[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cóż, wygląda na to, że przydałby nam się lekarz.57RS- Podłożył swoje ręce pod jej dłonie i uważnie im się przyjrzał.Becky dygotała na całym ciele, choć bynajmniej nie z bólu.- Myślę,że będę mógł coś na to poradzić - stwierdził.- Nie! Tylko przypadkiem ich nie przekłuwaj!- Tyle to i ja wiem! - odparł.- Gdzie jest ta twoja śmieszna torbalekarska?- Nie wzięłam jej z sobą - musiała przyznać Becky.- Przecież tomiała być tylko mała przejażdżka!- Wiem - odparł - ale musimy osłonić czymś twoje dłonie, byśprzypadkowo nie rozwaliła pęcherzy.- Zanim zdążyła zaoponowaćściągnął z siebie koszulę, a następnie biały bawełniany podkoszulek.-To będzie wystarczająco miękkie - powiedział, drąc go na strzępy.- Mój Boże! - zawołała Becky, wlepiając oczy w jego tors.Byłposiekany dziesiątkami blizn, odchodzących od środka piersi wewszystkich możliwych kierunkach.Część z nich wciąż jeszcze byłaczerwona, świeża.- Przez dwadzieścia cztery godziny leżałem zagrzebany wruinach budynku.Kosztowało ich niemało wysiłku, by złożyć mnie zpowrotem - wyjaśnił.- Teraz nie przeszkadzaj i podaj dłonie.- Zresztek bawełnianego podkoszulka przygotował małą poduszeczkę,którą ułożył na wewnętrznej stronie jej prawej dłoni, po czymniezwykle fachowo ją zabandażował.Następnie zrobił to samo zdrugą dłonią.Skończywszy, odszedł dwa kroki do tyłu, by móc lepiejpodziwiać wyniki swojej pracy.- Niezła robota - pochwalił się - możesz mi pogratulować.58RS-Tak, to prawda - odparła Becky sprawdzając bandaże.Szumiałojej w głowie.Dziwiła się, jakim cudem pisarz potrafi tak fachowozałożyć opatrunek.Być może przeszedł jakieś paramedyczneprzeszkolenie.- Dziękuję - mruknęła wreszcie, wciąż pochłoniętaswoimi myślami.- Co za wylewne podziękowanie! - roześmiał się Jake.- Znamlepsze sposoby na wyrażanie swojej wdzięczności.A może małycałus?- No pewnie! - prychnęła Becky - i jeszcze czego?- No wiesz.Może to faktycznie nieco wygórowana cena, alepomyśl o inflacji.Nie uważasz, że warto spróbować? - Stał przed niąuśmiechając się od ucha do ucha, a widok ten rozdzierał jej serce.- Czy ja wiem? - odparła niezdecydowanie.Powoli zbliżyła siędo niego, położyła ręce na jego ramionach i delikatnie pocałowała wusta.- Zadowolony?- Skądże znowu! - zawołał, wesoło mrużąc oczy.Objął Beckyobiema rękami i przytulił mocno do siebie.Początkowo sztywna jakkijek po krótkiej chwili rozluzniła się i mocniej wtuliła w jegoramiona.Jake uniósł jej brodę nieco do góry i ustami dotknął jej ust.Becky jak zahipnotyzowana całkowicie poddała się jegodelikatnym pieszczotom.Nigdy dotąd nie doznała takoszałamiających emocji.Jej ciało reagowało na każde, najmniejszenawet dotknięcie ust Jake'a.Wzdłuż jej pleców przeszło rozkosznemrowienie.Rosnąca fala namiętności usunęła na bok wszelkirozsądek.Gotowa była teraz spełnić każde jego żądanie.Ale wszystkoskończyło się równie szybko, jak się zaczęło.Jake odsunął ją od siebie59RSi odwrócił głowę.Becky nie wiedziała, co o tym sądzić.Starała wziąćsię w garść.Nie potrafiła jedynie opanować drżenia kolan.- Słyszałaś?-Co?- Ten hałas.- To tylko samolot - mruknęła, opierając się o najbliższe drzewo.Teraz drżał już tylko jej głos.Przeklinała siebie w duchu za brakcharakteru.Tak, jakby nie miała już dość innych zmartwień.- Co ty powiesz? - spytał ironicznie Jake.- Tylko ciekawe, skądsię tutaj wziął? - Szybko wdrapał się na szczyt wzgórza, skąd przezwąski wycinek w lesie rozciągał się widok na okolicę.- To Cessna zpontonami - zawołał, zbiegając pędem z góry.- Szybko, do łodzi! -krzyknął, pomagając jej wstać.Złapał ją za rękę i pociągnął za sobą nadół.Zanim jeszcze zdążyła usiąść, zepchnął łódkę z piaszczystegobrzegu, przeciągnął ją na głębszą wodę i dopiero wtedy wskoczył narufę, kierując łódz w stronę domu.Przez całą drogę nie odezwali się do siebie ani jednym słowem.Becky nie widziała powodu, by wpadać w euforię z powodu jakiegośgłupiego samolotu.Siedziała tyłem do dziobu i przyglądała sięJake'owi, a właściwie wspaniałej pracy jego mięśni.Blizny na jegopiersi tańczyły makabrycznego walca, ale on nie zwracał na tonajmniejszej uwagi.Becky przyglądała się im fachowym okiem.Zastanawiała się, co musiał czuć, gdy leżał przez cały dzieńprzysypany gruzem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]