokój, który wynajmuje.Między%7łelazną a Towarową była wyburzona kamienica.Z przoduwyglądała jak cała, a w środku była pusta.Bramaprowadziła pasażem na drugą stronę. Blady" kazał zabićbramę deskami i wstawić z boku drzwi.Wszystkotechnicznie.Jak facet się zgodził, to cała obstawa jechałanaprzód, a potem cizia z facetem.Przed bramą mówiła mu: Bardzo przepraszam, muszę zobaczyć, czy ciocia jest w do-mu. Dawała nogę na drugą stronę, a tymczasem z gruzówwychodzili kaflarze i rozpracowywali delegata.Dobrarobota, co? zapytała z nutą uznania. Techniczna zakpił dziennikarz. A jak było z tąwpadką? Zdarza się.yle obliczyli.Facet był za mało podlany,zaczął się szarpać, Blady za słabo trzepnął go rurką wczaszkę, tak że facet narobił rabanu.Nawinął się glina.Postrzelił Wieśka z obstawy, a ten sypnął wszystkich. Zulę też. Też, ale Blady postawił się i wziął wszystko na siebie.Zwolnili ją po tygodniu śledczego.A potem, widzi pan, takmu się odwdzięczyła. Co zrobiła? Umówili się, że będzie czekać na niego, a ona prysła zpierwszym lepszym.Ale nie chciałabym być teraz na jejmiejscu.On powiedział, że z niej zrobi szmatę.I zrobi,będzie pan widział. Co znaczy, że zrobi z niej szmatę? Puści ją w kurs.On już tak z jedną zrobił.Damę chciałaodgrywać, a teraz siedzi w Tworkach, bo jej się na mózgrzuciło.On już ma swoje sposoby.Umilkli.Napieralski wychylił kieliszek.Wstał.Zacząłkrążyć po pokoju.Naraz zatrzymał się przed oknem.Gdyrozchylił szerzej okiennice, powietrze zapachniało porannąrosą.Dach sąsiedniej kamienicy połyskiwał jak tafla wody.W dole zieleniły się drzewa i krzewy.Zieleń ich tchnęłanajświeższą soczystością letniego poranka.Na skraju niebapęczniały obłoki.Był tak oszołomiony tym widokiem, że bałsię spojrzeć za siebie.Wtedy usłyszał jej natarczywy głos: No co, kładziemy się? Słuchaj powiedział nie odwracając się nalej jeszczepo kieliszku. Potem zapytał: Kiedy Blady wyszedł zwięzienia? Cztery dni temu.Wczoraj chleliśmy na to konto. Czy już widział się z Zulą? Nie wiem.Przy nim nie można nawet pisnąć o niej. Powiedział, że zrobi z niej szmatę? I zrobi, jestem pewna. Przecież ona do niego nie wróci. On ma na nią sposób. Jaki? Jak się będzie stawiać, to da znać milicji.Naraz wszystko wydało mu się jasne.Zrozumiał, żeZula uciekła przed Bladym Wiktorem.Widocznieprzeczuwała niebezpieczeństwo.Przypomniał sobie treśćlistu, który wieczorem znalezli w szparze drzwi.Każdesłowo potwierdzało jego przypuszczenia.Uciekła przed swąprzeszłością.Podszedł do stolika i nie patrząc na dziewczynę wypiłwódkę. Co się panu stało? zapytała przyciszonym głosem. Nic mruknął.Potem dodał: Ciekawe rzeczyopowiadasz.Powiedz mi, kiedy ją widziałaś ostatni raz? O, bardzo dawno.Ona teraz nie przyznaje się do mnie.Kiedyś spotkałam ją na Nowym Zwiecie.Odwróciła się iprzeszła na drugą stronę.Elegancka, mówię panu.Dawniej,jak mnie spotkała, to pogadała.Raz dała mi nawet stówę.Ale teraz.Teraz to ona królewna.Ale nie chciałabym byćw jej skórze. Mówiłaś, że prysnęła z pierwszym lepszym.Kto to był? Taki jeden miętki facet, nazywają go AksamitnyRysio.W jego skórze też nie chciałabym teraz być. Bladyzrobi z niego marmoladę. Mówił coś na ten temat? Nie mówił, ale ja go dobrze znam.Nie daruje. Znasz tego Aksamitnego ? Wszyscy go znają, żigolak dla starych bab z- forsą.Jakgo pan chce zobaczyć, to niech pan idzie do BaruOwocowego na pięterko, tam urzęduje.Aadny chłopiec,taki aksamitny, tylko cholerna świnia.Podobno Zulę teżwykołował. Wiesz coś o tym? Nie, ale tak dziewczęta mówiły.On przyzwyczajony,żeby mu za to płacić. ziewnęła głośno i leniwym ruchemwyciągnęła się na tapczanie. Spać mi się chce, a pan wciąż gadu, gadu.Wyciągnęła ku niemu rękę.Odsunął się.W ruchu tym było tyle gwałtownej odrazy, żedziewczyna zerwała się, usiadła i dłońmi przetarłazmęczoną twarz. To po co pan tutaj mnie przyprowadził?Spojrzał na zegarek. Pózno już.Muszę wcześnie wstać powiedziałziewając.Powolnym ruchem wyjął portfel.Patrzała zawiedzionymi oczami. Takiego to jeszcze nie widziałam.Bez kursu płaci. Miałaś ulgową noc.Wyśpisz się przynajmniej. Eee. wydęła wargi myślałam, że choć raz.choćraz będę miała przyzwoitego gościa.Tak to same pijane,zarzygane facety.Położył na tapczanie dwa stuzłotowe banknoty.Potemdodał jeszcze dwudziestkę. To na taksówkę.Wstała, przeciągnęła się, podeszła do lustra. To pan po to mnie tu sprowadził, żeby się dowiedzieć oZuli?Nic nie odpowiedział.W milczeniu ssał dogasającegopapierosa.Potem nalał jeszcze po kieliszku. Strzemiennego! skinął na nią głową. Honorowy pasażer. Rozczesywała przed lustremwłosy. Za postój też płaci. Gdy brała ze stolikakieliszek, ręka jej zadrżała. Tylko niech pan uważa i dotej sprawy Zuli się nie miesza.Z Bladym nie wartozadzierać. Nie obawiaj się mruknął.Chciał, żeby jak najprędzejopuściła mieszkanie.Drażnił go zapach tanich perfum,drażniła zmięta sukienka, a najbardziej wzmagające się zkażdą chwilą uczucie litości dla tej chuderlawejdziewczyny. Brama jeszcze zamknięta? zapytała biorąc lichątorebkę z białego plastiku. Zadzwonisz.Dzwonek pod tablicą. A dozorca nie będzie się pytał, gdzie byłam? Jeżeli się zapyta, to powiesz, że u mnie. To widać sprowadza sobie pan dziewczynki.Wzruszył tylko ramionami. Baj! Baj! skinęła mu ręką, a potem, gdy otwieraładrzwi, roześmiała się: Dziwak, jak pragnę zdrowia.Zaryglował drzwi.Poszedł do łazienki.Mył się długo istarannie pod ciepłym tuszem, jak gdyby chciał zmyć zsiebie dokuczliwy niewidzialny brud.VOchniewski, redaktor naczelny Wieczoru Warszawy ,należał do ludzi dowcipnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]