[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Molly nigdy by nie podejrzewała tego akademickiego nau-czyciela z muchą o posiadanie szwajcarskiego scyzoryka oficer-skiego.Zaraz jednak przypomniała sobie, że jest w nim także korko-ciąg i otwieracz do kapsli.Derek nie otworzył żadnego z obu tych ostrzy, lecz kolec.Zatrzy-mał jego końcówkę nad grzybami.Jego ręka drżała.Nie było to jednak wynikiem zatrucia alkoho-lem ani jego odstawienia. Kiedy zrobiłem to przedtem, byłem przyjemnie odurzony, pe-łen ciekawości, która czyni z nałogu alkoholowego taką wspaniałąprzygodę.Teraz jestem trzezwy i wiem, co zobaczę.i dziwię się, żeza pierwszym razem miałem odwagę to zrobić.Zebrawszy się w sobie, wbił kolec w rurkowaty wierzch jednegoz najbardziej napęczniałych grzybów.Cała kolonia nie tylko zaatakowane indywiduum zadrżałajak galareta.Z nakłucia z wyraznym sykiem wydobyła się blada chmurkapary, co świadczyło o tym, że wnętrze grzybowatej konstrukcji zo-stało pozbawione ciśnienia.Wokół rozszedł się odór przypominającysmród141zgniłych jajek, wymiotów i rozkładającego się mięsa.%7łołądek pod-szedł Molly do gardła. Powinienem był cię ostrzec.Na szczęście ten zapach szybkoznika powiedział Derek.Przeciął nakłutą błonę, ukazując wnętrze grzyba.Nie była to jednorodna materia jak w ziemskim grzybie, ale pustaw środku komora.Wierzchnią błonę, którą Derek przeciął, podtrzy-mywała elegancka konstrukcja z gąbczastych podpóreczek.Pośrodku komory leżała mokra masa wielkości kurzego jajka.Napierwszy rzut oka Molly pomyślała o jelitach, bo masa wyglądałajak miniaturowe ludzkie kiszki, była jednak szara i poplamiona, jak-by zepsuta, zakażona, zrakowaciała.Sploty i zwoje powoli się poruszały, przeplatając się leniwieprzez siebie.Przypominało to kopulujące dżdżownice.Przyprawiający o mdłości odór zniknął, czarno-żółta błona byłaprzecięta, ale robakowate stwory kontynuowały zmysłowe splataniesię.Po trzech, może czterech sekundach nagle się rozdzieliły i wy-strzeliły we wszystkie strony.Plątanina robaków zamieniła się w tu-zin macek, połączonych z czymś niewidocznym na dnie zagłębienia,szybkich i dygoczących jak pajęcze nogi, gorączkowo badającychprzecięte nożem brzegi osłaniającej je błony.Molly cofnęła się, przekonana, że odrażający mieszkaniec grzybawyskoczy ze swojego legowiska i uwolniony, okaże się znacznieszybszy od karalucha. Nie ma się czego bać uspokoił ją Derek. Ten grzyb jest siedzibą czegoś stwierdził Neil. Jakmuszla ślimaka. Nie sądzę odparł Derek, ocierając ostrze noża chusteczką. Możesz próbować szukać ziemskich porównań, ale są nieade-kwatne.Myślę, że to obrzydlistwo jest częścią grzyba.Gwałtowne ruchy maleńkich macek osłabły.W dalszym ciągu142szybko się poruszały, ale w bardziej skoordynowany sposób.Wyglądało to tak, jakby realizowały jakieś zadanie, choć nie wia-domo było jakie. Ten szybki ruch, zdolność rozciągania się i manipulowaniawyrostkami.sugeruje formę zwierzęcą, nie roślinną powiedziałNeil.Molly była skłonna przyznać mu rację. Musi tu gdzieś być tkanka mięśniowa, której rośliny nie mają.Derek wyrzucił chusteczkę. Może na planecie, z której pochodzą, nie ma tak wyraznejgranicy między roślinami a zwierzętami zasugerował.Zaczynając od obu końców, macki zaczęły naprawiać przecięcie. Aby móc stwierdzić, w jaki sposób zamykają przecięcie, mu-siałbym się temu przyjrzeć bliżej, niż miałbym ochotę, może nawetprzez lupę powiedział Derek. Chyba wydzielają jakiś środekklejący.Z czubków niektórych macek rzeczywiście sączył się różowawypłyn..ale widać także mikro włókna.jakby ten cholerny stwór za-szywał się, tak jak chirurg zaszywa ranę. Derek wzruszył ramio-nami. Cała nasza wiedza zbliża nas do ignorancji.Z fascynacją równą przepełniającym ją niesmakowi i przerażeniuMolly wpatrywała się w samonaprawiającego się grzyba o ile byłto grzyb
[ Pobierz całość w formacie PDF ]