[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nawet ty nie masz wpływu na obsadęwszystkich miejsc pracy w Billings.Zdaje się, \e posiadasz wrogów.Mogłabym poszukaćpracy u któregoś z nich.Błysnął oczami. Tylko spróbuj. A dlaczego nie spytasz matki, czemu chce, \ebym wyjechała? odezwała sięspokojnie. Sam to wiem.Ona myśli, \e znów wejdziesz mi w drogę i skrzywdzisz mnie, tak jakprzed laty.Zaśmiała się cicho. Ty nawet zraniony nie krwawisz stwierdziła zimno. Twoja krew jest przecie\ zeszczerego złota, albo srebra. Oszukałaś mnie i pomogłaś innemu mę\czyznie mnie okraść.To twoja krew powinnapachnieć pieniędzmi, nie moja. Tak sądzisz? Ból i udręka obudzonych wspomnień wykrzywiły jej twarz.Oczy jejpociemniały. Nie liczy się to, co zrobiłeś mi ty i twoja matka? Nic ci nie zrobiliśmy oświadczył krótko. Chocia\ mogliśmy.Mogłem cię wtrącićdo więzienia za kradzie\.Potrząsnęła głową. Dobry adwokat zrobiłby z Tony'ego marmoladę, jeśli zeznawałby w sądzie.A gdzie\jest teraz ten chłoptaś? Nie wiem odparł chłodno. Nie wiesz i nie obchodzi cię to. Pokiwała głową. Có\, to zle.Lubiłam Tony'ego,pomimo tego co on i twoja matka zrobili z moim \yciem. Moja matka nic ci nie zrobiła!Meredith nawet nie mrugnęła okiem. Nic? Pochyliła się. Spytaj ją.Nie bój się.Spytaj, dlaczego tu jestem, dlaczego nie wyje\d\am.Niech ci powie prawdę.W jego oczach pojawił się błysk.- Znam prawdę.Nie prowokuj mnie.Jesteś tu tylko dlatego, \e ja to toleruję. Rzuciłserwetkę i wstał.Potę\ną sylwetką górował teraz nad Meredith. Tym razem nie będętaki uległy.- Być mo\e stwierdziła spokojnie. I mo\esz powiedzieć matce, \e nie stać jej nakupienie mojej osoby.- Uwa\aj, złotko odezwał się cicho. Wkroczyłaś na mój teren i będę walczył a\ dozwycięstwa.- Zatem zacznij czyścić swój miecz, potę\ny człowi eku odrzekła. Botym razem to nie ty zadasz pierwsze pchnięcie.śyczę miłego wieczoru.Odwróciła się i podeszła do następnego stolika.Nie drgnęła jej przy tym powieka.Rozdział 5Tego wieczoru Myrna Harden nie tknęła jedzenia.Rozmowa z Meredith przebiegłacałkiem nie po jej myśli.Myrna nie chciała się uciekać od pogró\ek, lecz sama zostałaprzestraszona.Nie miała ju\ do czynienia z tą nieśmiałą dziewczyną, która zestrachem kuliła się, słysząc zimny ton jej głosu i którą z łatwością pokonała i wygnała zmiasta.Nie.Nowa Meredith stanowiła zagadkę.Wytrąciła Myrnę z równowagi,więc starsza kobieta zaczęła mówić rzeczy, których wcale nie zamierzała powiedzieć.Chciała opowiedzieć Meredith, jak rozpaczliwie jej poszukiwała i w jaką depresjęwpędzały ją jej własne irracjonalne postępki.Nie chciała zostawić cię\arnejdziewczyny na pastwę losu.Kiedy Meredith odesłała ofiarowaną jej niewielką sumępieniędzy razem z kosztownościami otrzymanymi od Cyrusa, Myrna zaniepokoiła sięjeszcze bardziej.Krewni dziewczyny nie mogli jej wiele dać.Młoda, sama, w cią\y, wwielkim mieście, mogła zostać skrzywdzona przez jakiegoś nieznajomego mę\czyznę.Zaszokowana i przera\ona tym, co zrobiła, Myrna wynajęła prywatnych detektywów, wtajemnicy przed Cyrusem, aby wyśledzić miejsce pobytu Meredithi wziąć ją pod opiekę.Podejmowała szaleńcze starania.Przez lata prześladowała ją myśl, \ejej wnuk mógł paść ofiarą aborcji albo adoptowali go obcy ludzie.Wszystkie próbyposzukiwań spełzły na niczym.Dziewczyna zapadła się pod ziemię.Myrna zrezygnowała z jedzenia i odsunęła talerz.Spędzała wieczór w samotności, jak tosię często zdarzało.Cyrus prowadził interesy, przynajmniej tak twierdził.Nawet on zmieniłsię z biegiem lat.Nie był ju\ tym kochającym, delikatnym synem, jak dawniej.Powyjezdzie Meredith coś się w nim zacięło.Zrobił się wtedy twardy, szorstki, bezwzględny.Winił dziewczynę, podczas gdy to Myrna pociągała za sznurki i sprawiła, \e cierpiał.Zamknęła oczy.Meredith wmawiała jej poczucie winy i miała oczywiście rację.Wina,wstyd, udręka.Tego wieczoru, pogrą\ona we wspomnieniach, czuła cię\ar swychnikczemnych postępków.Miała przed oczami natrętne obrazy: twarz oskar\onej Meredith,twarz nieprzebłaganego Cyrusa, twarz Tony'ego, rzekomego wspólnika Meredith wprzestępstwie.Po tych wydarzeniach Cyrus całe dnie pił i odmawiał opuszczenia swegopokoju, nawet nie chciał rozmawiać z matką.Gdy doszedł do siebie, zaczął prowadzić \ycieplayboya, i to najgorszej kategorii, tak \e przez całe miesiące cierpiał na tym interes firmy.Jakoś przetrwał burzliwy czas, lecz pózniej nie był ju\ tym samym człowiekiem.Myrnazaśmiała się gorzko.Ona te\ się zmieniła.Jej intrygi spowodowały tyle nieszczęść, \e nawetwielki strach, który nią kierował, nie stanowił usprawiedliwienia.Pomyślała o dziecku.Chciałaby wiedzieć, czy Meredith rzeczywiście je urodziła.Czy było teraz bezpieczne?Szczęśliwe? Czy znajdowało się wśród kochających je ludzi, a nie jakichś sadystów? Tesame pytania gnębiły ją przez kilka minionych lat.Nie miała spokoju.Wstała od stołu,ka\ąc słu\ącej posprzątać, a sama, zamyślona, przeniosła się do salonu.Rozejrzała się powykwintnie urządzonym wnętrzu.Mauzoleum, pomyślała.Była zamknięta w luksusieniczym w grobowcu.Nie miała przyjaciół ani krewnych poza synem.Była samotna i chybana to zasłu\yła.Smukłymi palcami dotknęła wazy z epoki Ming, stojącej na stoliku pod ścianą.Rozkoszowała się pięknym kształtem, delikatnymi barwami.Przyszło jej na myśl,\e jest podobna do tej wazy.Stara, delikatna, krucha pomimo pozorów tupetu.Meredithjej nienawidziła, ale miała po temu powody.Myrna nie \ywiła nadziei, \e jej grzechypozostaną bez zapłaty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]