[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No cóż.Zaciągnąłem się głęboko papierosem, patrząc, jak Argentyńczyk umieszczana trójnogu MG3 wyćwiczonym, zmęczonym gestem człowieka, który robił to już milionyrazy.Zgoda, pomyślałem, to prawda, że znalezliśmy się znowu w tym bagnie, aleprzynajmniej teraz mamy plan i jesteśmy otoczeni ludzmi, którzy wydają się dośćkompetentni w swoich poczynaniach.A ponadto mieliśmy siebie nawzajem z Wiktorem, a tojuż było coś.I może chłopcy od napalmu znowu przelecą się gdzieś po okolicy, aby oczyścićnam drogę.Może jednak istnieje jakiś ułamek prawdopodobieństwa, że ujdziemy stąd cało.Dlaczego nie.- Gotowy? - Ukrainiec hałaśliwie przeładował swój HK416.- Gotowy, kolego - odpowiedziałem, ostrożnie wyciągając glocka z kabury.- Zadbajteż o moją dupę, nie tylko o swoją, dobra?- To się rozumie samo przez się.Luca by mnie zabiła, gdyby ci się coś stało.Do tegonie mam najmniejszej ochoty zajmować się twoim kocurem - odparł z uśmiechem.- Idziemy.Wyskoczyliśmy na nawierzchnię placu, a raczej na to, co ja uznałem za nawierzchnięplacu.Noga wpadła mi natychmiast w dziurę, która pojawiła się ni stąd, ni zowąd.W nozdrzawionęło mi potworną zgnilizną, a Pauli popatrzyła na mnie z mieszaniną zaniepokojenia irozbawienia.- Uważaj! - Machnęła ręką.- Właśnie wlazłeś temu biedakowi w płuca!Ze zgrozą stwierdziłem, że to, co wziąłem za okopconą betonową nawierzchnię, byłow rzeczywistości warstwą spalonych, dymiących ciał.Wyskakując ze śmigłowca, prawą nogątrafiłem prosto w zwęglony tors trupa i zmiażdżywszy mu żebra, stanąłem na resztkach jegokręgosłupa.Ze wstrętem cofnąłem nogę, uwalniając but i niemal tracąc równowagę.Ręka Tanka uchwyciła mnie silnie za ramię, dzięki czemu uniknąłem upadku w samśrodek spalonych resztek.- Proszę dołączyć do grupy - powiedział sucho, wlepiając we mnie swoje oczy rekina.- I niech pan chroni informatyka.Bez niego to wszystko nie ma sensu.Wyrwałem mu się, zadając sobie pytanie, co, do licha, ma do zrobienia ten Broto, żejest aż tak ważny.Wzruszyłem ramionami i podszedłem do Prita, usiłując omijać leżące naziemi popalone ciała.- Idziemy z nimi - wskazał na Pauli i Marcela.- Najwidoczniej mamy chronić tegowielkiego, wystraszonego informatyka.- Wiesz po co?- Nie mam pojęcia - westchnął Wiktor.- Ale myślę, że za kilka minut.Uważaj!Ukrainiec odskoczył na bok, abym nie zasłaniał mu linii ognia.Choć oszołomiony,zdołałem odwrócić się na czas, aby zobaczyć, że za moimi plecami, w odległości niespełnatrzech metrów, znajdują się dwaj koszmarnie pokiereszowani Nieumarli.Nie sposób byłookreślić ich wieku ani płci, bo niemal doszczętnie się spalili, ale jak na swój stan, poruszalisię zadziwiająco żwawo.Wiktor podniósł swój karabin i otworzył ogień do tego po prawej.Odgłos strzału zlałsię z terkotem broni innych członków ekipy.Nasza obecność przyciągała uwagę tychwszystkich Nieumarłych, którzy jeszcze mogli się poruszać.Napalm wykończył ogromną większość, ale pozostały jeszcze dobre trzy lub czterytuziny tych paskudztw i te właśnie zbliżały się powoli, zamykając nas i śmigłowiec wśmiertelnym kręgu.Ryk HK416 mieszał się z suchym szczekotem glocków, a w tlerozbrzmiewał rytmiczny stukot MG3, odpalanego przez Argentyńczyka w krótkich,przerywanych seriach.Nasi dwaj Nieumarli podeszli bardzo blisko i jedynie ja i Wiktor mogliśmy im stawićczoło.Reszta ekipy była w podobnych tarapatach, strzelała w innych kierunkach i nikt niedbał o nic oprócz swojego bezpośredniego otoczenia.Hałas był ogłuszający, a to przyciągałocoraz więcej Nieumarłych, choć stopniowo kładliśmy ich pokotem.Pierwsza seria Pritczenki naznaczyła różańcem otworów klatkę piersiowąNieumarłego.Ten zachwiał się od uderzenia, lecz po chwili podjął grozny marsz.Ukrainiecstarannie wycelował mu w głowę i poprawił drugą serią.Głowa zamieniona w lepką masęrozprysła się na wszystkie strony, a Nieumarły zwalił się na ziemię jak worek.Prit już o niegonie dbał.Rozważnie wymierzył w tego drugiego, głęboko odetchnął i nacisnął spust.Broń wydała metaliczny i złowróżbny szczęk.Zastygliśmy jak słupy soli, natomiastNieumarły zbliżał się nadal niepowstrzymanie.- Zaciął się! - wrzasnął Ukrainiec.- Zaciął się, pieprzony! Strzelaj, szybko!Jak we śnie, poza zasięgiem świadomości, podniosłem glocka.Widziałem swój kciukodciągający rygiel zamka, tak jak nauczył mnie instruktor na Teneryfie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]